reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Drugi miesiąc roku mamy, drugie kreski wysikamy! 🤰🍾🥂

Czy któraś z Was ma może spisana diete/produkty wspomagająca jakość nasienia? Albo link do rzetelnego artykułu?
Generalnie dieta na poprawę nasienia spełnia wszystkie założenia zwykłej, zdrowej diety.
Jakie produkty: sok pomidorowy, olej lniany, czarnuszka lub olej z czarnuszki, orzechy brazylisjkie i wszystkie inne, pestki dyni, słonecznika. Kiełki, strączki, jajka, unikanie czerownego mięsa. Produkty pełnoziarniste. Dużo warzyw. Owoce zawierające antyoksydanty czyli borówki, jeżyny. Unikanie fast foodów, alko.
Jeśli chodzi o diety, to gdzieś na stronie invimedu napewno można za darmo pobrać przykładową dietę na męską płodność. Dodatkowo jak w akademii płodności zapiszesz się do newslettera też za darmo dostajesz jadłospis.
 
reklama
Niestety znam dwie pary, gdzie tak się stało 😔.
Jedni byli w małżeństwie. Facet po poronieniu kobietki nie wspierał i się poróżnili. Ona walczyła żeby to naprawić, a on nie dał rady z tym, że ona ciągle płakała. Nie wiem, też tego nie rozumiem...
a ja znam odwrotny przypadek. Dziewczyna poroniła i obwiniała o wszystko chłopaka. Mówiła w prost, że jest chu**y i nawet zapłodnić dobrze nie umie. Próbował się z nią kochać to nie chciała bo znów ją źle zapłodni..
I tak jakby popatrzeć z boku to on odszedł po jej poronieniu tylko na jej życzenie w sumie..
 
Mój też staje na wysokości zadania, dosłownie i w przenośni 😬 natomiast zmotywowały go właśnie kiepskie wyniki nasienia - jak wcześniej „zapobiegawczo” kupiłam suple to „nieeeee, 4 takie wielkie tabsy na dzień, nie będę garściami leków brał….”Jak tylko odebraliśmy wyniki - pilnuje co do sztuki (wiem bo sprawdziłam to) i mnie o tym fakcie często informuje👩🏼‍✈️innych zasad tez się całkiem dzielnie trzyma.
Natomiast co do seksu w strategicznym momencie cyklu - u nas też wcześniej bywał problem z tym, żeby seks był zawsze wtedy, kiedy trzeba ale wytłumaczyłam wprost o co chodzi i jak to działa i teraz jest git.
 
I jeszcze tak mnie wkurwia dziewczyny za was, że wy się prosić musicie i jak z jajkiem obchodzić, żeby mu nie powiedzieć, ze owulacja, bo jeszcze go psychicznie porazi ta informacja i mu nie stanie z przerażenia. No to sa jaja jakieś a nie fiuty nawet. Za was się denerwuje. Nie wiem nawet co bym zrobiła, ale na pewno miałby K! awanturę jak nie wiem o takie zachowanie.

Mój przychodzi zjebany po 12h z pracy, z bólem głowy, bo ma doookoła komputery, w pizdu ludzi, którzy wkurwiają go, zmęczony i wypluty, a jak mówię jutro owulacja, to mówi, idę do wanny, trochę odpocznę i za 30 minut jestem gotowy, możesz ze mną robić co chcesz, działamy, działamy. To ja mówię, nie masz siły, to nie jest najważniejsze, musisz odpocząć, a on do mnie "nieeeee robimy dzidziusia, zaraz powstanę z martwych". I nie, nie mamy libido na codzienny seks i nigdy nie mieliśmy, ale jak jest cel to i codziennie był... ale po prostu podjęliśmy jakieś decyzje, zgodziliśmy się na to oboje i nikt nie ma much w nosie, że owulacja jest w środku tygodnia a nie w weekend kiedy mamy czas...
Z tym wszystkim się zgadzam aczkolwiek kazdy zapał w czasie zmniejsza się, zwlaszcza gdy trwa to latami i nic z tego nie wynika... u mnie jest ten komfort - mamy dzieci - a i tak czasami presja jest na tyle stresująca, że zdarzyło się, że dzień dnia i po tym dniu np nie wyszło... i to tez nalezy przyjąć, nam w poslizgu pomoże żel , i nie musimy mieć orgazmu, a jemu musi stanąć i musi dojsc do orgazmu.... szkoda, że nasi czy inni chłopy nie mają grupy - myślę ze nie jedną z nas zaskoczyłoby to, jak oni to widzą, co czasami myślą i czy w rzeczywistości chcą wszystko podporządkować checi posiadania potomstwa, bo moze mowią tak, ale nie zawsze im zalezy.
 
