reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

grudniowa marcówka :)

martencjo, jaka twoja córacia już duza i taka dorosła! ma już 3 miesiące - ale zleciało!!! gratuluję pierwszego spacerku :-)
 
reklama
Zebro przytulam cię mocno!!!! Pogłaszcz Maleństwo w brzuszku i pozdrów Córeczkę!!!
moz-screenshot-6.jpg
moz-screenshot-5.jpg

A my po kolejnych kontrolach w Olsztynie.Badanie słuchu wyszło o.k. Mamy jeszcze jedno w czerwcu.No i byliśmy na tych rehabilitacjach... Pani doktor stwierdziła u Malutkiej asymetrie ciała, tzn. jak leży wygina się w literkę C, no i ma niewielkie wzmożone napięcie mięśni.Mówiła,że niby każdy wcześniak tak ma i że porostu trzeba korygować.
Mamy zalecenia rehabilitacji metodą Vojty. Byliśmy na spotkaniu w Olsztynie z jednym rehabilitantem,ale on nam pokazał tylko kilka "sztuczek" jak np. nosić Maleńką by układał się symetrycznie itp.Na rehabilitacje mamy zgłosić się do miejscowości obok nas gdzie mamy tylko 16km,a nie 130km jak do Olsztyna,bo wiadomo rehabilitacje to coś regularnego i wymaga oka specjalisty.
Czytałam o tej metodzie,podobno skuteczna,ale obciążająca też psychicznie matę i dziecko...Boję się troszkę ale wiem,że moje nastawienie do tych rehabilitacji jest bardzo ważne bo decyduje też o jej skutkach...
Po świętach mamy spotkanie,zobaczymy jak pójdzie,a na razie zmuszamy Malutką do prawidłowego leżenia i trzymania prosto główki.Nie jest to łatwe,denerwuje się,mu chyba troszkę też bo popłakuje przy tym,ale trzeba być wytrwałym...
Trochę też nam brzuszek dokucza,najpierw były zaparcia teraz kpa się rozwodniła i zrobiła zielona :baffled: Podobno problemy z trawieniem mogą być też przez to wzmożone napięcie mięśni... zabieramy się więc do roboty by pokonać kolejne przeszkody.Musimy dać sobie radę!!!Choć czasem bywa trudno .
Pomarańczka ma już ponad 4kg :-)
 
Martencjo cieszę się, że badania sluchu wyszły w porządku! Co do rehabilitacji metodą Vojty, to przeszlismy przez to (jesli można to tak nazwać...), bo byłam tylko na 3-4 spotkaniach... nie wytrzymałam, nie potrafiłam zadawać Wice bólu, tak strasznie przy tym płakała... Wtedy zaczęłam się mocno nad tym zastanawiać i stwierdziłam, że kiedy tak płacze, to nie może rozluźnić mięśni, tylko coraz bardziej się napina (tak na mój zdrowy chłopski rozum), no, ale to tylko moje przemyślenia... podobno ta metoda działa...
Znalazłam wtedy tzw. Ośrodek Wczesnej Interwencji, gdzie stosowano metodę NDT-Bobath, poczytaj, może Cię zainteresuje :)
Przede wszystkim Wika była rozluźniona i zachwycona swoją terapeutką :) Rehabilitowałyśmy się długo, ale na tyle skutecznie, że prześcignęła w rozwoju rówieśników urodzonych w terminie... :) Wtedy zakończyłyśmy rehabilitację..

Trzymam za Was kciuki, bo jeszcze długa droga przed Wami

Ściskam!
 
Trafiłam na Martencje przez zdjęcie :-) Pomarańczki. Jak przeczytałam opis, ... ale się uryczałam. Wróciły moje wspomnienia. Urodziłam Michała przez cc bo na oddziale zabrakło leków na ciśnienie i które ratowały mnie przed wcześniejszym podrodem. Nie dostałam leku wieczoram i rano a o 9.00 rano miałam już stan przedrzucawkowy. Michał po porodzie dostał zapalenia płuc i spadł mu cukier. On prawie umierał, lekarze szukali miejsca na jakimkolwiek OIOmie a ja patrzyłam jak sinieje, ledwo oddycha i patrzy prosto na mnie i myślałam, że żegnam się z dzieckiem.(TEGO NIE ZAPOMNĘ NIGDY!!) Potem okazało się, że ma wrodzone płaskostopie, duże napięcie mięśniowe, niedoczynność tarczycy, najprawdopodobniej nie słyszy itd itp. Każdego dnia walczę o normalność, pokonuje wszytskie przeszkody. Teraz leży w szynie Koszli, czeka na operacje na stopy, SŁYSZY, rehabilituje go metodą Vojty. Jeden jego uśmiech wyzwala we mnie energie żeby wszystko pokonywać i liczyć że będzie dobrze. Jak czytam o Pomarańczce to mam ochote jej mamę poznać i przytulić za to że tyle przeszła i ma taką słodką kruszynę. Nooo i tak się uryczałam że ledwo pisze ... a napisałam prawie nic z tego co przeszłam i czuje jak czytam takie historie BUZIAKI
 
