Delikatnie ograniczyłam jedzenie, ale delikatnie, bo gdybym sobie narzuciła taką prawdziwą, książkową dietę to bym zdechła z głodu albo wpadła w depresję albo po trzech dniach wstałabym w środku nocy i zeżarłabym wszystko co by przede mną nie uciekało.
Gdzieś nawet przeczytałam co odpowiedziała jakaś aktorka zapytana o to czy stosuje dietę. Powiedziała, że stosuje dwie, bo na jednej by padła z głodu. Bardzo mi się to spodobało.
Jeśli mam wytrwać, to muszę jeść mniej, ale nie bardzo mniej, bo zwyczajnie nie wytrzymam, więc jem do godz. 16, ale potem już tylko gorzka herbata i woda. Początki, tzn. dwa, trzy pierwsze dni były trudne, bo aż mnie mdliło z głodu, ale teraz jest ok i bez problemu wytrzymuję do rana.
Do tego jeszcze śmigam na rowerku stacjonarnym 20 min. dziennie, a dwa razy w tygodniu będę chodziła na aerobic. Piszę będę, bo dopiero mam zamiar się wybrać.
Nie wiem czy Wy też tak jak ja, nie macie problemu z odchudzeniem?! Problem polega na utrzymaniu wagi. Moje życie to wieczne huśtawki wagowe. Rok ważę ok 70 kg, drugi rok ok 85 i znowu odchudzanie. Schudnę do 70 kg, zaczynam żreć. W pół roku odzyskuję 10-15 kg i znowu odchudzanie
Wiem, że to niezdrowe itd. ale nie umiem wagi utrzymać. Kocham jeść i gdy jestem w miarę szczupła, to nie ma takiej siły żeby mnie powstrzymać przed zjedzeniem np. pizzy