reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Druga strona medalu - kontrowersje

Jak słyszę lub czytam o kobietach, które nie chcą mieć dzieci to faktycznie nie potrafię tego zrozumieć. Ja odkąd sama byłam mała (4-5 lat) marzyłam o dzieciach, najlepiej 4. Tylko po to żyłam żeby mieć dzieci. Ostatecznie dopadła mnie niepłodność moja i męża, in vitro, 2 poronienia i poród w 24tc (córcia zdrowa na szczęście). Lekarze odradzają mi kolejną ciążę, bo mogę nie przeżyć - już teraz ledwo odratowali i mnie i dziecko.

ALE mimo nie zrozumienia jedno zawsze przy takich osobach jak Ty przychodzi mi do głowy : donoś, urodź i daj mi dziecko ;p. Ty będziesz zadowolona, że nie musisz wychowywać a ja będę bardziej spełniona :D

A tak na marginesie wal to co mówią inni. Mnie też za in vitro niektórzy potępiają (mieszkam w małym miasteczku, ludzie są starzy, zacofani przez kościół). Najważniejsze mieć wszystko w d.
Co do wpadki nie mam żadnej rady, ale jeżeli macieżyństwo Cię przerasta i do tego dochodzi depresja to może lepiej komuś oddać dziecko lub po porodzie zostawić w szpitalu? Chodzi mi o to, że depresja może doprowadzić do nieprzewidywalnych zachować jak np. wyrzucenie dziecka na śmietnik (nie dowalam Ci, po prostru wiem jak depresja może działać. Ja przez niepłodność miałąm ochotę porwać jakieś dziecko bo nie zawsze już myślałam logicznie).

Jakąkolwiek decyzję podejmiesz - czy wychpwasz czy oddasz komuś - pamiętaj o własnym szczęściu. Ludziom nie dogodzisz, każdy w końcu za coś Cię potępi więc miej innych w d i myśl o sobie
Eee wydaje mi się że z grubej rury tu jedziesz...Tu nie ma takiej sytuacji skrajnej czy sytuacji patologii.. Dziewczyna się zastanawia nad swoimi uczuciami,niepokoi się nimi,pisze z sensem i radzi się nas czy może bardziej chce z siebie to wyrzucić . Raczej kwestia wyrzucenia na śmietnik tu nie wchodzi w grę;)
Tobie współczuję. Nie byłam nigdy w Twojej sytuacji ale staram się wyobrazić sobie frustrację i wściekłość która czujesz.
 
reklama
Jak słyszę lub czytam o kobietach, które nie chcą mieć dzieci to faktycznie nie potrafię tego zrozumieć. Ja odkąd sama byłam mała (4-5 lat) marzyłam o dzieciach, najlepiej 4. Tylko po to żyłam żeby mieć dzieci. Ostatecznie dopadła mnie niepłodność moja i męża, in vitro, 2 poronienia i poród w 24tc (córcia zdrowa na szczęście). Lekarze odradzają mi kolejną ciążę, bo mogę nie przeżyć - już teraz ledwo odratowali i mnie i dziecko.

ALE mimo nie zrozumienia jedno zawsze przy takich osobach jak Ty przychodzi mi do głowy : donoś, urodź i daj mi dziecko ;p. Ty będziesz zadowolona, że nie musisz wychowywać a ja będę bardziej spełniona :D

A tak na marginesie wal to co mówią inni. Mnie też za in vitro niektórzy potępiają (mieszkam w małym miasteczku, ludzie są starzy, zacofani przez kościół). Najważniejsze mieć wszystko w d.
Co do wpadki nie mam żadnej rady, ale jeżeli macieżyństwo Cię przerasta i do tego dochodzi depresja to może lepiej komuś oddać dziecko lub po porodzie zostawić w szpitalu? Chodzi mi o to, że depresja może doprowadzić do nieprzewidywalnych zachować jak np. wyrzucenie dziecka na śmietnik (nie dowalam Ci, po prostru wiem jak depresja może działać. Ja przez niepłodność miałąm ochotę porwać jakieś dziecko bo nie zawsze już myślałam logicznie).

