reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

GRUDNIOWE MAMY 2010 :) wątek główny!

Grr... Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.
NIKT mnie tu nie słucha!!! Nie dociera, że to MOJE dziecko.
Rodzice cały czas go noszą albo sadzają sobie na kolanach - siedzą przy stole. Ja rozumiem, że mogą nie mieć siły na tarzanie się po podłodze, ale nikt od nich tego nie wymaga - JA się Frankiem zajmę.
Prosiłam - nie kupujcie jogurtów, kupię sama, bo mają być bez cukru itp.; to nie - Mama szeptem mówi do Taty, że Brat już kupił jogurty i przywiezie je po zajęciach na uczelni.
Wkładają mu na siłę kredki w prawą rękę.
Tato uczy go chodzić. Grrr...
Nie pozwalają mu nic zrobić samemu, nic odkryć, do niczego dojść - od razu go poprawiają i mówią, jak i co ma robić.

Zaraz chyba eksploduję.
A nie mam jak interweniować, bo od rana mam telefony z pracy i co chwilę jakieś nowe zlecenia "na wczoraj". Masakra...:/
 
Ostatnia edycja:
reklama
Biedna Milusia, kruszynka kochana :* Sarka jak o niej piszesz to mi sie serce kroi..
Ja zrobila chlopakom porzadek w szafkach i płakałam z bólu..Tak mnie keegosłup boli, przestaje troche jak na ziemi leże..MASAKRA!!!
Gosia ja tez u niego kupuje!!! Jak musze kupic cos czego on nie ma to normalnie mnie ściska w dołku. On mi wycina takie kolczyki jakie chce ( w ramach rozsądku oczywiście), szybko, sprawnie i z gratisem ;-) Mam go na FB ten sklep i fajne rzeczy tam sie dzieja i wystawia fotki prac klientów :-)
 
ewa- przymknij oko na to- to twoi rodzice- Ciebie wychowali na fajną osobę to i Franka nie zmienią w diabła, bo że Franek demolka to wiadomo

ty się o jogurty kłócisz a ja - nie dalej jak 3 dni temu, będąc u rodziny już po fakcie słyszę taką oto historię : "Ania słuchaj daję Mikusiowi kostkę czekolady a on tak chodzi pokoju i mówi mniam mniam":-D" No się nie dziwię pierwszy raz czekoladę je..heheheh żyje? żyje :)
 
To nie chodzi o robienie krzywdy czy coś takiego. Wkurza mnie niekonsekwencja. Rodzice non stop narzekają na swoich rodziców, którzy wtrącali im się w wychowanie dzieci. Setki razy słyszałam - my takiego błędu nie popełnimy! I co? I kicha. Proszę, mówię, tłumaczę - groch o ścianę.

Poza tym ja mam dość dominujący charakter i jak coś jest nie po mojej myśli, to się wkurzam momentalnie ;)

***
A jeszcze poza tym to chyba zaraz zasnę na stojąco... Tragiczna pogoda...
 
ewa nie to aż tak źle z moimi rodzicami nie mam hehe mój ojciec ganial za młodym po podłodze bo powiedziałam, że dziecko ma się rozwijać, a nie być noszone. co nie zmienia faktu, że wybawili mi go straaaasznie i teraz zrobił się mały potworek z mojego aniołka po wakacjach w Pl. co do jedzenia to ja twardo powiedziałam, że będzie Mikołaj jadł na co ja pozwolę i tak sobie to wzięli do serca, że jak potrzebowałam coś do małego to sama sobie musiałam biegać do sklepu bo się bali, że kupią coś złego hehe no ale to moi rodzice. do dzisiaj pamiętam jak się użerałam z teściem jak tu do nas przyleciał we wrześniu... masakra. też go tylko nosił, trzymał i w ogóle. codziennie tu na to narzekalam, a dziewczyny mi mowily, ze mam się nie stresować bo to kilka dni i szybko minie hehe ale nie da się nie stresować i dokładnie rozumiem co czujesz. do teścia to ja mogłam gadać jak do słupa, że ma zostawić to dziecko w spokoju, żeby się pobawił, a on swoje.
no moi rodzice też święci oczywiście nie są bo cały czas by go uczyli chodzić, ale w końcu też do nich dotarło, że jak przyjdzie na niego czas to sam stanie i pójdzie. ale trochę to trwało :-D
 
U nas nie jest jakoś tragicznie - choć może to tak wygląda po moich postach ;) Rodzice jednak pytają, jeśli chcą dać Frankowi coś do jedzenia. I zazwyczaj słyszą: nie ;) Bo nie ma przekąsem między posiłkami. Z jedzeniem to mam większy problem u Teściów, bo Teściowa ma jakieś straszne parcie na to, żeby Franek jadł WSZYSTKO. Nie jestem w stanie tego zrozumieć...:/

Teraz Mama biega z Puckiem za piłką, więc jest fajnie. Ale np. jak przed chwilą Franek podszedł do mnie, usiadł obok na kanapie i zaczął się bawić moim cienkopisem - grzecznie siedział, dobrze nam się razem "pracowało", to Mama podeszła i go wzięła, żeby mi "nie przeszkadzał" - a on w ryk, bo chciał chwilę ze swoją Mamą posiedzieć. A przecież nie przeszkadzał. No i dziecko jest zdezorientowane.

