ja z moimi rodzicami w zeszłym roku miałam taki numer, że chcieliśmy sie przenieść do mojego rodzinnego miasta, C. miał swój biznes, sam bez wspólników, bo już na to uczulony jest, otworzyć, rodzice wielki dom mają z 200 m jest, mój pokój ma 20, salon 35, reszta tak samo wielka, zawsze mogę do nich przyjechać kiedy chcę, na ile chcę, nie dokładam się do jedzenia, bo nie muszę i nie chcą brać, jak jestem w ciąży i odkąd wiedzą to nawet nic w domu nie robię, są super po prostu, ale w zeszłym roku jak chcieliśmy się tam przenieść i wyremontować nieużywaną część domu, mieć osobne wejście i mieszkanie to "stanęli okoniem" i się nie zgodzili, a ojciec zaczyna mieć problemy ze stawami, hektarowy ogród do obrobienia, młody, silny C. by się im przydał, a teraz jak się mam wynosić na drugi koniec Polski to moja matka dom remontuje i mówi, że na przyszłość jakby któraś z córek chciała mieszkać, pewnie już myśli, że na starość któraś się nimi zajmować będzie i tak by mogło być, gdyby nie ich wtedy sprzeciw, a za parę lat będzie - córeczko wróć bo nie dajemy radę....
dziwni Ci rodzice, może i nas kochają, ale jak już dziecko się wyniesie z domu to już hulaj dusza, a potem na starość kłopot, bo się dzieci urządzą z życiem gdzie indziej, a oni nagle bo straszy to by chcieli żeby któreś z dzieci było w domu... ech,
co do psów, to ja mam kota, ale rodzice zawsze mieli psy, i ich pies teraz ujeżdża psa sąsiada, a jak ja przyjeżdżam z moim groszkiem to on chce dosiadać właśnie kota, tak go sobie pod brzuch łapą zagarnia, ale groch się nie daje
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
i ucieka