Oj no z ty mKrupka to się na pewno nie zgodzę... Szczepionki to jet ogromne dobrodziejstwo i dzięki temu unikamy epidemii chorób które kiedyś po prostu powodowały śmierć i kalectwo wielu dzieci. Zresztą w krajach biedniejszych dalej wiele dzieci cierpi z powodu chorób o których dawno zapomnieliśmy....
Inna rzecz, że na pewno szczepionka jest też produktem, jest wiele szczepionek np rotawirusy, pneumokoki, które nie są obowiązkowe i które firmy farmaceutyczne promują nieraz agresywnie bardzo i w drastyczny sposób. Tak samo jak ostatnio była ta fobia dot sepsy - moja szwagierka która zawsze była taką "luzarą" zabraniała swojemu dziecku pić z kkubeczków innych dzieci.... A do tej pory wszyscy w rodzinie uważali że to ja mam świra bo nie bardzo chciałam żeby dzieci się "dzieliły" zabawkami (czytaj śliniły tą samą zabawkę zaraz po sobie) chociaż ja to robiłam z bardziej prozaicznych względów - po prostu nigdy nie wiadomo czy to drugie dziecko akurat nie zaczyna zarażać jakimiś zarazkami - angina, grypa. Kolejny "świr" który mam to że nie pozwalam moim dzieciom jeść surowych kiełbas za którymi przepada teściu i z pasją karmi dzieci. O włośniach pewnie nie słyszeli. No ale nieważne. Mimo to myślę że rodzice dzieci które przeszły te groźne pneumokokowe zarażenia i mieli jakieś komplikacje pewnei daliby wszystko żeby móc cofnąć czas i zaszczepić dzieci... Więc wcale nie jestem też jakąś przeciwniczką tych szczepień.
Na pewno są choroby na które moim zdaniem trzeba szczepić - obecnie jest to np. wzw typu B, choroba bardzo powszechna i niestety bardzo groźna, a nigdy nie wiadomo kiedy siętrafi do szpitala.
Te pierwsze choroby - błonica tężec krztusiec - bardzo niebezpieczne, może niewielka jest teraz szansa zarażenia błonicą czy krztuścem, ale przy braku powszechnych szczepień pewnie by wróciły te choroby. Ale tężec - wystarczy że dziecko pogrzebie w ziemi, skaleczy się.
Świnką odrą i różyczką za bardzo się nie przejmujemy bo chorowaliśmy i nic nam nie jest :-) (no ja akurat odry nie miałam) No ale wprowadzili to do kalendarza szczepień obowiązkowych pewnie właśnie ze względu na te niebezpieczne komplikacje w obrębie ukłądu nerwowego i zezłośliwienie tych chorób.
Ja tam uważam że jeśli chodzi o kalendarz obowiązkowych szczepień to raczej powstawał na bazie w miarę bezstronnych opinii i na pewno są przesłanki żeby szczepić akurat na te choroby a nie na inne. Trzeba by poczytac np raporty WHO oni mają nieraz bardzo ciekawe dane.
Co do uśpienia czynności organizmu to też się nie zgodzę, bo szczepionka przecież własnie bazuje na "pobudzeniu" tej odporności i wykorzystuje w pełni naturalne siły obronne aby w przyszłości bronić organizm przed tą chorobą. Nic w tej obronie go nie zastępuje. Szczepionka tylko "imituje" pierwszą ekspozycję organizmu na ten patogen, co powoduje wytworzenie przeciwciał pamięci i później znaczenie szybszą i efektywniejszą reakcję na dany zarazek. To nie to samo co podawanie sztucznych witamin na przykład które podobno faktycznie potrafią "rozleniwić" organizm.
Niestety pewnie szczepionka na katar by na nic nie uodparniała skoro przechorowanie kataru też nie uodparnia :-(
Ja też jestem przeciwko marketingowi agresywnemu i nieraz (zwykle) kłamliwemu w dziedzinach dotyczących zdrowia i życia - granie na silnych rodzicielskich uczuciach, lękach. To dla mnie obrzydliwe kiedy się wmawia rodzicom np że jak kupią dzieciom te no... dwukolorowe serki... nie danonki tylko inaczej jakoś, takie budynie, to wtedy będzie super jak na obrazku i dzieci ich będą kochać i w ogóle w ten sposób te swoje rodzicielskie obowiązki co do których neiraz mają wyrzuty sumienia wypełnią idealnie... No i te kości dziuraw to nadużycie ewidentne... POdobnie pewnie ze szczepionkami "mój braciszek kiedyś chodził..." no i już kazdy leci kupić tą szczepionkę bo przecież nie chce żeby jego dziecko jeździło na wózku.
