Grr... Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.
NIKT mnie tu nie słucha!!! Nie dociera, że to MOJE dziecko.
Rodzice cały czas go noszą albo sadzają sobie na kolanach - siedzą przy stole. Ja rozumiem, że mogą nie mieć siły na tarzanie się po podłodze, ale nikt od nich tego nie wymaga - JA się Frankiem zajmę.
Prosiłam - nie kupujcie jogurtów, kupię sama, bo mają być bez cukru itp.; to nie - Mama szeptem mówi do Taty, że Brat już kupił jogurty i przywiezie je po zajęciach na uczelni.
Wkładają mu na siłę kredki w prawą rękę.
Tato uczy go chodzić. Grrr...
Nie pozwalają mu nic zrobić samemu, nic odkryć, do niczego dojść - od razu go poprawiają i mówią, jak i co ma robić.
Zaraz chyba eksploduję.
A nie mam jak interweniować, bo od rana mam telefony z pracy i co chwilę jakieś nowe zlecenia "na wczoraj". Masakra...:/
NIKT mnie tu nie słucha!!! Nie dociera, że to MOJE dziecko.
Rodzice cały czas go noszą albo sadzają sobie na kolanach - siedzą przy stole. Ja rozumiem, że mogą nie mieć siły na tarzanie się po podłodze, ale nikt od nich tego nie wymaga - JA się Frankiem zajmę.
Prosiłam - nie kupujcie jogurtów, kupię sama, bo mają być bez cukru itp.; to nie - Mama szeptem mówi do Taty, że Brat już kupił jogurty i przywiezie je po zajęciach na uczelni.
Wkładają mu na siłę kredki w prawą rękę.
Tato uczy go chodzić. Grrr...
Nie pozwalają mu nic zrobić samemu, nic odkryć, do niczego dojść - od razu go poprawiają i mówią, jak i co ma robić.
Zaraz chyba eksploduję.
A nie mam jak interweniować, bo od rana mam telefony z pracy i co chwilę jakieś nowe zlecenia "na wczoraj". Masakra...:/
Ostatnia edycja: