reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Druga strona medalu - kontrowersje

reklama
A ja myślę, że lepiej żyć z jakimś ubytkiem emocjonalnym, ale ... żyć. Człowiek jak żyje, ma szansę na wszystko. Nie kwestionuję problemów z dorastaniem bez rodziców, ale nikt z nas nie wie jaka będzie historia. Dużo osób czeka na noworodka, bo im mniejsze dziecko tym te "ubytki" mniejsze. Naprawdę byłaby to dla Was taka trauma, gdybyście się dowiedziały, że wasza mama nie była w stanie was kochać i wychować, więc oddała was ludziom, którzy stworzyli wam rodzinę? Ja, bardzo szczerze, poczułabym smutek ale i wdzięczność ...że dała mi szansę.

Tak, byłaby to dla mnie trauma.
 
A ja myślę, że lepiej żyć z jakimś ubytkiem emocjonalnym, ale ... żyć. Człowiek jak żyje, ma szansę na wszystko. Nie kwestionuję problemów z dorastaniem bez rodziców, ale nikt z nas nie wie jaka będzie historia. Dużo osób czeka na noworodka, bo im mniejsze dziecko tym te "ubytki" mniejsze. Naprawdę byłaby to dla Was taka trauma, gdybyście się dowiedziały, że wasza mama nie była w stanie was kochać i wychować, więc oddała was ludziom, którzy stworzyli wam rodzinę? Ja, bardzo szczerze, poczułabym smutek ale i wdzięczność ...że dała mi szansę.

No generalnie nie chcesz mnie czytać, ale tak - mój brat ma ogromny żal, szczególnie że sytuacja była taka jak Twoja czyli nie patologia, a mama woląca karierę. I terapia jest grana od lat. Dodatkowo wieczny stres u rodziców czy mama sobie nagle nim jednak nie przypomni (chłopak ma lat 17). Drugi za to nie radził sobie z tym kompletnie, poszedł w alkohol, hazard (tu akurat rodzina patologia i nawet nie ma co ich szukać) - oczywiści też masa prób wyciągnięcia go z tego, było leczenie szpitale-psychiatryczne (obecnie ma 20 lat). Oczywiście jeden i drugi miał ogromny problem np. w szkole, bo dzieci szybko się jakoś dowiedziały, w prywatnej szkole było ciut lepiej.

Ja np. adoptowana nie jestem, niby wyczekane tęczowe dziecko po traumatycznym poronieniu, niby córeczka tatusia - a tak, wolałabym się nie urodzić 🤷‍♀️ biorąc pod uwagę moje 34 letnie życie
 
No generalnie nie chcesz mnie czytać, ale tak - mój brat ma ogromny żal, szczególnie że sytuacja była taka jak Twoja czyli nie patologia, a mama woląca karierę. I terapia jest grana od lat. Dodatkowo wieczny stres u rodziców czy mama sobie nagle nim jednak nie przypomni (chłopak ma lat 17). Drugi za to nie radził sobie z tym kompletnie, poszedł w alkohol, hazard (tu akurat rodzina patologia i nawet nie ma co ich szukać) - oczywiści też masa prób wyciągnięcia go z tego, było leczenie szpitale-psychiatryczne (obecnie ma 20 lat). Oczywiście jeden i drugi miał ogromny problem np. w szkole, bo dzieci szybko się jakoś dowiedziały, w prywatnej szkole było ciut lepiej.

Ja np. adoptowana nie jestem, niby wyczekane tęczowe dziecko po traumatycznym poronieniu, niby córeczka tatusia - a tak, wolałabym się nie urodzić 🤷‍♀️ biorąc pod uwagę moje 34 letnie życie
Bardzo mi przykro z powodu historii Twoich bliskich ale też z powodu tego, co piszesz o sobie 😞 Zdaję sobie też sprawę z tego, że ciężko wyczerpać temat w kilku zdaniach. Forum to nie miejsce, aby roztrząsać szczegóły i rozpisywać się o tym. Bo cały kontekst, powody czy zależności to pewnie szeroki temat. Ja też mam w rodzinie historię wyczekanego syna, potem alkoholika, który się zapił na śmierć, a jego matka popełniła samobójstwo. Był jedynakiem. To zapewne też miało spory wpływ na jego życie, ale też na decyzję matki. Czy myślisz, że powinnam ostrzegać wszystkie matki jedynaków, że mogą nie wytrzymać psychicznie, jeśli ich jedyne dziecko nie ogarnie życia?? Ja myślę, że nie. Podobnie jak w sytuacji oddania dziecka do adopcji. Znam też historię chłopaka, który wyszedł z domu dziecka, bardzo zbuntowany i poraniony, spotkał fajnych ludzi w dorosłym życiu, ma żonę, czwórkę dzieci. Żona jest z dziećmi w domu, a on mówi o niej: moja żona pracuje w domu i po powrocie, pomaga jej w obowiązkach.
Chodzi mi właśnie o to, że nie ma sensu przerzucać się przykładami. Żadna pojedyncza sytuacja niczego nie dowodzi. To, że sąsiadka ma zdrowe i mądre dziecko, a rodziła po 40-tce, nie oznacza, że i u mnie tak będzie. Każdy z nas ma niepowtarzalną osobowość i sami do końca siebie nie znamy dopóki się nie sprawdzimy. Dlatego tak ważne jest, żeby dać komuś szansę.
Dlatego też dałam @Zagubiona-we-mgle "łapkę w górę". Bo rodząc i oddając dziecko, daje mu wybór. Czy naprawdę ktokolwiek na jakimś tam forum, nie znając nawet Autorki, nie wiedząc jaka rodzina przygarnie dziecko, nie wiedząc nic właściwie o tym, co się wydarzy w życiu tego człowieka, może napisać: jego życie będzie super/ jego życie będzie porażką??? Bo u mnie było źle/ bo u mnie było dobrze??? To zbyt poważny temat, żeby wróżyć z fusów....
Rozumiem, że jeżeli któraś z Was ma traumatyczne doświadczenia, to na poziomie emocji nie potrafi mówić/pisać inaczej niż źle. Bo to boli. Rozumiem. Ale czy macie prawo przerzucać swoje traumy na innych? Nie sądzę.
Bardzo mi przykro z powodu każdej trudnej historii, która wam się przytrafiła. Niech będą przykładem. Ale niech nie będą wyznacznikiem. Bo nie można podejmować decyzji na przykładzie tego, co u Zosi i Krzyśka....
Dla mnie decyzja kobiety, żeby urodzić dziecko i oddać je do adopcji to wyraz jej miłości do tego dziecka. Nie miłości czułej, takiej, którą kojarzymy z niepowtarzalną więzią matka-dziecko. Miłości, ktora jest szacunkiem do jego życia. Czasem tylko taką może mu dać. I super, że to robi. Bo daje mu szansę. Paradoksalnie, to dziecko może być bardzo wyczekane, bo sporo rodziców czeka na takiego niemowlaka....
Sądzę też, że nawet perspektywa terapii, bo taka też może być potrzebna, nie jest niczym złym, co przekreśla czyjeś życie. Podobnie jak perspektywa chorób itd. itp.....
@olka11135 ogromnie mi przykro, że napisałaś o sobie w taki sposób. Mogłabym Ci napisać, że uważam że powinnaś przepracować to z jakimś dobrym specjalistą (bo pewnie powinnaś) ale najbardziej na świecie chciałabym, żeby miłość choćby Twoich dzieci była takim ukojeniem i plasterkiem na rany, które masz gdzieś w sobie. Muszą być spore i wiadomo: na forum nie będziemy tego roztrząsać.... Ale tak ode mnie: przytulam i mocno trzymam kciuki żebyś zmieniła to zdanie, bo nawet jeśli się nie zgadzamy, to życzę Ci z serca, żebyś była szczęśliwa: Ty i Twoi bliscy. A myślenie, że mogłaś się nie urodzić i byłoby lepiej, na pewno Ci tu przeszkadza. Wiem coś o tym. Całe życie zmagam się z głębokim poczuciem, że powinno mnie nie być, że zajęłam czyjeś miejsce
Eh.... sądzę, że w wielu z nas są różne traumy. Życie to nie bajka...
 
