@Rossiczka Sama dokładnie nie wiem i miałam przez to dużo strachu. Po wyjściu do miasta, jakieś 100-150m przeszłam i nagle na chwilę zemdlałam ot tak bez żadnego ostrzeżenia, wszystko było dobrze i nagle stało się. S mimo że szedł obok mnie ledwo zdążył mnie złapać abym nie uderzyła brzuchem w beton bo poleciałam do przodu. Rozwaliłam sobie tylko porządnie kolana, jedno z nich nadal jest opuchnięte i ledwo chodzić mogę, do teraz kuleję. Podobno nieźle grzmotnęłam o ziemię, przynajmniej tak S wystraszony mówił.
Z wiadomych przyczyn ze spaceru wyszły nici i musiałam zawrócić, a potem już do końca dnia leżałam obolała i ze strachem czy na pewno małemu nic się nie stało. S musiał mnie nieźle uspokajać. Do tego obudziłam się w nocy i jak mały najzwyczajniej w świecie spał, ja zaczęłam schizować że coś się stało bo pierwszy raz w nocy obudziłam się i nie wiercił się, na szczęście za pół godziny dał pokaz kopniaków aż brzuch podskakiwał.
Dziś poza bolącym, czerwonym i opuchniętym kolanem już jest wszystko w normie.