reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Drugi miesiąc roku mamy, drugie kreski wysikamy! 🤰🍾🥂

I jeszcze tak mnie wkurwia dziewczyny za was, że wy się prosić musicie i jak z jajkiem obchodzić, żeby mu nie powiedzieć, ze owulacja, bo jeszcze go psychicznie porazi ta informacja i mu nie stanie z przerażenia. No to sa jaja jakieś a nie fiuty nawet. Za was się denerwuje. Nie wiem nawet co bym zrobiła, ale na pewno miałby K! awanturę jak nie wiem o takie zachowanie.

Mój przychodzi zjebany po 12h z pracy, z bólem głowy, bo ma doookoła komputery, w pizdu ludzi, którzy wkurwiają go, zmęczony i wypluty, a jak mówię jutro owulacja, to mówi, idę do wanny, trochę odpocznę i za 30 minut jestem gotowy, możesz ze mną robić co chcesz, działamy, działamy. To ja mówię, nie masz siły, to nie jest najważniejsze, musisz odpocząć, a on do mnie "nieeeee robimy dzidziusia, zaraz powstanę z martwych". I nie, nie mamy libido na codzienny seks i nigdy nie mieliśmy, ale jak jest cel to i codziennie był... ale po prostu podjęliśmy jakieś decyzje, zgodziliśmy się na to oboje i nikt nie ma much w nosie, że owulacja jest w środku tygodnia a nie w weekend kiedy mamy czas...
 
reklama
I jeszcze tak mnie wkurwia dziewczyny za was, że wy się prosić musicie i jak z jajkiem obchodzić, żeby mu nie powiedzieć, ze owulacja, bo jeszcze go psychicznie porazi ta informacja i mu nie stanie z przerażenia. No to sa jaja jakieś a nie fiuty nawet. Za was się denerwuje. Nie wiem nawet co bym zrobiła, ale na pewno miałby K! awanturę jak nie wiem o takie zachowanie.

Mój przychodzi zjebany po 12h z pracy, z bólem głowy, bo ma doookoła komputery, w pizdu ludzi, którzy wkurwiają go, zmęczony i wypluty, a jak mówię jutro owulacja, to mówi, idę do wanny, trochę odpocznę i za 30 minut jestem gotowy, możesz ze mną robić co chcesz, działamy, działamy. To ja mówię, nie masz siły, to nie jest najważniejsze, musisz odpocząć, a on do mnie "nieeeee robimy dzidziusia, zaraz powstanę z martwych". I nie, nie mamy libido na codzienny seks i nigdy nie mieliśmy, ale jak jest cel to i codziennie był... ale po prostu podjęliśmy jakieś decyzje, zgodziliśmy się na to oboje i nikt nie ma much w nosie, że owulacja jest w środku tygodnia a nie w weekend kiedy mamy czas...
Zazdroszczę takiego podejścia, tak powinno być.
 
Napisałam Staremu, że potrzebuje wsparcia. Odpisał, że się postara. Ciekawe. Na tę chwilę czuję się fatalnie. Ale w sumie ja chyba przyciągam takich ludzi, zawsze byłam ze wszystkim sama jeśli coś szło nie tak, być może moim problemem jest to, że ja nie lubię facetom okazywać słabości, przyzwyczajają się do tego, że sobie sama poradzę i potem już trudno to zmienić.
 
Tez mi takie myśli chodzą po głowie, bo już za długo to trwa. Ale z drugiej strony jeszcze kilka dni temu pytał smutny czy będę z nim na dobre i na złe? I w mówię mówi ze chce dzieci, ale nie chce się starać o nie w taki sposób i po prostu nie widzi konsekwencji typu: owu jest 10-12 w roku jak dobrze pójdzie. Tylko kilka dni w miesiącu są realne. Trzeba teraz albo dupa. Nie potrafi konsekwencji przewidzieć. Nie wiem co to jest. Swoje chcenie i niechcenie przekłada nad wszystko. I nigdy nie robić niczego na co nie ma ochoty. Taki był zawsze. Zgodziłam się na to. Nie wiem… kurde. Na razie zbieram się do giną sprawdzić czy moje obserwacje pokrywają się z pęcherzykiem i czy faktycznie pękł w nocy.
I daj znać proszę jak po wizycie.
 
