reklama
Rozwiązanie
Miałam jedno cc na staszica i jedno na jaczeswkiego, wolę jaczewskiego
Na staszica opieka taka sobie i jak się dowiedzieli że lekarz prowadzący jest skąd indziej to dramat
Na staszica opieka taka sobie i jak się dowiedzieli że lekarz prowadzący jest skąd indziej to dramat
Zuza30
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 20 Czerwiec 2020
- Postów
- 10 012
podobno tak ma być aż do kwietnia niestety, ale mam wrażenie, że oni sami jeszcze nie wiedzą.Też w sumie jestem ciekawa bo termin na 03.03.21. Wizytę u mojej ginekolog (lekarz tego szpitala) mam w ten piątek więc podpytam i jak coś dam znać .
reklama
- Dołączył(a)
- 29 Grudzień 2020
- Postów
- 4
Super, w takim razie czekam na informację [emoji3526]
Pozdrawiam [emoji6]
Na wizycie doktorka potwierdziła, że są obecnie w trakcie renowacji oddziału, ale że jak by ktoś przyjechał na "już teraz" to nie odeślą. Nie wiem co to miało znaczyć? W sensie że jak przyjadę z 8cm to mnie nie odeślą? Ale jak już z 2cm to nara? W każdym bądź razie, z racji że mój poród jest przewidziany na 03.03. to doktorka kazała się tym na razie nie przejmować i powiedziała że sytuacja szpitala w każdej chwili się może zmienić i że porozmawiamy na ten temat na kolejnej wizycie... Czyli że 05.02... Trochę lipa bo nie wiem na jaki szpital mam się szykować... Czyli moją torbę szpitalną jak na razie muszę zaopatrzyć we wszystko...
A ty kiedy rodzisz?
U mnie dopiero początki [emoji3526] i dlatego chciałam się trochę sugerować "dostępnością szpitala" przy wyborze lekarza [emoji846]Na wizycie doktorka potwierdziła, że są obecnie w trakcie renowacji oddziału, ale że jak by ktoś przyjechał na "już teraz" to nie odeślą. [emoji849] Nie wiem co to miało znaczyć? W sensie że jak przyjadę z 8cm to mnie nie odeślą? [emoji1787] Ale jak już z 2cm to nara? [emoji28] W każdym bądź razie, z racji że mój poród jest przewidziany na 03.03. to doktorka kazała się tym na razie nie przejmować i powiedziała że sytuacja szpitala w każdej chwili się może zmienić i że porozmawiamy na ten temat na kolejnej wizycie... Czyli że 05.02... Trochę lipa bo nie wiem na jaki szpital mam się szykować... Czyli moją torbę szpitalną jak na razie muszę zaopatrzyć we wszystko... [emoji10]
A ty kiedy rodzisz?
Termin dopiero na sierpień, ale słyszałam, że wiele szpitali przez covida często odmawia przyjęcia... To moja pierwsza ciąża, więc póki co, wszystko mnie przeraża [emoji85]
Jakby nie patrzeć trzeba być dobrej myśli [emoji4]
- Dołączył(a)
- 7 Marzec 2021
- Postów
- 1
Część, czy mogłabyś opisać aktualną sytuację na Jaczewskiego? Co z tym remontem, czy tak jak piszą , co trzeba zabrać do szpitala , a czego nie...Też w sumie jestem ciekawa bo termin na 03.03.21. Wizytę u mojej ginekolog (lekarz tego szpitala) mam w ten piątek więc podpytam i jak coś dam znać
Mam nadzieję ,że poród przebiegl dobrze , i że jesteś szczęśliwa mamą maluszka.pozdrawiam
Część, czy możecie polecić, na podstawie własnego doświadczenia, który szpital wybrać ? Na podstawie ocen i opinii na stronie gdzierodzić myślałam o szpitalu w Bełżycach ale doczytałam że ma I stopień referencyjnosci. Teraz myślę jednak o Lublinie.
