Melduję się. Dziś bardzo intensywny dzień, bo stwierdziłam, że najwyżej urodzę;-) Rano zakupy z męzem. Kupowaliśmy spożywkę, bo on jakoś sam nie potrafi się za to zabrać i szukaliśmy butów zimowych dla niego. Jak w końcu znalazł, to nie mógł się zdecydować i kupił dwie pary! Myślałam, że ze śmiechu padnę;-) Potem pojechałam do szpitala na KTG. Po powrocie chwilkę posiedziałam i na zakupy z mamą i siostrą. Efekt taki, że prezent swiąteczny dla chrześniaka kupiony. Ale dalej postępów brak, a miałam nadzieję, że coś się rozwinie i te moje skurcze z KTG jakoś się wzmogą;-)
W nocy przeprowadziłam eksperyment naukowy. Czułam jak maż ściąga ze mnie kołdrę i zastanawiałam się, jak daleko ściągnie. Odkrył mnie całą. Na szczęście zaraz się zorientował, przykrył mnie z powrotem i nie musiałam walczyć o te kołdrę;-) Jak myślicie jakie było jego tłumaczenie rano? Pomyliły mu się strony! Bo niedawno zamieniliśmy się stronami łóżka i on był przekonany, że jest na drugiej;-)