Zazdroszczę takiego podejścia, tak powinno być.
Dlatego dla mnie to co piszecie, to ja oczy przecieram. Wasi faceci chcą tego dziecka. Mój nie bardzo chce, ale się zgodził, więc robi wszystko, żeby dziecko było. Mój jasno zawsze mówi, że dla niego najważniejsza jestem ja, nie dzieci.

Sama sobie dziecka nie zrobisz, więc jest od tego by cię wysłuchać, wspierać, pomóc, być z tobą na każdym etapie starań, nie kiedy ma ochotę i siły - ma być przy Tobie w twoich zmartwieniach i wizytach. I powinnaś jasno stawiać to, ze tego potrzebujesz, może kiedyś dotrze i zrozumie ! Bo inaczej jak to @Owulacja napisała - starania to pikuś jest... po urodzeniu trzeba dużo większego zaangażowania, zrozumienia, to co z nami się dzieje jak się niemowlak pojawia, huśtawka emocjonalna, problemy...to jest inny level w ogóle. Nie na próżno mówi się, ze dziecko wywraca świat do góry nogami.
 
Przypomnę tylko, ze partnerów sobie same wybieramy, nie są nam przypisani z przydziału 😛
Oczywiście, że tak, ale pewne kwestie wychodzą po czasie, jasne, że można wtedy zakończyć związek, ale też warto mieć świadomość, że nie ma ludzi idealnych, ja też nie jestem łatwa do życia, zdaję sobie z tego sprawę i jeśli dobrze się z kimś czuję i problem jest w jednym obszarze, a nie we wszyskich, to wolę spróbować to przepracować, poprawić. Wiem, że nie doprowadzę do tego, że będzie tak jakbym chciała, ale wiem, że może być lepiej i tego się trzymam. Nie oczekuję idealnych rozwiązań, po prostu wiem, że takich nie ma.
 
A ja może będę niepopularna w swojej opinii ale poważnie rozważyłabym rozstanie.. dla mnie są sprawy w których możemy się różnic ale są tez takie, gdzie musimy byc po jednej stronie barykady i chęć posiadania dziecka jest dla mnie tym drugim. Gdyby facet mnie tak zwodził i manipulował latami to w końcu bym postawiła sprawę na ostrzu noża - kocham cię, ale nie zrezygnuję dla ciebie z macierzyństwa, albo rybki albo akwarium. I pisze to z pełna odpowiedzialnością. Mój mąż zawsze powtarzał, ze zaczniemy się starać o dziecko po 30, bo on nie chce mieć wcześniej dzieci. Gdyby mimo to odstawiał mi takie akcje teraz, kiedy jesteśmy po 30, to bym się rozwiodła. Zwyczajnie. Jesteśmy dorośli i rozmawiamy o poważnych rzeczach a nie o remoncie kuchni, nie pozwoliłabym żeby ktoś zniszczył mi życie nie pozwalając mi zaspokoić mojej nadrzędnej potrzeby zwodząc mnie i jeszcze wpędzając w wyrzuty sumienia, ze cisne i wywołuje presję… No koorwa, cisne i będę cisnąć bo nie wywiazujesz się ze swojej obietnicy, jak nie umiesz tego ogarnąć to nie ma dla nas przyszłości 🙄
Dlatego chodzi mi o to, że jeżeli jestem w związku i nie przewiduję rozwodu to zabijam swój instynkt i odpuszczam. A jeżeli to pragnienie jest takie silne, a druga strona mi w tym nie chce współtowarzyszyć, to kończę taki związek.

Bo przyszłość może później polegać na wzajemnym wyrzucaniu sobie tych różnic, z tekstami o "zmarnowaniu sobie życia" włącznie.
 
reklama
Do góry