Taka jedna drobna irytacja może zaważyć potem na całym dniu...

Ale pogadałam chwilę z Mężem i już mi trochę weselej ;)
 
Ewa dużo siły i cierpliwości życzę. U nas podczas weekendów u teściów jest podobnie. Tylko ja się trochę mniej tym już przejmuję. Zje coś między posiłkami - trudno. Nie umrze od tego. Pilnuję tylko, żeby nie dostawała rzeczy zabronionych. Resztę odpuściłam, bo nie będę toczyć wojen. Zresztą teściów mam super i już :biggrin2:.
Sarka zdrówka dla malusi. Dobrze, że postawiłaś się u lekarza - mają obowiązek Cię przyjąć i koniec!
Olcia u nas w niedzielę był podobny problem - młoda tak była rozdrażniona i płaczliwa że musiałam z nią wyjść z kościoła:crazy:.

Luśka nie do końca jeszcze odpieluchowana - i pewnie długo jeszcze nie będzie. Doczytałam, że to częste sikanie może wynikać z nierozwiniętego do końca pęcherza, a ja nie wyobrażam sobie, żeby przez najbliższy rok mój tata wysadzał ją co 40 minut bo sama bym tego nie wytrzymała :zawstydzona/y:. No i jestem w kropce.
 
Witam popołudniem:sorry2:

Moje szaleją od rana:crazy: a Martynka raczyła dziś spać raptem 45min ale na spacerku który i tak nie długo trwał może 5 minut dłużej od jej drzemki:eek::baffled: bo u mnie na dworze taka zimnica że zaczęłam przymarzać do wózka:eek::crazy:

Na 16.00 mam do chirurga z tym guzkiem Martynki :confused: przyznam szczerzę że trochę się boję :-(bo coś ostatnio na bb dużo tych złych wiadomości jest :no: mam nadzieje ze nas to nie będzie dotyczyć:confused:
 
reklama
thinka a może Lusia jest po prostu póki co zafascynowana nocnikiem i dlatego tak często woła? może z czasem to się unormuje... jak moja siora z rodzinką do nas przyleciała to mała też co chwile wołała, że chce siku bo chciała na kibelek usiąść :-D śmiali się, że chyba jej się nasza łazienka podobała (bo w tamtym mieszkaniu była rewelacyjna-nie da się ukryć hehe) i dlatego nawet pamiętała, żeby wołać... wrócili do domu i już nie było tak fajnie i znowu przestała wołać... ale ogólnie chodzi mi o to, że jak będzie ten nocnik normą to znudzi jej się myślenie o sikaniu co 40 minut i nie będzie tak często potrzeba jej sadzać...

a co do rodziców. wczoraj z moją mamą się pokłóciłam bo o ile w wychowanie młodego wie, że ma się nie wtrącać to nie potrafi uszanować kilka innych naszych zwyczajów, zachowań itd. chodzi np. o kościół. toczymy wojnę bo ja tu nie chodzę co tydzień i wcale nie chodzi o to, że nie wierzę czy coś bo dopóki był polski ksiądz to chodziliśmy, ale tych irlandzkich mszy to ja nie lubię, poza tym jak nie mam czasami samochodu w niedziele, a leje i wieje to nie mam zamiaru wyciągać młodego specjalnie bo to akurat niedziela, a mamy tam 20 minut pieszo. jak jestem w Pl to idę zawsze, tutaj przy okazji spaceru też sobie wchodzimy na chwilę do kościoła, ale nie chce, żeby mi ktoś narzucał, że muszę bo nie jestem dzieckiem i to jest mój wybór. mama tego nie potrafi zrozumieć, caly czas marudzi, że nie tak nas wychowała, że mamy chodzić w niedziele do kościoła i koniec! tak jak by na tym świat się kończył. to że uważam, że jestem porządną osobą, nie palącą, nie pijącą, dbającą o rodzinę itd. to się nie liczy jeśli nie idę do kościoła. przykro mi z tego powodu. ja naprawdę wolę być taka jak jestem i wchodzić sobie tak jak teraz wchodzę, a nie chodzić tam na pokaz bo trzeba. nie jestem do tych irl mszy przekonana i nie będę robić nic na przekór sobie. czasami się zastanawiam czy moja mama by nie wolala mieć córki, która by miała wszystko gdzieś, kradła, pila i co tylko, byle by chodziła do kościoła - poważnie. bo właśnie tacy ludzie niektórzy lecą co tydzień.
 
Do góry