Szpital SPSK 1, ul. Staszica, Lublin. Rodziłam w 2021 (upały 36 stopni), niestety przebywałam na oddziale 2 tygodnie. Najpierw na patologii ciąży - oprócz tego, że oczywiście ciasno i niewygodnie, to położne bardzo w porządku były, no i jest tam klima. Podejście lekarzy - w momencie gdy tam byłam zarządzał Profesor Krzyżanowski- jako człowiek wydaje się ok z poczuciem humoru. Jako lekarz - zapewne ma ogromne doświadczenie i wiedzę (pewnie nie jedno życie uratował)- ale podejście do pacjentek- typu "bez dyskusji", styl patriarchalny do pacjenta. Dla wszystkich propozycja zastosowania balonika celem wywołania porodu. Z tego co wiem, WHO nie rekomenduje tej metody. 4 Panie, które to nosiły i tak urodziny przez cesarskie cięcie - to oczywiście możne być kwestia przypadku. Wszystkie po porodzie miały podwyższone crp i włączoną antybiotykoterapię ( może kwestia upałów - oczywiście się nie znam). Co do innych lekarzy - to byli różni w sensie podejścia do pacjenta. Atmosfera między nimi, moje odczucie, że napięta.
Nie powiem, na oddziale są wdrożone procedury - każdy wie co ma robić, widać podział obowiązków. Szczególnie widać to po operacji. Na opiekę po operacji (pierwsza doba) nie mogę powiedzieć złego słowa i pod względem podejścia do mnie i do dziecka.
Problemy pojawiają się, kiedy jesteś tam za długo. Warunki po porodzie - dla mnie były fatalne. W pokoju 2 osobowym - były 4 kobiety i 4 dzieci w szpiatalnych wozeczkach. Pokój może miał 8 metrów. O spaniu zapomnij. Nawet nie miałam swojej szafki. W pokoju 30 parę stopni, lało się z nas. Materac był tak krzywy, że dziecko turlalo się na nim - musiałam podglądać wałki. Ubrania, pieluszki dostępne.
Jedzenie - kolejny rozdział - dramat. Miałam cukrzycę - dla cukrzyków była specjalna dieta. Ale to śmiech - nie wiem kto to zatwierdza. Typu zupa breja z rozgotowanym pszennym makaronem i ziemniakami. Schudłam przed porodem 2kg. Glikemia tak mi się rozlegulowala - że dostałam dodatkowa insulinę przed posiłkami. Był czas pandemii, wizyty ograniczone, nikt nie mógł mi dostarczyć posiłków.
Położne po porodzie - to zależy która. Były osoby profesjonalne, które chętnie dzieliły się swoją wiedzą i doświadczeniem. Były też panie ( te trochę starsze), które na pytanie pacjentki, "boli, czy mogę coś dostać"- odp. " Co ja pani poradzę, było sobie urodzić naturalnie". Ta pani akurat, bardzo chciała urodzić naturalnie, chodziła z tym balonikiem, no i skończyło się cięciem w ostatniej chwili. Jedna pani wypalona ma maksa, przychodziła sprawdzać saturację o 1 w nocy, świecąc światło tak specjalnie by obudzić nas z tego czuwania. Oczywiście pełna agresji, szukająca pretekstu do kłótni.
Dziecko miało żółtaczkę. Ja byłam ok. Przyszedł Profesor - "co pani tu jeszcze robi? Pani do domu, dziecko zostaje". Sposób powiedzenia tego był....... Ja walczę, że nie, nie zgadzam się. On do mnie "bez dyskusji". Rozumiem, miał swoje powody - ale na litość boską - nie w ten sposób! To nie ma nic wspólnego ze współczesnym protokołem komunikacji lekarz- pacjent!!!
Inna sytuacja - przed obchodem , przychodzi oddziałowa, mówi do kobiety z mojego pokoju - "Połóg odbywamy w koszuli, nie w piżamie ( głosem jak do dziecka w podstawówce)". - "Nie mam już czystej, to zwiewne spodenki". - "Nic mnie to nie obchodzi" itd. T r a g e d i a. W sensie rozmowy z pacjentem.