Nie znam się kompletnie na tym ale moim zdaniem powinno być odwrotnie. Do adopcji czyli na stałe powinny trafiać dzieci bez tzw problemów. A co do patologii to są też tacy rodzice którzy mają wolę walki i odzyskują dzieci choć to pewnie niewielki odsetek.
Dokładnie tak.
Wręcz rzadkością są całkowicie zdrowe dzieci.
Mało tego, że wiele jest odbieranych od matek, które piją całą ciążę, idą pijane do porodu.
(Nie wspominając o jakimś innym dbaniu o siebie, lekarzu i diecie)
To jeszcze taka **** musi się łaskawie zjawić na rozprawie, żeby dziecko mogło sobie jakoś ułożyć życie. Zwykle nie ma czasu, ma ważniejsze sprawy (chlanie i robienie kolejnych)
Tutaj w wyjątkowym przypadku, gdzie mama by o się je dbała i oddała świadomie problemów jest znacznie mniej. Chodzi mi bardziej o problemy z tożsamością (znacznie mniejsze niż FAS, jednak to nadal nie jest amerykański film)
 
A ja myślę, że lepiej żyć z jakimś ubytkiem emocjonalnym, ale ... żyć. Człowiek jak żyje, ma szansę na wszystko. Nie kwestionuję problemów z dorastaniem bez rodziców, ale nikt z nas nie wie jaka będzie historia. Dużo osób czeka na noworodka, bo im mniejsze dziecko tym te "ubytki" mniejsze. Naprawdę byłaby to dla Was taka trauma, gdybyście się dowiedziały, że wasza mama nie była w stanie was kochać i wychować, więc oddała was ludziom, którzy stworzyli wam rodzinę? Ja, bardzo szczerze, poczułabym smutek ale i wdzięczność ...że dała mi szansę.
Też tak myślałam.
Nie rozumiałam o co tym adoptowanym dzieciakom chodzi.
Ja to nawet zazdrościłam, że ktoś trafia do rodziny gdzie go chcą, gdzie wszystko ma, gdzie jest jedynakiem itd. (moi rodzice mini że biologiczni to się za bardzo nie sprawdzili w swojej roli)
W średniej szkole byłam pewna że będę pracować z młodzieżą, ratować ich świat, bo przecież sama wiem jak w nastoletnim życiu bywa ciężko.
Staż w ośrodku pokazał mi, że myliłam się po całości. Do tego nie da się podejść naszą logiką
Praca z trudną młodzieżą to nie są tylko chęci.
Trzeba mieć ogromną wiedzę,ale przede wszystkim dar i siłę. Nie chce się tu się za bardzo rozpisywać.
Powiem tylko, że ja nie podołałam, brałam to bardzo osobiście, szczególnie, że nie każdemu dało się pomóc. Wierzcie mi, że to jest na prawdę ciężka praca.
 