Jakąkolwiek decyzję podejmiesz - czy wychpwasz czy oddasz komuś - pamiętaj o własnym szczęściu. Ludziom nie dogodzisz, każdy w końcu za coś Cię potępi więc miej innych w d i myśl o sobie
Ej serio nie rozumiem wrogów in-vitro. Przecież nikt nie każe im tego robić, ale niech się odwalą od tych co chcą. To jest medycyna po prostu. Jak ktoś to potępia to sam powinien zostać potępiony.

Nigdy nie brałam pod uwagę, żeby urodzić i oddać.
Po 1 sam poród to dla mnie za dużo, więc raczej zawsze chciałam uniknąć samego porodu.
Po 2 nie odważyłbym się po prostu, myślę że wolałabym zaryzykować już w stronę wychowania, skoro to dziecko już na świat sprowadziłam.
Po 3 jest jeszcze partner, który by się na to nie zgodził, a społeczeństwo... No cóż zostałaby wyprowadzka za granicę bez możliwości powrotu.

A jeśli o ten śmietnik chodzi to tak, z początku miałam takie myśli: "a co jeśli zeświruje jak te o których słychać w telewizji i coś temu dziecku nieświadomie zrobie?!" - no ale to było w czasie bardzo czarnych myśli, teraz staram się to jakoś układać, przygotowywać nie tylko materialnie, ale też jakąkolwiek pomoc (swoją drogą obcych, bo rodzina męża ma za zadanie tylko punktować niepowodzenia, a moja jest za granicą)
 
Od mniej więcej 3 lat jestem na różnych terapiach oraz różnych lekach więc specjalista tu nic nie zmieni 😉

Moje życie ułożyło się tak, a nie inaczej i żadnej terapeuta nie cofnie czasu.

A moje najmłodsze dziecko ma 8 miesięcy. I choć jest fantastyczne to wiem, że jest skrzywdzone na starcie. Ale ciąża była już zbyt zaawansowana kiedy wyszły różne rzeczy.
Mysle, ze jesli probowalas roznych terapii i lekow w ciagu ostatnich 3 lat, to znaczy, ze nadal poszukujesz. Gdybys rzeczywiscie nie wierzyla, ze to cos moze zmienic, tobys to zdanie napisala w czasie przeszlym, albo w ogole nie probowala. Zycze Ci bys znalazla ten srodek, ktory dla Ciebie zadziala, bo dobrze dobrane leczenie moze naprawde naprawde wiele. Choc nie, od zmieniania przeszlosci czy cofania czasu z pewnoscia nie jest, na to lekarstwa jeszcze nie wynaleziono i nie zapowiada sie.
 
Mysle, ze jesli probowalas roznych terapii i lekow w ciagu ostatnich 3 lat, to znaczy, ze nadal poszukujesz. Gdybys rzeczywiscie nie wierzyla, ze to cos moze zmienic, tobys to zdanie napisala w czasie przeszlym, albo w ogole nie probowala. Zycze Ci bys znalazla ten srodek, ktory dla Ciebie zadziala, bo dobrze dobrane leczenie moze naprawde naprawde wiele. Choc nie, od zmieniania przeszlosci czy cofania czasu z pewnoscia nie jest, na to lekarstwa jeszcze nie wynaleziono i nie zapowiada sie.

Przede wszystkim w ciąży i nadal karmiąc piersią nie wszystkie leki można brać
 
Przychodzę tutaj z nietypowym tematem. Niemodnym, niechcianym, pomijanym. Mam nadzieję, że chociaż część osób rozważy moje przemyślenia zanim oceni kogoś negatywnie.
Na tym forum jest wiele matek, które walczyły o potomstwo stawiając wszystko na jedną kartę. Szanuję to, mimo, że dogłębnie pojąć nie potrafię, tak jak Wy nie pojmiecie w 100% mojego punktu widzenia.