Przypomnę tylko, ze partnerów sobie same wybieramy, nie są nam przypisani z przydziału 😛
Tak i wiele rzeczy wychodzi po latach w związku, gdy dopiero się doswiadcza pewnych sytuacji. Inaczej fajnie byloby w apce walnąć ankietę, dobranego wg tych samych odp partnera i zyć idealnie. Pewne rzeczy się mowi, przychodzi sytuacja np chore dziecko, choroba któregoś z partnerów i co? I nagle ktoś nie daje rady udzwignąć a mowił inaczej.
 
I jeszcze tak mnie wkurwia dziewczyny za was, że wy się prosić musicie i jak z jajkiem obchodzić, żeby mu nie powiedzieć, ze owulacja, bo jeszcze go psychicznie porazi ta informacja i mu nie stanie z przerażenia. No to sa jaja jakieś a nie fiuty nawet. Za was się denerwuje. Nie wiem nawet co bym zrobiła, ale na pewno miałby K! awanturę jak nie wiem o takie zachowanie.

Mój przychodzi zjebany po 12h z pracy, z bólem głowy, bo ma doookoła komputery, w pizdu ludzi, którzy wkurwiają go, zmęczony i wypluty, a jak mówię jutro owulacja, to mówi, idę do wanny, trochę odpocznę i za 30 minut jestem gotowy, możesz ze mną robić co chcesz, działamy, działamy. To ja mówię, nie masz siły, to nie jest najważniejsze, musisz odpocząć, a on do mnie "nieeeee robimy dzidziusia, zaraz powstanę z martwych". I nie, nie mamy libido na codzienny seks i nigdy nie mieliśmy, ale jak jest cel to i codziennie był... ale po prostu podjęliśmy jakieś decyzje, zgodziliśmy się na to oboje i nikt nie ma much w nosie, że owulacja jest w środku tygodnia a nie w weekend kiedy mamy czas...
a ja się nie zgadzam z tym.
Jak facet przychodzi po 12h pracy i nawet jak chce a mu nie staje bo jest tylko facetem to jest wg ciebie słaby?
Facet to nie maszyna i nie musi codziennie zalewać.
Ma tak samo prawo być zmęczony, zły czy poprostu mu się nie chce. Może trochę bardziej szanujmy facetów a nie traktujmy ich jak maszynki do seksu w dni płodne bo tak trochę to zabrzmiało.
 
reklama
Jak tak czytam o Waszych przejściach z partnerami to zaczynam się cieszyć z tego co mam. U nas był odwrotny problem... Mój to by chciał seksu codziennie, jak nie ma nic np przez 4 dni to widać po nim że jest poirytowany, nieszczęśliwy, o wszystko się obraża. Najgorzej było jakieś pół roku po porodzie gdzie ja miałam libido wręcz ujemne, wiadomo zmęczenie itp, mąż nie wychodził z inicjatywą więc uznałam że mu to nie przeszkadza. A okazało się że pomału się nawarstwiało i mieliśmy później kryzys, oj ile rozmów było. On brak seksu odbiera jako brak miłości z mojej strony, wyrzucał mi że ja uczucia okazuję tylko do dziecka, on się już nie liczy itp. Wzięłam sobie do serca jego słowa i więcej uwagi przekierowałam na niego, ale i tak co jakiś czas temat wracał. Ostatnia rozmowa chyba już na dłuższy czas pomogła. Generalnie powiedział mi że to niesprawiedliwe jak uprawiamy seks co dwa dni, bo robimy to wtedy kiedy JA mam ochotę a przecież on by chciał codziennie, więc tak jakby moja ochota jest ważniejsza niż jego. I wyobraźcie sobie że on dopiero wtedy, po prawie 7 latach związku dowiedział się że ja nie mam ochoty co drugi dzień, tylko może raz w tygodniu. Ten "co drugi dzień" jest wykrzesany ze mnie trochę na siłę, w ramach kompromisu, żeby chociaż w takim stopniu zaspokoić jego potrzeby (mnie ten seks nie boli, mam zawsze orgazm itp, po prostu zanim nie zaczniemy to totalnie nie mam ochoty). Chłop się przeraził :p jak się później okazało, przewertował internet bo uznał że ja chyba mam jakąś chorobę albo niedobory, skoro mam ochotę może raz w tygodniu. W jakim był szoku gdy się dowiedział że większość kobiet tak ma... Że zazwyczaj partner chce częściej niż partnerka. I tu się nasze rozmowy skończyły, w końcu zrozumiał z czego to wszystko wynika.
Niesamowite że jemu do szczęścia potrzebny jest tylko seks. Gdy nie mamy dłuższych przerw to chodzi szczęśliwy, całuje mnie, przytula, mówi komplementy. Nauczyłam się że warto zadbać o ten obszar bo całkowicie się poprawia jakość naszego związku :p
 
Do góry