A no wlasnie... moze goraco to nie az tak bardzo, okolo 25 stopni bylo, kurcze pokoje klimatyzowane wiec zawsze moglam sie schowac... moja rodzina uparla sie, zeby zasuwac codziennie do restauracjii.. widok i zapach miesa wzbudzal we mnie trzesawki i wymioty.. konczylo sie na tym, ze zamawialam jakas lekka salatke, ktorej i tak nie moglam potem zjesc do konca bo wszystko mi smierdzialo... w samolocie pierwszy raz rzygalam, a drugiego dnia wybralismy sie na wycieczke na sasiednia wyspe, na Formentere, plynelismy jakas lajbą kurde paskudna, bujalo jak nie wiem a ja ponad godzine spedzilam w jakims obskurnym wychodku ledow stojac na nogach, bo nawet nie mialam czego sie przytrzymac a jak tak buja to trafic do kibla (delikatnie powiedziane) wymiotami nie jest latwo :/
Corcia byla baardzo absorbuja, wiedzialam ze tak bedzie ale akurat przykleila sie do mnie i tak zesmy sie snuły razem :/ Poza tym wszyscy uwazali, ze marudze, ze ciagle narzekam, placze i jestem nie do zniesienia a ja sama siebie nie poznawałam.. jasne, ze bylo kilka milych chwil, ale wczoraj jak wracalismy z lotniska to co pare km. wymitowałam znowu.. ech koszmar... Wiecie co taka jedna kwestia mnie nurtuje.. przed wyjazdem poprosilam wszystkim delikatnie i szczerze, zeby nie zabierali jak moga ze soba jakis drazniacych perfum bo mi to przeszkadza.. oczywiscie moja mama i je kolezanka musialy codziennie sie psikac jakas nowa porcja perfum albo chodzily do perfumerii skad przychodzily wypsikane tak, ze kolejna pol godziny spedzalam wiszac nad sedesem.. ja to jak szlam to jakiejs znajomej, ktora byla w ciazy to nigdy nie uzywałam zadnych zapachow ani balsamow do ciala bo wiedzialam, ze moze to przeszkadzac i swojego chlopa tez pilnowałam, nikt mnie nie musial o to prosic... nie rozumiem tego, tym bardziej, ze delikatnie poprosilam a i jedna i druga maja po kilkanascie flakonow drogich firmowych perfum i mozna wybrac cos delikatniejszego