Witaj Mamo Michałka!!!Cieszę się,że nas "znalazłaś" :-) Twój synek jest także bardzo dzielny jak każdy wcześniaczek a twoje przejścia... aż mnie ciarki przechodzą jak sobie pomyślę co musiałaś czuć :-( Walka o dziecko jest moim zdaniem niesamowitą walką i my ją wygrałyśmy!!!!:tak:Jak czytam historie innych wcześniaczków,jak widzę w telewizji Maleństwa w inkubatorkach... wtedy wszystko wraca,rozumiem Cię o czym piszesz. Najważniejsze to być przy naszych dzieciaczkach blisko najwięcej jak się da.Życzę wytrwałości i zdrówka!!!Przytulam cię mocno!!!J
Zebro kochana z tą Vojtą u nas też fatalnie :-(tzn. też mam okropne uczucia jak ćwiczę z Karolinką.Zaczęłyśmy dopiero od tego poniedziałku,ale motają się we mnie przeróżne uczucia.Metoda o której piszesz jest na pewno super.Jeszcze poprobuje troszkę Vojtą,ale jak będzie dalej jak do tej pory to tez się przerzucę.Piszesz,ze długo się rehabilitowałyście,czyli jak długo?A Wikusia na zdjęciu taka duża :tak:ładna dziewczynka.

Pozatym to u nas nie najgorzej.Karolcia nam rośnie i jesteśmy z niej tacy dumni.Ma już 5100kg :-D Gada już po swojemu i daje nam małe wielkie radości.Od kilku tygodni pomarańczka uśmiecha się do nas świadomie.A pierwszy uśmiech odwzajemniła przy zmienianiu pieluszki o piątej nad ranem...:-D nachyliłam się wówczas żeby szeptać pieszczotliwe słowa a ona spojrzała na mnie i uśmiechnęła się patrząc prosto w oczy.Aż mnie zatkało...i łzy mi poleciały ze wzruszenia.
 
Martencjo rehabilitowałam WIkunię rok czasu, a potem, przez koleny rok, co miesiąc jeździłyśmy jeszcze do tego "Ośrodka Wczesnej Interwencji" na kontrole, potem miała kontrolę raz na pół roku i potem w 4 i 5 roku życia po jednej, ale to wszystko zalezy od tego jak dziecko się rehabilituje, więc ten rytm spotkań dopasowany jest indywidualnie... Ja byłam bardzo zadowolona z tej poradni, bo tam była opieka całościowa, obejmowała neurologa, psychologa, logopedę i rehabilitantkę, każda z tych wizyt była długa, około 45 minut do godziny...

Wikunia duża, bo ma już 6,5 roku :) Jest dla mnie dowodem na to, że nawet po ciężkich komplikacjach może być wszystko w porządku...

Teraz jest trochę ciężko, bo zaczeła być bardzo zazdrosna o przyszłe rodzeństwo, mówi, że niedługo przestaniemy ją kochać i że nie będzie już najważniejsza... Dużo z nią rozmawiam i tłumaczę, ale ciężko jest...

Cieszę się, że doczekałaś się już pierwszego świadomego uśmiechu, cudowne uczucie! :) A Pomarańczka też już całkiem duża :))

Ściskam Was bardzo mocno!!!
 
Martencja ja też rehabilituje Michała metodą Vojty. Ciężko mi to przychodzi bo efekty widze wtedy jak "przycisnę" Miśka i 3 razy dziennie ćwiczę bez obijania. Wyzwala to jakieś instynkty sadystyczne bo nie wiem jak to nazwać. Michał drze się tak, że głowa boli, aż mi w uszach dzwoni. Czasami dostaje takiego ataku nerwa, że zasysa powietrze i w kaltce robi się wklęśnięcie jak moja pięść. Czasami nawet zwymiotuje. Taka jest reakcja na unieruchomienie i wywoływanie odruchów których dziecko nie ma zwyczaju wykonywać. Wiem, że nie zadaje bólu ale ten placz jest taki jak bym dziecko ze skóry obdzierała. Za to jak zrobi "coś nowego" co wcześniej było nie osiągalne to wiem, że mam nagrodę za te męczarnie (i ja i Michał). Przyznam się jednak że ciesze się jak z jakiś powodów nie muszę ćwiczyć chociaż jeden dzień, raz na kiedyś bo to jak święto dla mojej psychiki.
Życze dziewczyny wytrwałości !!! Żeby te męki w przyszłości zaowocowały.
 
reklama
Właśnie dlatego ja nie dałam rady... wolałam nauczyć się jak pielęgnować dziecko, żeby bez płaczu i tego typu historii, wypracowywać prawidłowe odruchy i nawyki... Wiem, że na każde dziecko działa coś innego i wszystko zależy od przekonań rodziców i terapeuty, ale ja nie dałam rady i skorzystałam z innej metody...
 
Do góry