Nigdy nie chciałam mieć dzieci, może gdzieś tam przelotnie, ale nigdy na poważnie. Nie mogłam o tym mówić głośno. Było to w moim otoczeniu mocno potępiane. "Ty wiesz ile ludzi nie może mieć dzieci?!" "Ty wiesz ile my przeszliśmy z in-vitro i dalej nic?!" Nie chciałam denerwować koleżanek, bo nie o to chodzi. Pozwoliłam więc myśleć wszystkim, że nie mogę. Nie chciałam litości, ale żeby mi tylko odpuścili, przestali naciskać i powtarzać, że po 30-stce będę żałować jak już nie będę mogła. Gdzieś ciągle był we mnie ten niepokój, że jestem niewystarczająca, zbrakowana, że coś ze mną nie tak. Na terapi się z tym uporałam. Cieszyłam się życiem takim jakie mi dano. Mimo endometriozy, adenomiozy, PCS i niedostosowania się do ram społecznych.

I wtedy... Niespodzianka. Chwila roztargnienia, po zaprzestaniu brania hormonów na endo przez lata. Wpadka... Płacz... Rozpacz... Załamanie.
Iskra nadziei, że ludzie mieli rację. To musi samo przyjść, to są hormony, to jest instynkt.
Sytuacja materialna nienajgorsza, ojciec dziecka na miejscu. Nie ma na co narzekać.
A jednak. Nadeszła tylko większą rozpacz, apatia. Cały wachlarz depresyjnych objawów.
Psychiatra, ale jakie leki brać, żeby nie zaszkodzić niewinnej istocie...
Wszyscy specjaliści i badania płacone z własnej kieszeni. Psycholog, psychiatra, leki, suple, fizjoterapia, ginekolog itd.
Niestety tego nie da się kupić. Nadal wiem,że się do tego nie nadaję. Ani psychicznie ani fizycznie.
Mimo instruktarzy, ćwiczeń, aplikacji, które miałyby wdrożyć mnie w zupełnie nieznany mi dotąd temat.
Otoczenie reaguje wielkim entuzjazmem. Nie wolno się żalić. Nie wypada, to przecież cud, a ja jestem kobietą, muszę sobie poradzić jak wszystkie.
Żalić można się tylko jak nie uda się począć.
Narzekam więc tu, anonimowo, ale nie po to, żeby sobie pomóc. Gdyby chodziło tylko o mnie i moje lęki... Tak jestem przerażona, ale nie o siebie. Boje się, że skrzywdzę istotę, która nie jest niczemu winna. Że nie będę umiała się zająć, kochać, że depresja nie pozwoli mi funkcjonować, kiedy będę mu niezastąpiona. Że mój teraźniejszy stres już negatywnie wpływa na płód.

Jeśli ktoś tutaj dobrnął, chce tylko prosić o jedno.
- zrozumienie dla osób, które nie decydują się na dzieci. Może ich instynkt właśnie każe im sobie darować. To nie jest łatwe,to nie jest wygodne. Wierzcie mi. Bardzo chciałam chcieć. Ale chyba im bardziej chcesz tym wszystko idzie na opak. Podobnie jak z poczęciem dziecka - w patologi zawsze przychodzą jakoś łatwiej.
Egoizm jest wtedy kiedy ktoś myśli o dziecku jako ubezpieczeniu na starość, nie jak chce oszczędzić mu takiego rodzica jakim sam będzie.
Doskonale Cię rozumiem, do 31 roku życia na słowo dziecko przechodziły mnie ciarki. Zero instynktu, zero chęci odpowiedzialności, wygodne życie, wakacje we 2, częste wyjazdy gdzieś tam. Wszyscy mnie cisnęli, a im dalsza rodzina- tym więcej było pytań o dzieci, ślub i inne prywatne rzeczy. Jak mówiłam że takie życie nie jest dla mnie, to było oburzenie- no jak to- głównie ze strony mojej chrzestnej, która jest bezdzietna stara panna 😂 zawsze mowilam, że najpierw jej wesele a potem moje 😂
Fakt. Instynkt się załączyl, po prostu pewnego dnia zaskoczyło, poszlam do mojego faceta i powiedzialam, że chce. Ale nie u każdego musi tak być. Zdecydowanie polecam terapeutę, żebyś mogła przepracować to wszystko, bo stan psychiczny musi Ci pozwolić na wychowanie dziecka. Bardzo bardzo mocno przytulam i wierzę w to, że dasz radę ❤️❤️❤️
 
reklama
Do góry