Bardzo mi przykro z powodu historii Twoich bliskich ale też z powodu tego, co piszesz o sobie 😞 Zdaję sobie też sprawę z tego, że ciężko wyczerpać temat w kilku zdaniach. Forum to nie miejsce, aby roztrząsać szczegóły i rozpisywać się o tym. Bo cały kontekst, powody czy zależności to pewnie szeroki temat. Ja też mam w rodzinie historię wyczekanego syna, potem alkoholika, który się zapił na śmierć, a jego matka popełniła samobójstwo. Był jedynakiem. To zapewne też miało spory wpływ na jego życie, ale też na decyzję matki. Czy myślisz, że powinnam ostrzegać wszystkie matki jedynaków, że mogą nie wytrzymać psychicznie, jeśli ich jedyne dziecko nie ogarnie życia?? Ja myślę, że nie. Podobnie jak w sytuacji oddania dziecka do adopcji. Znam też historię chłopaka, który wyszedł z domu dziecka, bardzo zbuntowany i poraniony, spotkał fajnych ludzi w dorosłym życiu, ma żonę, czwórkę dzieci. Żona jest z dziećmi w domu, a on mówi o niej: moja żona pracuje w domu i po powrocie, pomaga jej w obowiązkach.
Chodzi mi właśnie o to, że nie ma sensu przerzucać się przykładami. Żadna pojedyncza sytuacja niczego nie dowodzi. To, że sąsiadka ma zdrowe i mądre dziecko, a rodziła po 40-tce, nie oznacza, że i u mnie tak będzie. Każdy z nas ma niepowtarzalną osobowość i sami do końca siebie nie znamy dopóki się nie sprawdzimy. Dlatego tak ważne jest, żeby dać komuś szansę.
Dlatego też dałam @Zagubiona-we-mgle "łapkę w górę". Bo rodząc i oddając dziecko, daje mu wybór. Czy naprawdę ktokolwiek na jakimś tam forum, nie znając nawet Autorki, nie wiedząc jaka rodzina przygarnie dziecko, nie wiedząc nic właściwie o tym, co się wydarzy w życiu tego człowieka, może napisać: jego życie będzie super/ jego życie będzie porażką??? Bo u mnie było źle/ bo u mnie było dobrze??? To zbyt poważny temat, żeby wróżyć z fusów....
Rozumiem, że jeżeli któraś z Was ma traumatyczne doświadczenia, to na poziomie emocji nie potrafi mówić/pisać inaczej niż źle. Bo to boli. Rozumiem. Ale czy macie prawo przerzucać swoje traumy na innych? Nie sądzę.
Bardzo mi przykro z powodu każdej trudnej historii, która wam się przytrafiła. Niech będą przykładem. Ale niech nie będą wyznacznikiem. Bo nie można podejmować decyzji na przykładzie tego, co u Zosi i Krzyśka....
Dla mnie decyzja kobiety, żeby urodzić dziecko i oddać je do adopcji to wyraz jej miłości do tego dziecka. Nie miłości czułej, takiej, którą kojarzymy z niepowtarzalną więzią matka-dziecko. Miłości, ktora jest szacunkiem do jego życia. Czasem tylko taką może mu dać. I super, że to robi. Bo daje mu szansę. Paradoksalnie, to dziecko może być bardzo wyczekane, bo sporo rodziców czeka na takiego niemowlaka....
Sądzę też, że nawet perspektywa terapii, bo taka też może być potrzebna, nie jest niczym złym, co przekreśla czyjeś życie. Podobnie jak perspektywa chorób itd. itp.....
@olka11135 ogromnie mi przykro, że napisałaś o sobie w taki sposób. Mogłabym Ci napisać, że uważam że powinnaś przepracować to z jakimś dobrym specjalistą (bo pewnie powinnaś) ale najbardziej na świecie chciałabym, żeby miłość choćby Twoich dzieci była takim ukojeniem i plasterkiem na rany, które masz gdzieś w sobie. Muszą być spore i wiadomo: na forum nie będziemy tego roztrząsać.... Ale tak ode mnie: przytulam i mocno trzymam kciuki żebyś zmieniła to zdanie, bo nawet jeśli się nie zgadzamy, to życzę Ci z serca, żebyś była szczęśliwa: Ty i Twoi bliscy. A myślenie, że mogłaś się nie urodzić i byłoby lepiej, na pewno Ci tu przeszkadza. Wiem coś o tym. Całe życie zmagam się z głębokim poczuciem, że powinno mnie nie być, że zajęłam czyjeś miejsce
Eh.... sądzę, że w wielu z nas są różne traumy. Życie to nie bajka...

Od mniej więcej 3 lat jestem na różnych terapiach oraz różnych lekach więc specjalista tu nic nie zmieni 😉

Moje życie ułożyło się tak, a nie inaczej i żadnej terapeuta nie cofnie czasu.

A moje najmłodsze dziecko ma 8 miesięcy. I choć jest fantastyczne to wiem, że jest skrzywdzone na starcie. Ale ciąża była już zbyt zaawansowana kiedy wyszły różne rzeczy.
 