Albo że bulenie kasy na te Actimele to jakieś wyzwanie jest i przygoda wielka :-)
No ale fakty medyczne to fakty. niech nam ich marketing wkurzający nie przesłoni :-)
Pozdrawiam
Aga
Inna rzecz, że na pewno szczepionka jest też produktem, jest wiele szczepionek np rotawirusy, pneumokoki, które nie są obowiązkowe i które firmy farmaceutyczne promują nieraz agresywnie bardzo i w drastyczny sposób. Tak samo jak ostatnio była ta fobia dot sepsy - moja szwagierka która zawsze była taką "luzarą" zabraniała swojemu dziecku pić z kkubeczków innych dzieci.... A do tej pory wszyscy w rodzinie uważali że to ja mam świra bo nie bardzo chciałam żeby dzieci się "dzieliły" zabawkami (czytaj śliniły tą samą zabawkę zaraz po sobie) chociaż ja to robiłam z bardziej prozaicznych względów - po prostu nigdy nie wiadomo czy to drugie dziecko akurat nie zaczyna zarażać jakimiś zarazkami - angina, grypa. Kolejny "świr" który mam to że nie pozwalam moim dzieciom jeść surowych kiełbas za którymi przepada teściu i z pasją karmi dzieci. O włośniach pewnie nie słyszeli. No ale nieważne. Mimo to myślę że rodzice dzieci które przeszły te groźne pneumokokowe zarażenia i mieli jakieś komplikacje pewnei daliby wszystko żeby móc cofnąć czas i zaszczepić dzieci... Więc wcale nie jestem też jakąś przeciwniczką tych szczepień.
Na pewno są choroby na które moim zdaniem trzeba szczepić - obecnie jest to np. wzw typu B, choroba bardzo powszechna i niestety bardzo groźna, a nigdy nie wiadomo kiedy siętrafi do szpitala.
Te pierwsze choroby - błonica tężec krztusiec - bardzo niebezpieczne, może niewielka jest teraz szansa zarażenia błonicą czy krztuścem, ale przy braku powszechnych szczepień pewnie by wróciły te choroby. Ale tężec - wystarczy że dziecko pogrzebie w ziemi, skaleczy się.
Świnką odrą i różyczką za bardzo się nie przejmujemy bo chorowaliśmy i nic nam nie jest :-) (no ja akurat odry nie miałam) No ale wprowadzili to do kalendarza szczepień obowiązkowych pewnie właśnie ze względu na te niebezpieczne komplikacje w obrębie ukłądu nerwowego i zezłośliwienie tych chorób.
Ja tam uważam że jeśli chodzi o kalendarz obowiązkowych szczepień to raczej powstawał na bazie w miarę bezstronnych opinii i na pewno są przesłanki żeby szczepić akurat na te choroby a nie na inne. Trzeba by poczytac np raporty WHO oni mają nieraz bardzo ciekawe dane.
Co do uśpienia czynności organizmu to też się nie zgodzę, bo szczepionka przecież własnie bazuje na "pobudzeniu" tej odporności i wykorzystuje w pełni naturalne siły obronne aby w przyszłości bronić organizm przed tą chorobą. Nic w tej obronie go nie zastępuje. Szczepionka tylko "imituje" pierwszą ekspozycję organizmu na ten patogen, co powoduje wytworzenie przeciwciał pamięci i później znaczenie szybszą i efektywniejszą reakcję na dany zarazek. To nie to samo co podawanie sztucznych witamin na przykład które podobno faktycznie potrafią "rozleniwić" organizm.
Niestety pewnie szczepionka na katar by na nic nie uodparniała skoro przechorowanie kataru też nie uodparnia :-(
Ja też jestem przeciwko marketingowi agresywnemu i nieraz (zwykle) kłamliwemu w dziedzinach dotyczących zdrowia i życia - granie na silnych rodzicielskich uczuciach, lękach. To dla mnie obrzydliwe kiedy się wmawia rodzicom np że jak kupią dzieciom te no... dwukolorowe serki... nie danonki tylko inaczej jakoś, takie budynie, to wtedy będzie super jak na obrazku i dzieci ich będą kochać i w ogóle w ten sposób te swoje rodzicielskie obowiązki co do których neiraz mają wyrzuty sumienia wypełnią idealnie... No i te kości dziuraw to nadużycie ewidentne... POdobnie pewnie ze szczepionkami "mój braciszek kiedyś chodził..." no i już kazdy leci kupić tą szczepionkę bo przecież nie chce żeby jego dziecko jeździło na wózku.
Albo że bulenie kasy na te Actimele to jakieś wyzwanie jest i przygoda wielka :-)
No ale fakty medyczne to fakty. niech nam ich marketing wkurzający nie przesłoni :-)
Pozdrawiam
Aga