dotmar, a wrzała, wrzała ta praca.. ale jej przeszło;-) z grubsza zrobione, raz jeszcze szybko przerzucę tekst, uzupełnię bibliografię, uaktualnię spis treści i do wydawnictwa. i niech się dzieje wola Boża. reszta roboty spada na mojego redaktora, przeuroczego skądinąd faceta
co do książki może dlatego do mnie nie trafiła, bo ja sama..
no, prawie;-)
Blugirl, witamy, zapraszamy, napisz coś o sobie. o potomstwie też, choć jak to zwykle z babami bywa szybko zeszłyśmy z tematu dzieci na inne wątki
agatulka, mięta pomaga..? mnie dopadło tak we Lwowie teraz. miałam iść na festiwal, kumpela występowała, performance jakiś robiła, i nic z tego. poetycko mówiąc rzyganie i gorączka jak diabli. ale powiem tak.. mój serdeczny Przyjaciel odprawił nade mną swoje czary, zasnęłam i.. ręką odjął. ani śladu po paskudztwie nie było. niech mi ktoś powie, ze magii nie ma.
nawiasem mówiąc wlaśnie sobie karty stawiałam.
a`propos magii. moje dziecko żyje w takim świecie. elfy, krasnoludy, czary to u nas na porządku dziennym. w środę marudził, ze marzy o maskotce meduzie. byliśmy niedawno nad Bałtykiem i stąd mu się te meduzy zakodowały. jęczał mi cały dzień, prosił, żeby moje elfy w moim bajkowym świecie uszyły mu taką meduzę. jako, że w bajkowym świecie wszystko jest mozliwe nie wiedziałam, jak z tego wybrnąć, bo w życiu takiej maskotki nie widziałam.
i cóż.. wychodzimy po południu z Maćkiem, przechodzimy sobie przez pewien plac, a na jego środku leży.. piękna niebieska meduza!! słuchajcie, nie uwierzyłabym, gdyby mi ktoś to opowiedział. a może właśnie ja bym uwierzyła.. niesamowite. oczywiście Maciek ucieszył się, że elfy podarowały mu meduzę, tylko nie rozumiał, dlaczego ją zgubiły niosąc do domu. musiałam mu wyjaśnić, że po prostu gdy niosły zobaczyły, że już wyszliśmy i zostawiły dla niego na placu.
meduz Grześ, bo to nie dziewczynka, wiec dla Maćka ten meduz, wyprany jeszcze się suszy. a dziecko utwierdzone w wierze w świat baśni.
teraz a`propos wiary.. jednak w kościele katolickim inaczej to wygląda. nie wypowiadam się, tylko podpatruję co księża robią i mówią, i dziwię się. ale nie wtrącam. muszę przyznać że fakt, iż batiuszka, do jakiego idę nigdy mnie nie osądza pomógł mi nie raz.
no i dwa słowa o gotowaniu - ja się nauczyłam, gdy przestałam jeść mięso w liceum jeszcze. moja matka stanowczo odmówiła gotowania podwójnych obiadów, więc żeby nie paść z głodu musiałam opanować tę sztukę. dziś mięcho jem, ale nadal moje umiejętności kulinarne bazują na wegetariańskiej kuchni i rybkach
eh, się rozpisałam. znów was zadręczam, ale co tam, za te naleśniki dziś się niektórym należy;-) ja pamiętliwa jestem