Cześć dziewczyny ☺trzymam za was kciuki dzisiaj jestem w pracy ale ledwie daje radę, mdłości dziś straszne... Już nie wiem jak sobie z nimi radzić... Też w nocy się budze, nie mogę zasnąć bo mnie mdli... To już ponad 2 tygodnie trwa... Przepraszam ze się wam tak żale, ale w domu muszę spiąć pośladki bo jestem sama z córeczką... Mąż wraca na weekend trzeba cos ugotować a się nie da...
reklama
M
Ma_k
Gość
Nie było mnie chwilę bo się wiele u mnie działo. Od kilku dni wymiotowałam, nawet biszkopty i woda się nie przyjmowały. Do tego dostałam gorączki. Na teleporadzie lekarz skierował mnie do szpitala, żebym jak najszybciej dostała kroplówki. Tam wykonali mi test i okazało się, że mam covid. Zamknęli mnie w zimnej izolatce na wiele godzin, telepało mnie z zimna, nawet nie miałam dostępu do wody. Mimo, że wszystko zwracałam przed dwa dni, byłam skrajnie odwodniona musiałam leżeć w tej izolatce na gołym materacu, dopiero po telefonach męża i mamy, po 5godzinach personel dostarczył mi kołdrę. Na lekarza czekałam 8h, dopiero po 10godzinach dostałam kroplówki, które nie miały sensu, bo i tak mnie trzymali tyle godzin bez wody. W środku nocy kazali mi wracać do domu, zmierzyli mi temperaturę z odleglosci pół metra, wynik 36,4 a ja czulam, że mam gorączkę, po powrocie do domu dwa termometry pokazały 38. Tak tam zmarzłam, że mam ogromny katar i kaszel, czuję się gorzej niż przed wizytą w szpitalu. Chcieli mnie dobić, tyle godzin bez wody, leków. Kraj z dykty i kartonu. Jestem strasznie wymęczona.
moniskaaa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Grudzień 2019
- Postów
- 5 333
Strasznie Ci współczuję...Nie było mnie chwilę bo się wiele u mnie działo. Od kilku dni wymiotowałam, nawet biszkopty i woda się nie przyjmowały. Do tego dostałam gorączki. Na teleporadzie lekarz skierował mnie do szpitala, żebym jak najszybciej dostała kroplówki. Tam wykonali mi test i okazało się, że mam covid. Zamknęli mnie w zimnej izolatce na wiele godzin, telepało mnie z zimna, nawet nie miałam dostępu do wody. Mimo, że wszystko zwracałam przed dwa dni, byłam skrajnie odwodniona musiałam leżeć w tej izolatce na gołym materacu, dopiero po telefonach męża i mamy, po 5godzinach personel dostarczył mi kołdrę. Na lekarza czekałam 8h, dopiero po 10godzinach dostałam kroplówki, które nie miały sensu, bo i tak mnie trzymali tyle godzin bez wody. W środku nocy kazali mi wracać do domu, zmierzyli mi temperaturę z odleglosci pół metra, wynik 36,4 a ja czulam, że mam gorączkę, po powrocie do domu dwa termometry pokazały 38. Tak tam zmarzłam, że mam ogromny katar i kaszel, czuję się gorzej niż przed wizytą w szpitalu. Chcieli mnie dobić, tyle godzin bez wody, leków. Kraj z dykty i kartonu. Jestem strasznie wymęczona.
Wierzyć się nie chce, co się dzieje w szpitalach. To jakaś kpina jest...
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia oby z każdym dniem było lepiej
M
Ma_k
Gość
Dziękuję bałam się o zarodek ale na usg był żywy, akcja serca wciąż była, urósł o 1,3mm od poniedziałku, ma już 7mm. W lutym poroniłam, mam nadzieję, że covid nic w tej ciąży nie uszkodzi.Strasznie Ci współczuję...
Wierzyć się nie chce, co się dzieje w szpitalach. To jakaś kpina jest...
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia oby z każdym dniem było lepiej
Moim zdaniem powinnaś zgłosić ten fakt. Na twoim miejscu napisałabym skargę. Jesteś w ciąży a oni nie dali ci kołdry, poduszki, wody? Tak na prawdę przez 8 godzin nie udzielono Tobie pomocy. Obojętnie czy to szpital wojewódzki czy miejski mają obowiązek zadbać o pacjenta. A nie traktować jak trędowatego, tylko dlatego, że jest zarażony wirusem covid-19. Szok!Nie było mnie chwilę bo się wiele u mnie działo. Od kilku dni wymiotowałam, nawet biszkopty i woda się nie przyjmowały. Do tego dostałam gorączki. Na teleporadzie lekarz skierował mnie do szpitala, żebym jak najszybciej dostała kroplówki. Tam wykonali mi test i okazało się, że mam covid. Zamknęli mnie w zimnej izolatce na wiele godzin, telepało mnie z zimna, nawet nie miałam dostępu do wody. Mimo, że wszystko zwracałam przed dwa dni, byłam skrajnie odwodniona musiałam leżeć w tej izolatce na gołym materacu, dopiero po telefonach męża i mamy, po 5godzinach personel dostarczył mi kołdrę. Na lekarza czekałam 8h, dopiero po 10godzinach dostałam kroplówki, które nie miały sensu, bo i tak mnie trzymali tyle godzin bez wody. W środku nocy kazali mi wracać do domu, zmierzyli mi temperaturę z odleglosci pół metra, wynik 36,4 a ja czulam, że mam gorączkę, po powrocie do domu dwa termometry pokazały 38. Tak tam zmarzłam, że mam ogromny katar i kaszel, czuję się gorzej niż przed wizytą w szpitalu. Chcieli mnie dobić, tyle godzin bez wody, leków. Kraj z dykty i kartonu. Jestem strasznie wymęczona.
