Andzia bardzo smutne to, co piszesz o kłótniach z mamą. Aż trudno mi sobie wyobrazić, że mama może mieć taki tok myślenia... Widzisz, ja jestem taka osobą, że na wszelkie uwagi znajdę sobie jedną, dosadną ripostę i nikt mnie nie sprowokuje do krzyku. Domyślam się jednak, że Ty już przechodziłaś przez różne etapy i teraz po prostu nerwy Ci puszczają. Może moglibyście z M jakoś powstrzymać się od krzyku? Niech ona sobie gada, co chce. Ty, Twój M kwitujcie to krótko. W dalszą kłótnię się nie wdajcie. To nie ma sensu. Ona nie zrozumie i nie ustąpi. Ja pewnie bym ryczała po kątach, bo choć z wierzchu jestem silna i twarda, to w środku wrażliwiec ze mnie. Wiem, że nie pomogę Ci swoim pisaniem. Wydaje mi się jednak, że powinnaś z kimś o tym rozmawiać. Zamęczysz się dusząc wszystko w sobie. Nikt nie ma prawa tak Was poniżać. A Ty robisz dobrze i nie miej sobie nic za złe. To ona ma po prostu chorą wizję Ciebie/Was. Mów sobie każdego dnia, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Zwłaszcza na chwilę odpoczynku i spokoju. Życie jest zbyt krótkie, by żyć według czyjegoś schematu. A chłopcy z czasem zrozumieją. Tak, jak ja kiedyś zrozumiałam pewne trudne sprawy z mojego domu. Tylko rozmawiaj z nimi, jak z kumplami. Nie krytykuj mamy, ale tłumacz im, dlaczego jest Ci w danej chwili smutno. I choć wydaje Ci się, że oni są za mali na to, to wierz mi, że nie są. Trzymaj się i myśl też o sobie.
Noemi gratuluje skoku tempki! No teraz kochana, to już kciuki zaciskam z całej siły. Z tyle serduszek musi być baby;-)
Czarodziejko mam nadzieję, że synuś się już lepiej czuje. Ja nie znoszę, jak moje dzieci złapią takiego wirusa sraczko-wymiotnego, bo nawet nie ma im zbytnio jak pomóc. Oby dzisiejsza nocka była lepsza. Trzymaj się kochana!
Patrysiu ależ ten Twój Marcelek uparty;-) Z drugiej strony ma rację, że mu nie spieszno na świat. W końcu u mamy tak milutko i cieplutko;-):-) Zobaczysz, że już niedługo go utulisz. I pewnie Cię nieźle zaskoczy w najmniej oczekiwanym momencie
Karola za pewne masz jakąś tajną broń i wykorzystasz ją przeciwko M

Zobaczysz, że zmięknie. Mój też na początku był oporny, a dziś to on ma więcej optymizmu niz ja. Trzymam kciuki za pozytywne rozpatrzenie Twojej prośby przez męża:-)
Aga mam nadzieję, że ból głowy minął. Mi pomaga kawa z cukrem i cytryną. Wiem, ohyda, ale pomaga. Zwłaszcza teraz w ciąży, kiedy unikam prochów.
Co do córci kaszlu, to powiem Ci, że lepszy mokry niż suchy, bo przynajmniej wydzielina schodzi. Wiem, że fatalna sprawa z tym przedszkolem, bo ona pewnie osłabiona, ale może po jednym dniu będzie ok. Moje wciąż smarkają lekko i kaszlą, ale do szkoły już chodzą, bo te resztki często je trzymają kolejne 2 tygodnie. Jak się znowu rozłożą, to cóż...Nie da rady tego ominąć.
Co do aut, to mój M tez jest taki, tym bardziej, że on samochodziarz z powołania. Wiesz, warsztat i te sprawy to jego pasja. Nie ukrywam, że auto rodzinne jest nam niezbędne, ale widzę, że rozgląda się za Subaru

