Wiem ale napewno wiesz jak jest. Jest owu więc działamy potem przez 2 tyg. Najchętniej codziennie robilabym test ciążowy, potem rozczarowanie, mega rozczarowanie. I tak mam wrażenie, że jak już zajde w ciążę to całe moje starania o wymarzoną plec będą be sensu.
Może i powinienem jako ostatni udzielać Ci rad, ale pozwól, że posłużę się pewną analogią. Kiedy na czymś bardzo, cholernie bardzo mi zależy, kiedy czuję, że znajduję się w głębokim na kilkanaście metrów dole z małą łopatką w dłoni, mam wtedy czas zwątpienia i podkopuje się jeszcze głębiej (to takie ludzkie). Kiedy ten czas mija, zatrzymuje się, obracam o 360 stopni, myślę, rozważam co mogę zrobić...wtedy wpadam na pomysł, aby powoli wykopywać schody ku górze. Wszyscy w pewnym sensie jesteśmy w trakcie kopania takich schodów. Nigdy do końca nie wiemy, czy w pewnym momencie nie obsuniemy się w dół. Ale trwamy mimo wszystko. Trwamy w swym postanowieniu, życiowej misji, choćby świat miałby jutro spaść nam na głowę - idziemy skrupulatnie do wyznaczonego celu choćby nie wiem co bo to jedyna słuszna rzecz, którą możemy dla siebie zrobić. Wspomagamy się wewnętrznym JA, jeśli chcemy to rozmawiamy z Bogiem prosząc Go o siłę i łaskę sukcesu, przemieszczamy się nieustannie, bo jeśli tego nie spróbujemy to umierając powoli w dole zawsze przyjdzie ten moment marnej konkluzji - "pretensje mogę mieć tylko do siebie, bo przecież nie walczyłem, nie podejmowałem prób, jestem słaby, straciłem daną mi szansę ". Każdy ma inne przeżycia, trudne i jeszcze trudniejsze, ja też wierzcie mi nie odbiegam od tej życiowej normy. Pewne wydarzenia życiowe nauczyły mnie jednak nie chować szabelki póki walka trwa lub która nawet się jeszcze nie zdążyła zacząć. Walczmy do oporu dziewczyny.
Miś - Jeden z tych kosmitów (trochę niewyspany, ale nie ma tragedii, zapałek nie noszę )