Witam dziewczyny
anio0 podobnie jak Ty coś nie mogłam znaleźć wątku i się zastanawiałam co jest grane. Podobnie jak Ty też bardzo wcześnie zaczęłam mieć objawy, bo miałam mdłości już kilka dni po owulacji. Wmawiałam sobie, że jestem głupią kretynką i że sobie wkręcam, bo przecież to niemożliwe, żeby objawy wystąpiły tak wcześnie. Miałam poczekać jeszcze kilka dni z testowaniem, ale mój D namówił mnie już w piątek 25 marca i uwierzyć nie mogłam, bo pojawiły się dwie krechy. To było jakoś 12 dni od owulacji.
Według moich obliczeń termin wychodzi mi na 3 grudnia, zobaczymy, czy po wizycie się coś zmieni.
Bardzo się boję jak to będzie, bo poprzednią ciążę straciłam. Miałam mieć termin na lipiec 2016, ale na pierwszej wizycie okazało się, że pęcherzyk jest pusty. Potem kontrolowanie bety i kolejne usg z nadzieją, że ciąża młodsza, ale pomimo, że beta rosła, to pęcherzyk pusty, choć coraz większy. W konsekwencji w 9 tc miałam łyżeczkowanie. Na szczęście moja pani doktor nie z tych co to każą odczekać 3 miesiące czy pół roku z kolejnymi staraniami i powiedziała, że jak porobię wszystkie badania i będzie ok, to możemy zacząć starania od razu. No i jestem w szoku, bo udało się w 2 cyklu starań (od zabiegu do pierwszej @ minęło ponad 6 tygodni, potem kolejny cykl wydłużył się niemiłosiernie aż do 50 dni i ten ostatni był króciutki, bo już w 13 dc miałam owulkę).
Pierwszą wizytę mam 5 kwietnia i cholernie się boję powtórki z rozrywki. Miejmy nadzieję, że moje obawy są nieuzasadnione.
Tak poza tym, to mam już synka, który 28 kwietnia będzie miał 2,5 roku. Też tworzymy trochę rodzinę patchworkową, bo mój D ma już 7 letnią córkę. Ja mam na imię Gosia i mam 35 lat.