och to super że u Wiolci układa się tak jak się należy
a ja spać nie mogę... zasnęłam coś około 24 zbudziłam się o 2! przeleżałam do 3.30 i już wstałam, męża sennego wypuściłam do pracy, teraz zaczekam az wstanie córcia i cały dzień będę miała pod znakiem zapałek w oczach... w ogóle czuję jakiś przypływ energii, mam jeszcze trochę ponad tydzień do cc, ale już widzę że mój organizm tak jakby szykował siły, może wszystko zainicjować wcześniej...
całą niedzielę przesiedziałam na opowieściach z porodówek październikówek i listopadówek... może dlatego nabieram poczucia coraz bardziej że to już tuż tuż, no ale pewna jestem że raczej nie urodzę tak jak nikusia w domu... trochę mnie przeraża szpital te 5 dni spędzone po cc bez widzenia się ze starszą córcią, a ona tak jakby przeczuwała długie rozstanie - o nasze pierwsze az tak długie nigdy nie zostawiłam jej dłużej niż na jeden dzień... ciągle do mnie się przytula i robi słodkie minki, z drugiej strony wiem że gdyby nawet ją wpuszczono ukradkiem do sali to bym miała jeszcze gorzej bo nie umiałabym już chyba jej puścić... ech nie wiem jak to będzie ale już teraz czuję że sercem obydwie te istotki tak bardzo kocham że nie potrafiłabym wybrać z kim mam zostać... dobrze że to tylko parę dni, ale jak nic będę ryczeć z tęsknoty za mężem, za córcią za domkiem i jedyną pociechą będzie to maleństwo które już niedługo będzie ufnie się wtulać we mnie...
a wczoraj, tzn w sobotę, to już przedwczoraj... byłam u koleżanki ma dwójkę dzieci z różnicą 1rok, powiem że póki młodszy chłopak spał to mówiłam sobie w duchu "no nie jest tak trudno przecież z tą dwójką", ale jak się zbudził i zobaczyłam "rozdwajanie się" jej pomiędzy synkami i ... przestraszyłam się, że mnie też to czeka, ale odwrotu nie ma, hehehe pod koniec wizyty stwierdziłam że jednak dam radę, jak ona dała radę z dziećmi o tak małej różnicy to u mnie jest trochę większa 2,5roku będzie lepiej...
a tak w ogóle chyba nie śpi mi się, bo wiem już na pewno że zmieni się mi pracodawca, no i nie wiem jaki los mi zgotuje ten nowy, bo go wcale nie znam...
dobra to nie zanudzam od rana,życzę miłego dzionka
ach mamolka chyba w sobotę miała być na koncercie, a wczoraj się chyba też nie odzywała, nie wiecie jak poszło? nie podziałała na nią czasem pełnia?
kciuki za wszystkie stojące na progu rozwiązania (ewentualnie IP) no i jak najmniej bolesnych skurczy tym wciąż oczekującym końcówki