Cześć i czołem!
Wrócę jeszcze do wczorajszego tematu nie-chrzeczenia, bo dopiero dzisiaj udało mi się poczytać bb.
Elena- ja do komunii szłam, ale w szkole miałam przesrane, bo do kościoła nie chodziliśmy. Dzieciaki strasznie dokuczały - komentarza, że pewnie "kocia wiara" jesteśmy i tym podobne. Najgorsze były te z bardziej katolickich rodzin
No ale ja mieszkałam na wsi, więc może w mieście te 20-parę lat później nie będzie tak źle.
Sarka - święta obchodzimy, ale bez pasterki oczywiście
To jest bardziej tradycja rodzinna i chodzi o wspólne zwyczaje - wspólne lepienie uszek, wkładanie do jednego pieniążka, itp - niż o element religijny. Dzielenie się opłatkiem też ma wymiar rodzinnego zbliżenia, a nie dzielenia się ciałem Chrystusa.
A co do ubierania - to u nas zimny chów. Ida wczoraj była na spacerze ubrana tak, jak po domu (body z długim+śpiochy) + kocyk na wszelkie wypadek. I w ogóle uważam, że ten, kto wymyślił
śpiochy powinien dostac nobla. Spodenek nie lubię, bo z rajtkami to są już dwie warstwy - czyli za dużo, a ze skarpetkami - oznacza gołe do łydek nogi. A przy śpiochach nic sie nie podwija, nie da się nic zrzucić - dla mnie bomba.