Co do rodziców, moi też się bardzo przejmują każdym moim poronieniem. O ostatnim nawet im nie mówiłam bo stwierdziłam, że nie ma po co.
Jak byłam w ciąży z synkiem i ciąża była zagrożona a ja musiałam leżeć to chuchali i dmuchali na mnie. Przynosili obiadki, jak męża nie było to tata zawozil mnie do lekarza czy na badania. Jak trafiłam do szpitala w 5. czy 6. miesiącu to mnie odwiedzali, mimo, że szpital był 50km od domu. Także w każdej chwili mogłam na nich liczyc. Nawet na porodówkę mnie rodzice zawozili bo mąż był wtedy w pracy. I tak jakoś wyszło, że przez znaczną część porodu była ze mną mama bo.. najpierw czekałam aż mąż przyjedzie a potem jakoś nie umiałam jej powiedzieć, że ma wyjsc chociaż trochę się krepowalam jej obecnością
![Woozy face :woozy_face: 🥴](https://cdn.jsdelivr.net/joypixels/assets/8.0/png/unicode/64/1f974.png)
tak samo jak nie umiałam jej odmówić przyjazdu po mnie jak wychodziłam z mlodym ze szpitala choć ja w głowie miałam zupelnie inną wizję tego dnia.. wiem, że tak bardzo się cieszyła mogąc być tam z nami, że nie potrafiłam jej odmówić. A tata z kolei przygotował nam w moim mieszkaniu pyszny obiad
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Ja z moimi rodzicami mam ogólnie bardzo dobry kontakt, czesto nam pomagają, możemy zawsze na nich liczyc ale nie chciałabym z nimi mieszkać bo wiem, że byśmy się sprzeczali o różne duperele. Lepiej jest jak każdy jest na swoim. Ale Ależ A leżą i w mieszkamy blisko siebie, bo jakieś 10 minut na piechotę i często się widujemy, bo im bardzo zależy na kontakcie z wnukiem