sluchajcie a ja tak sie nieco wyspalam, ile ja dziś rzeczy zrobiłam to szok.
coprawda niedziela, ale ja mam to w tak zwanej dupie, wiec umylam z jackiem podlogę na werandzie. ale to nie umycie mopem, bo jeszcze od fugowania nie byla myta, zatem na kolanach, taką szczotką, pożniej mopem zebrac wode, i na czysto pozniej mopem z plynem jechalismy. az narobilam sobie odcisków. pozniej z malą się bawiliśmy i chodziliśy po werandzie, ona lapała koty. tak bylo cieplutko, ze w bluzeczkach tylko. pozniej odkurzalam i sprzątałam samochod, wycierałam kokpity, bo normalnie takie zasyfione po zimie, ze szok. ile piachu w samochodzie, ze piaskownice by się usypało chyba. pozniej postanowilam, ze umyje samochod. to moj mi troche pomogl, ale marudzil jaki to on zmeczony. ale za to stał z hesią w wozku i co chwile robił rundke wkoło domu. bo na wioske nie wyjdzie, bo to za daleko.
umylam wycieraczki, pozniej trzepałam dywaniki z werandy, wyczesywałam mojego kundello, prałam posciel, narzuty na łóżka,
normalnie przez caly tydzien tyle nie robie, bo nie mam nigdy sily.
aha, a pozniej się zabralam za prasowanie, ale nie skonczylam, bo Hesiu już się pokładał i trza bylo iść kąpu kąpu.
teraz spi, ja idę się kąpać, i kończe prasowanko.
jutro pewnie bede znowu nie do zycia, bo wstane z kurami i Helenką