Jak to stwierdził, chce mieć swoja maskotkę, tylko dla siebie....echhh, faceci:-)
Daria być może chciałabyś usłyszeć coś innego, ale ja bym była bardziej stanowcza wobec męża. Co innego, jak facet nie wie/nie zna się na opiece nad dziećmi i trza go tego nauczyć, a co innego, jak złośliwie i z premedytacją unika kontaktu z dzieckiem. Mój mąż pochodzi z domu, gdzie ojciec do wychowania dzieci się nie wtrącał. Mimo to, po narodzinach Nelci stanął na wysokości zadania. Choć jest surowym ojcem, to ma dla nich ogromne serducho. O wielu rzeczach nie wie, nie umie dziewczynkom czasem czegoś wytłumaczyć na spokojnie, ale mimo to, stara się. Ja osobiście nie byłabym z kimś, kto traktowałby mnie w taki sposób jak Ciebie Twój Mariusz. I już mi nie chodzi o dzieci, ale gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? W końcu związek dwojga ludzi opiera się na czymś więcej niż przyzwyczajeniu. Myślę, że powinnaś mu mówić, co czujesz. Nie krytykuj go, choć wiem, że ciśnie Ci się krytyka na usta, tylko mów mu, jak bardzo jest Ci przykro z powodu jego zachowania. Trzymaj się kochana! A fotki śliczne. Make up Nadii bombowy!
Misia bardzo dobrze, że Twój M ta podchodzi do sprawy. Widać, że lubi być dobrze przygotowany na wszystko, ale dzięki temu Ty powinnaś czuć się bezpieczna. W tej sytuacji, to nic, tylko planować i działać. Jak dla mnie, Twój M to prawdziwy skarb
Fikusowo zdrówka kochana dla Ciebie i dzieciaczków. Oj nie dobrze, że tak nikt Ci nie pomaga. Wytrwałości życzę i oby jak najszybciej choróbska się skończyły.
Axa no szacun dla męża za gest z prezentem:-) Świetne sprawa. No i dobrze słyszeć, że czujesz się coraz lepiej.
Martika miło Cię widzieć i serdecznie pozdrawiam
Nuleczko powodzenia jutro na wizycie! Już oczywiście trzymam kciuki i czekam na wieści
Piraniu oczywiście masz rację

. Miało być 9,3 mm, co daje blisko 1cm, a na tym etapie ciąży, czyli 24 tyg to bardzo dużo, bowiem jest to bezpieczna granica rozejście, ale tuż przed porodem, a ja mam jeszcze ponad 3 miesiące

Rozmawiałam z mamą i tak się przejęła, że przyleci do nas w sobotę. Będzie mogła zostać na razie miesiąc. Choć sama nie jest okazem zdrowia, to stwierdziła, że przynajmniej coś ugotuje i dzieci zejdą ze mnie, bo babci dawno nie widziały. Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. Poza kilkoma dobrymi znajomymi, nie mamy tu żadnej rodziny. Dzięki Ci kochana za wszystkie słowa wsparcia.
Zdjęcia porównawcze Kajusi bombowe!Taki aniołeczek z niej

Wykorzystam ten patent z porównaniem przy synku
Ewcik za Ciebie jutro również będę trzymać kciuki. Powolutku na pewno coś się ruszy &&&&&&& Dziękuję za słowa otuchy. Staram się jakoś to wszystko teraz sobie poukładać i nie ukrywam, że moją największą podporą jest mąż.
Truskafffka widzę, że mamy z naszymi M podobnie. Mojemu czasem, jak nie powiem dużymi literami, że trzeba podłogę umyć w kuchni, to w życiu na ten pomysł nie wpadnie. Ale poza tym jestświetnym ojcem i mężem. Zwłaszcza teraz...Nie daje mi nic zrobić. Dziękuję za pocieszenie. Z Wami jest wszystko dużo łatwiejsze
Kate ja właśnie jestem taki typ, co to wszystko sam zrobi i wszędzie go pełno. I nie boję się tego odpoczywania, bo to tylko 3 miesiące, ale szkoda mi dzieci, bo nawet na ręce nie mogę ich wziąć... Ale one są kochane i mnie pocieszają, że jak Mikołaj przyjdzie (czyli według nich na święta) to dzidziusia przyniesie i będę już mogła je nosić...A to dlatego, że mąż im dziś tłumaczył, że muszą być grzeczne chociaż do świąt, bo po tym czasie już nie będzie tak dużego ryzyka dla maluszka w związku z porodem. No i one teraz czekają na tego Mikołaja

Śmiałam się przez łzy, jak mi Nela wszystko tłumaczyła

Dziękuję kochana za słowa otuchy. Skoro Ty dałaś radę, to i ja wytrzymam.
Pewnie znowu mi poemat wyszedł, ale tak to jest, jak się nie ma czasu dla Was

Poza tym, to gdzie jest
MAMA????
Dziękuję Wam za wszelkie pocieszenie. Wiem, że nie ja pierwsza mam tego typu problem, a czytając Wasze wypowiedzi jakoś cała ta sytuacja nabiera lepszego wyglądu. Tzn. ja nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego, że muszę wytrzymać minimum te 3 miesiące. Jakoś myślałam, że z 5

Czas leci jak szalony. Boję się strasznie, ale skoro Wy dałyście radę, to i ja dam. Dobrze, że JESTEŚCIE
Spokojnej nocki dla wszystkich!