M
Ma_k
Gość
Oni nawet w systemie nie zgłosili, że mam covid bo mnie prowadzali po korytarzach, gdzie byli ludzie. Czekałam tyle na lekarza, bo podobno operował a nikt nie chciał mi przepisać kroplówek bez konsultacji z ginekologiem. Słyszałam z izolatek obok jak starsi ludzie rozmawiali z bliskimi przez telefon i też wszyscy spali na samych materacach, bez kołdry i poduszki. Byłam jedna osobą, która dostała kołdrę jak pytałam o poduszkę, to pielęgniarz odpowiedział, że się rozeszły bo były covidowe i poszły do utylizacji, więc kołdra po mnie też pewnie tak skończy. Tylko jeden lekarz był w komibezonie ochronnym a internista, pielęgniarze, położna i salowe wchodzili do mnie tylko w maseczkach a potem dreptali po reszcie szpitalaMoim zdaniem powinnaś zgłosić ten fakt. Na twoim miejscu napisałabym skargę. Jesteś w ciąży a oni nie dali ci kołdry, poduszki, wody? Tak na prawdę przez 8 godzin nie udzielono Tobie pomocy. Obojętnie czy to szpital wojewódzki czy miejski mają obowiązek zadbać o pacjenta. A nie traktować jak trędowatego, tylko dlatego, że jest zarażony wirusem covid-19. Szok!
To jest niewiarygodne co opisujesz. MasakraOni nawet w systemie nie zgłosili, że mam covid bo mnie prowadzali po korytarzach, gdzie byli ludzie. Czekałam tyle na lekarza, bo podobno operował a nikt nie chciał mi przepisać kroplówek bez konsultacji z ginekologiem. Słyszałam z izolatek obok jak starsi ludzie rozmawiali z bliskimi przez telefon i też wszyscy spali na samych materacach, bez kołdry i poduszki. Byłam jedna osobą, która dostała kołdrę jak pytałam o poduszkę, to pielęgniarz odpowiedział, że się rozeszły bo były covidowe i poszły do utylizacji, więc kołdra po mnie też pewnie tak skończy. Tylko jeden lekarz był w komibezonie ochronnym a internista, pielęgniarze, położna i salowe wchodzili do mnie tylko w maseczkach a potem dreptali po reszcie szpitala
reklama
Takie potraktowanie ciężarnej woła o pomstę do nieba, normalnie skandal. Też bym tego tak nie zostawiła. Bardzo Ci współczuję, trzymam kciuki za Ciebie i Twojego groszka, oby najgorsze było już za Wami i zdrowiej szybko!Nie było mnie chwilę bo się wiele u mnie działo. Od kilku dni wymiotowałam, nawet biszkopty i woda się nie przyjmowały. Do tego dostałam gorączki. Na teleporadzie lekarz skierował mnie do szpitala, żebym jak najszybciej dostała kroplówki. Tam wykonali mi test i okazało się, że mam covid. Zamknęli mnie w zimnej izolatce na wiele godzin, telepało mnie z zimna, nawet nie miałam dostępu do wody. Mimo, że wszystko zwracałam przed dwa dni, byłam skrajnie odwodniona musiałam leżeć w tej izolatce na gołym materacu, dopiero po telefonach męża i mamy, po 5godzinach personel dostarczył mi kołdrę. Na lekarza czekałam 8h, dopiero po 10godzinach dostałam kroplówki, które nie miały sensu, bo i tak mnie trzymali tyle godzin bez wody. W środku nocy kazali mi wracać do domu, zmierzyli mi temperaturę z odleglosci pół metra, wynik 36,4 a ja czulam, że mam gorączkę, po powrocie do domu dwa termometry pokazały 38. Tak tam zmarzłam, że mam ogromny katar i kaszel, czuję się gorzej niż przed wizytą w szpitalu. Chcieli mnie dobić, tyle godzin bez wody, leków. Kraj z dykty i kartonu. Jestem strasznie wymęczona.
Podziel się: