Wracając do tematu domku to może ja w wielkim skrócie opowiem jak nam się udało spełnić te marzenie.Pochodzimy z Katowic,całe życie tam mieszkaliśmy.Ja nie pracowałam,tylko mąż zarabiał ale wiadomo byliśmy na wynajmowanym mieszkaniu gdzie czynsz był w wysokości 1600 zł i do tego opłaty..dajmy na to że wychodziły ok 2 tys zł i pewnego dnia mąż z pracy do mnie dzwoni,że znalazł ogłoszenie i że gościu chce wynająć domek za uwaga!!!500 zł..mówię że super tylko było jedno ale...był to domek na takiej wiosce pod Częstochową i zwątpiłam...co ze szkołą dzieci(a był styczeń),co z pracą męża,daleko od rodziny itp..Po rozmowie z mężem stwierdziliśmy że zaryzykujemy.Najgorsza opcja była taka że do czasu nim mąż znajdzie prace to jeszcze bedzie pracował w Katowicach a mieszkac bedzie u mamy.Nie uśmiechało mi się to ale słuchajcie..w każedej wolnej chwili mąż dzwonił,pytał o pracę tu w okolicach tej Częstochowy i tak się złożyło,że dostał pracę jeszcze w tym miesiącu kiedy się przeprowadzaliśmy. Tutaj za ten domek jest 500 zł czynszu,woda jest bardzo tania bo na wiosce jest własna oczyszczalnia i za wode razem ze sciekami wychodzi 7 zł a nie 13 jak w Katowicach..to juz znow oszczędność..Na wiosnę założyłam swój ogródeczek wiec i warzywka miałam swoje..z czasem nawet mieliśmy i kurki i kozy i króliki,indyki,kaczki
Dom okropny..stara wiejska chata z cegły..wygląda jak rudera no ale za tą cene stwierdziliśmy że się przemęczymy..Miesięcznie oszczędności było powiedzmy ok 1500 zł(róznica miedzy opłatami w mieście a tu) Mieszkając tak tutaj ok 5 lat to już fajna suma sie nazbierała.. 5 lat to 60 miesęcy. 60 miesięcy razy 1500 zł to już 90 000. Nadszedł czas na szukanie domku...szczerze to przez te 5 lat ciągle oglądałam ogłoszenia
No i wiedziałam,że w naszych okolicach nic w tej cenie nie znajdę..mąż ciągle mi powtarzał że nie jest ważne gdzie ten dom będzie,ważne że będziemy razem więc szukałam ogłoszeń z całego kraju. Znalazłam dom w woj opolskim. sprawdziłam,czy to nie teren zalewowy i szczęscie że to miejsce nigdy nie było zalane
Nawet w powodzi 1997 roku wiec już byłam uradowana.Mąż zadzwonił do tej babki i umówiliśmy się na oglądanie domu..Jak tylko podjechaliśmy to serce o mało mi nie wyskoczyło z radości a jak weszliśmy do środka to mało nie zemdlałam,takie to były wrażenie,pozytywne wrażenia a nie był to pierwszy oglądany dom.Tu juz wiedziałam że to ten i koniec
Oglądając dom już miałam wizje jak go wyremontujemy,kto gdzie będzie miał pokój itp...Teraz najważniejsze..Babka chciała go sprzedać za 60 tys zł a ja jej mówię że nie mam aż tyle i że płacę gotówką ale dam nie więcej jak 45 tys.Oczywiście ze miałam wiecej ale liczyłam sie z tym ze coś trzeba wyremontować i myślałam też że babka mnie wyśmieje za te 45 tys ale co..warto było bo się zgodziła.
Miało być w skrócie ale chyba mi nie wyszło