zgłupialam jeżeli chodzi o paciorka. mój gin tego nie zleca standardowo. ja miałam zrobione bo chciałam i on właśnie tak robi, że jak dziewczyny chcą to robi, jak nie to nie. u mnie oczywiście wyszło, że mam tego paciorkowca i w ogóle nie wiem co o tym myśleć. mówi, że teraz nic z tym nie będzie robił. antybiotyk dostanę w szpitalu i to jest najważniejsze... ale... no właśnie jest takie ale, że on nie jest co do działania tego antybiotyku w 100% przekonany. mówi, że byl ostatnio w Berlinie na jakiejś konferencji właśnie z tym związanej i Niemcy prowadzą badania odnośnie tego antybiotyku na paciorka i jego wpływu na dziecko. niestety póki co im wychodzi, że w momencie narodzin nie dochodzi do zarażenia dzięki temu, ale po kilku latach pojawiają się problemy z ośrodkowym układem nerwowym u dzieciaków, gdzie był podany ten antybiotyk. narazie nie mogą tego stwierdzić w 100% ale wiele osób się powstrzymuje od korzystania z tego leku. podeszli do tego w ten sposób, że skoro tyle osób ma tego paciorka to nie sądzą, żeby kiedyś było inaczej a nie było problemów ze zdrowiem u większości dzieciaków. teraz zaczynają się problemy po kilku latach i to im dało do myślenia.
sama nie wiem co o tym myśleć. no nic - gin powiedział, że jak by się coś działo to jak będą skurcze to się spieszyć nie muszę do szpitala (w taką pogodę i tak nie wiem jak tam dotrę hehe), a jak wody odejdą to wsiadać w auto i w szpitalu zaraz mówić, że jest paciorek bo taka zasada, że u nas ten antybiotyk się podaje. i bądź tu mądry