O rety!!!!Mamo Michałka ja mam też takie sadystyczne odczucia gdy muszę ćwiczyć Karolinkę.Jednak przez minione 12 dni nie musiałam tego robić choć psychika moja wcale nie odpoczywała...
Po dwóch poronieniach powinnam się nauczyć,że w życiu nie ma tak łatwo jak sobie człowiek zaplanuje,jednak kolejny raz zadałam pytanie-dlaczego????
29 kwietnia zaplanowaliśmy uzupełnienie chrztu Karolinki.Czyli chrzestni kościółek i imprezka. Rano nakarmiłam Malutką i oddałam w opiekę męża i poszłam przygotowywać jedzenie do kuchni.Po paru minutach mój M. zawołał mnie mówiąc,że Karolinka się dziwnie zachowuje... Przybiegłam do pokoju,a Maleńka miała sine usteczka i postękiwała sobie mrużąc oczka :-(
Zmierzyłam jej temperaturę miała wówczas 37,8.Zadzwoniłam do naszego lekarza,ale nie mógł przyjechać bo akurat przyjmował dyżur w szpitalu.Powiedział,że możemy przyjechać za godzinkę.Zmierzyłam jeszcze raz gorączkę i była 38,3... zadzwoniłam jeszcze raz,kazał podać czopek.Po 20 minutach sprawdzam i aż mi dech zaparło
39,5 stopni!!!!! To jak szybko się wtedy ubieraliśmy nie można opisać.W szpitalu byliśmy po paru minutach.Lekarz nas przyjął od razu.Zbadał i nic nie stwierdził,bo drogi oddechowe czyste,więc powiedział,że musimy zostać na badania.
Pobrali mocz i krew (o zgrozo te kłucia były najgorsze :-( ).Czekaliśmy tuląc cały czas mała Pomarańczkę która była taka inna,na półprzytomna :-( to była straszne...
Gorączka spadała do 37,7 stopni by za dwie godziny znowu powrócić na 39,6.... Podali Maleńkiej kroplówkę i antybiotyk oraz czopek.Tak bardzo się bałam.Gorączka skakała cały czas.
Ogólne badanie moczu wyszło złe,więc lekarz się domyślił,że to może być bakteria.Na wynik posiewu krwi i moczu trzeba było czekać dwa dni... Czekaliśmy więc,na szczęście gorączka już tak wysoka nie wracała.Antybiotyk który kazał zastosować lekarz był trafiony.Wynik posiewu moczu wykazał bakterie Ecolli na szczęście posiew krwi wyszedł dobrze czyli bakteria nie poszła dalej...
Każdy kolejny dzień przynosił poprawę.Ciężko było w tych czterech ścianach,ale wiedziałam,że muszę to znieść dla Karolinki,że jej zdrówko jest najważniejsze.Tylko serce bolało gdy kuli Maleńką a ja stojąc za drzwiami zabiegowego nie mogłam nic zrobić... Przyjeżdżał codziennie M. który nas dzielnie wspierał.Kochanego mam męża.
Na koniec nasz lekarz zrobił Karolince badanie czy nie ma wady układu moczowego,czy siusiu się gdzieś nie zatrzymuje.Na szczęście wyszło wszystko o.k.
no i posiew jałowy tez wyszedł :-)
Tak mi dobrze gdy jesteśmy już w domu.Tylko chrzciny musimy przełożyć na wrzesień bo chrzestna wyjeżdża jutro na 3 miesiące do Anglii...
Tak widocznie miało być... Tylko dlaczego?Dlaczego w takiej chwili gdy mieliśmy być blisko Boga?
Może znajdę kiedyś odpowiedź a to pytanie.Choć dziś dziękuję Mu wciąż za naszą Karolinkę i dziękuję,że wyzdrowiała to czasem boje się świadomie wypowiadać słowa:
"...bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi..."
Tyle się wypłakała przez te kłucia,jak mam znów wrócić do ćwiczeń i powodować by płakała
:sick: choć wiem,że to dla jej zdrowia...