Na pochwałę zasługują salowe- niezwykle zapracowane, empatyczne, zmęczone.
Mogłabym dużo pisać. Po 2 latach dalej to wszystko pamiętam. Bo dodam jeszcze, że przez chyba 4 dni dawano mi sprzeczne informacje co do powrotu do domu. Ginekolog wypisywał do domu, pediatra mówił że nie. I tak codziennie. To była starsza chustawka emocjonalna.
Dodam, że jest jedna łazienka na cały oddział.
Nie powiem, na oddziale są wdrożone procedury - każdy wie co ma robić, widać podział obowiązków. Szczególnie widać to po operacji. Na opiekę po operacji (pierwsza doba) nie mogę powiedzieć złego słowa i pod względem podejścia do mnie i do dziecka.
Problemy pojawiają się, kiedy jesteś tam za długo. Warunki po porodzie - dla mnie były fatalne. W pokoju 2 osobowym - były 4 kobiety i 4 dzieci w szpiatalnych wozeczkach. Pokój może miał 8 metrów. O spaniu zapomnij. Nawet nie miałam swojej szafki. W pokoju 30 parę stopni, lało się z nas. Materac był tak krzywy, że dziecko turlalo się na nim - musiałam podglądać wałki. Ubrania, pieluszki dostępne.
Jedzenie - kolejny rozdział - dramat. Miałam cukrzycę - dla cukrzyków była specjalna dieta. Ale to śmiech - nie wiem kto to zatwierdza. Typu zupa breja z rozgotowanym pszennym makaronem i ziemniakami. Schudłam przed porodem 2kg. Glikemia tak mi się rozlegulowala - że dostałam dodatkowa insulinę przed posiłkami. Był czas pandemii, wizyty ograniczone, nikt nie mógł mi dostarczyć posiłków.
Położne po porodzie - to zależy która. Były osoby profesjonalne, które chętnie dzieliły się swoją wiedzą i doświadczeniem. Były też panie ( te trochę starsze), które na pytanie pacjentki, "boli, czy mogę coś dostać"- odp. " Co ja pani poradzę, było sobie urodzić naturalnie". Ta pani akurat, bardzo chciała urodzić naturalnie, chodziła z tym balonikiem, no i skończyło się cięciem w ostatniej chwili. Jedna pani wypalona ma maksa, przychodziła sprawdzać saturację o 1 w nocy, świecąc światło tak specjalnie by obudzić nas z tego czuwania. Oczywiście pełna agresji, szukająca pretekstu do kłótni.
Dziecko miało żółtaczkę. Ja byłam ok. Przyszedł Profesor - "co pani tu jeszcze robi? Pani do domu, dziecko zostaje". Sposób powiedzenia tego był....... Ja walczę, że nie, nie zgadzam się. On do mnie "bez dyskusji". Rozumiem, miał swoje powody - ale na litość boską - nie w ten sposób! To nie ma nic wspólnego ze współczesnym protokołem komunikacji lekarz- pacjent!!!
Inna sytuacja - przed obchodem , przychodzi oddziałowa, mówi do kobiety z mojego pokoju - "Połóg odbywamy w koszuli, nie w piżamie ( głosem jak do dziecka w podstawówce)". - "Nie mam już czystej, to zwiewne spodenki". - "Nic mnie to nie obchodzi" itd. T r a g e d i a. W sensie rozmowy z pacjentem.
Na pochwałę zasługują salowe- niezwykle zapracowane, empatyczne, zmęczone.
Mogłabym dużo pisać. Po 2 latach dalej to wszystko pamiętam. Bo dodam jeszcze, że przez chyba 4 dni dawano mi sprzeczne informacje co do powrotu do domu. Ginekolog wypisywał do domu, pediatra mówił że nie. I tak codziennie. To była starsza chustawka emocjonalna.
Dodam, że jest jedna łazienka na cały oddział.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 28
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 20
- Wyświetleń
- 7 tys
- Odpowiedzi
- 23
- Wyświetleń
- 1 tys
Podziel się: