Witam,
mała śpi więc mam chwilkę :-)
starałam się poczytać co u Was ale dużo tego...
Przede wszystkim dzięki za gratulacje i również GRATULUJE kolejnym rozpakowanym :-)
Mamuśka gratulacje wielkie, a czymu miałaś ciężki poród? Dzielna jesteś, szacuneczek!!!
No może okaże się, że w sumie był standartowy, ale nie tego się spodzewałam...
Przede wszystkim byłam padnięta po niedzieli która była dość aktywna i boląca już od 17... Jak zbliżała się północ to zaczeły mnie łapać od razu dość regularne skórcze ale nie byłam wciąż na 100% pewna czy to to czy nie to bo w koncu pierwszy raz rodzę a wody mi nie odeszły. Postanowiliśmy z mężem jechać do szpitala, gdzie usłyszałam że skoro już jest po terminie to na pewno to to już jest poród. Do 5 męczyłam się bez niczego... bo dopiero o tej porze dali mi oxytocynę. Na porodówce to ja tam żygałam i mdlałam co jak się dowiedziałam to jest niby naturalne dla porodu. Nogi mi się telepały ze zmęczenia i nie umiałam ich opanować. Na różne sposoby próbowaliśmy pomóc dzieciątku wyjść na ten świat, ale dzidzia była oporna... tylko czarne włoski było ze mnie widać... W międzyczasie jak wstawałam z klęczek i mąż i położna mi pomagali w tym to wyrwał się welflon... no i szybka akcja żeby kolejny welflon zakładać...
Koło 10:30 położna posłała po lekarza bo dzieciątko ani drgnie... no i trzeba mu pomóc wyjść... Tak więc lekarz podczas skurczy i mojego parcia "kladł mi się na brzuch" żeby małą pocisnąć... na dodatek okazało się że mam za słabe skurcze bo tylko 2 parcia na skurcz... W pewnym momencie podczas parcia zaczeła mi lecieć krew z nosa i gdyby mojego męża nie było to nie wiem co by się stało, bo nikt oprócz mego chłopa nie widział tego krwotoku... no i akcja bo trzeba mnie zbadać co się dzieje czy się nie wykrwawie... Na szczęście szybko sytuacja została opanowana i w końcu udało się te 4050g wypchnąć na ten świat.
Prawda jest taka, że moja lekarka przez to że prawie nie robiła USG to chyba przeoczyła że powinnam być zakwalifikowana do cesarki ze względu na to że dziecko jest takie duże a to jest mój pierwszy poród - takie są zwyczaje w Wodzisławiu Śl. o których moja lekarka powinna wiedzieć bo też pracuje tam.
No ale co przeszłam to moje i dobrze że już wszystko za mną. Szwy zewnętrzne też już mam zdjęte więc komfort życia zaczyna po woli wracać do normy - nie licząc niewyspania, bo mała co noc to mi robi niespodziankę... ruletka to jest i nigdy nie wiem jakiej nocy się spodziewać.
3mci się i powodzenia jeszcze tym nierozpakowanym... obym Was nie przestraszyła... W końcu i tak poród się kończy i większość bólu znika a dziecinka w końcu jest przy Was :-)