To takie koty z dworu, uratowane od śmierci, ale niestety bardzo niewdzięczne. Od lat nie możemy zmienić mebli czy wypoczynku, bo wszystko jest rozdrapane. Dywanów nie mam, bo były wiecznie osikane. Jak wzięliśmy tego drugiego, to zaczął szczać na wersalkę. Mieliśmy przez jakiś czas pod narzutą na stałe położoną taką folie jak do remontu, grubą czarną. Wyobraź sobie wracać zajebana z pracy, w środku lata, kiedy na dworze jest 30 stopni a w domu Cię wita smród kociego moczu i oczywiście folia i to co nie zdążyło wyschnąć na podłodze. Mój kot jak chce się zrzygac to biegnie na regał najwyższy w domu i z niego rzyga na podłogę. Terroryzuje kotkę, wie, że ona ucieka przed odkurzaczem, to on próbuje ją wykurzyć z miejsca, w którym się schowała. Czare goryczy przelało i moje brzydkie podejście spowodowała mająca już dwa razy miejsce sytuacja, kiedy przebiegły po moim dziecku leżącym na wersalce - bo jeden uciekał przed drugim. Wtedy kot w szale nie patrzy gdzie biegnie. Raz było bez konsekwencji, innym razem kilku tygodniowe dziecko miało podrapaną nogę a ja całonocną lekturę internetu na temat tężca i innych gowien.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Aha, sikanie z powodu ewnentualnych chorób pęcherza wykluczone. Za rady o kocim behawioryscie też podziękuję: to nie są rasowe koty wystawowe, tylko uratowane od śmierci dachówce. 12 i 9 lat.