Problem polega na tym że próbowałam się za wszelką cenę wpasować w coś, co mi nie leżało. Szukałam akceptacji tam gdzie nigdy jej nie dostanę. Dlatego sama siebie spędziłam w kłopoty (uzależniając swoje życie od ludzi, którzy z góry skazali mnie na porażkę) jako że są to ludzie ważni dla najbliższej mi osoby bardzo chciałam znaleźć z nimi wspólny język mimo wszystko.
Tu nie ma logiki, bo to są właśnie emocje i złudzenia, poszukiwanie porozumienia. Punkt widzenia. Dlatego jakby ktoś był w mojej sytuacji potrafiłbym mu na zimno doradzić a sama się gubię. W swoim życiu za wszelką cenę chcę spełnić oczekiwania świata, a potem mam żal do samej siebie, że swoje potrzeby zostawiam na końcu. Głupie, ale prawdziwe. Dlatego po wielu wewnętrznych walkach pomyślałam o specjaliście. Tym bardziej, że jestem DDA i tematy z dzieciństwa wracają w dziwnych formach.
Byłaś na terapii DDA? Pytam bo ja byłam na wieloletniej terapii,też DDA, zanim zdecydowałam się na dziecko. A i tak ogarniam wydaje mi się tak że starczy. Przed terapia nie dałabym rady na bank,tzn jakimś kosmicznym kosztem swoim i dziecka. I byłby napewno problem. I nigdy jako młoda dziewczyna nie marzyłam o bobasku...Chce powiedzieć że na bank potrzebujesz pomocy specjalisty terapeuty tak żeby chociaż zacząć (jeśli nie jesteś po terapii). I niezależnie,choć możnaby zdiagnozować przyczyny Twojego stanu, to dziecko na siłę to nie jest dobry pomysł. To naprawdę jest wymagające doświadczenie. I napewno nie jazda kobieta NAPEWNO w pewnym momencie pokocha swoje dziecko czy dojrzeje do tego w trakcie czy coś. Ja przed terapią wpadłabym chyba w totalny chaos i depresję. Moje rodzeństwo,starsze ode mnie,dalej chodzi na terapię,biorą leki,choć na zewnątrz,cud i malina i odchowane dzieci już mają.
 
Byłaś na terapii DDA? Pytam bo ja byłam na wieloletniej terapii,też DDA, zanim zdecydowałam się na dziecko. A i tak ogarniam wydaje mi się tak że starczy. Przed terapia nie dałabym rady na bank,tzn jakimś kosmicznym kosztem swoim i dziecka. I byłby napewno problem. I nigdy jako młoda dziewczyna nie marzyłam o bobasku...Chce powiedzieć że na bank potrzebujesz pomocy specjalisty terapeuty tak żeby chociaż zacząć (jeśli nie jesteś po terapii). I niezależnie,choć możnaby zdiagnozować przyczyny Twojego stanu, to dziecko na siłę to nie jest dobry pomysł. To naprawdę jest wymagające doświadczenie. I napewno nie jazda kobieta NAPEWNO w pewnym momencie pokocha swoje dziecko czy dojrzeje do tego w trakcie czy coś. Ja przed terapią wpadłabym chyba w totalny chaos i depresję. Moje rodzeństwo,starsze ode mnie,dalej chodzi na terapię,biorą leki,choć na zewnątrz,cud i malina i odchowane dzieci już mają.
Zaczęłam terapię i mi. Idę siadła. Zrezygnowałam.
Jak się dowiedziałam o ciąży i to wszystko tak na mnie spadło poszłam znowu w inne miejsce i teraz nie odpuszczam. Nie czuję efektów, ale wierzę, że trzeba na nie poczekać.
 
reklama
Zaczęłam terapię i mi. Idę siadła. Zrezygnowałam.
Jak się dowiedziałam o ciąży i to wszystko tak na mnie spadło poszłam znowu w inne miejsce i teraz nie odpuszczam. Nie czuję efektów, ale wierzę, że trzeba na nie poczekać.
Efekty nie będą odrazu. To jest długi proces. I wymagający. I nieprzyjemny często też... To o czym piszesz,pycha gdy się czuje lepszym i dół gdy gorszym bardzo mi się kojarzą z DDA.. Terapia DDA nie leczy magicznie i przeszłości się nie zmieni.Ale zwiększa bardzo świadomość i ułatwia funkcjonowanie i radzenie sobie z emocjami. No i wyjście z roli dziecka... Ale Twoja decyzja o dziecku o ciąży no to już musisz sama przemyśleć.
 
Do góry