Cały Twój komentarz jest ekstra, ale ten fragment to złoto. Wreszcie ktoś to powiedział!
U nas czasem głos jest podniesiony i też padłam ofiarą tej nagonki na bycie tym kwiatem lotosu na tafli jeziora. Ciągle sobie wyrzucam, że nie jestem spokojniejsza, cierpliwsza, że puszczam im bajki, że nie chce mi się z nimi bawić, itd. Zaraz potem sobie tłumaczę, że jestem człowiekiem i dziewczynki na pewno wiedzą, że je kocham do szaleństwa, ale ten nurt zawsze tej samej mamusi o spokojnym i wyważonym tonie głosu zrobił swoje i często dopadają mnie wyrzuty sumienia.
I mam obsesję na punkcie swoich dziewczynek, mogłabym je całować godzinami albo po prostu na nie patrzeć jak się bawią, moim zdaniem są najcudowniejszymi istotkami jakie chodzą po Ziemi, a zapach ich główek jest odurzający.
Natomiast mam czasem wrażenie, że moja dusza z wściekłości opuści ciało i poleci gdzieś w sferę niebytu. Hektolitry wylanych kosmetyków, tony wysypanych proszków jadalnych i niejadalnych, freski na nowych meblach, wyschnięte flamastry kupione przez wuja w USA specjalnie dla księżniczek, a najbardziej brak reakcji, kiedy do nich mówię. Albo siadam na kanapie z dupą ciężką po całym dniu i słyszę "a czemu siedzisz?" Bo jestem zmęczona miśku. "a czemuuu?" I tak docieramy w tym wywiadzie do teorii wielkiego wybuchu, ku.wa, jest kilka sekund ciszy po czym rozlega się "a czemuuuuuu?"
Czuję się też chu.ową matką jak widzę te świetnie ubrane, umalowane i słodko-pierdzące mamusie u nas w przedszkolu w szatni. One zawsze mają czas na czekanie pół godziny aż jaśnie panna założy jednego butka, tłumaczą tym głosikiem każdy szczegół otoczenia i są oazą spokoju, całe w odcieniach nude, a obok ja, ubrana w oklepanym stylu smart casual, z moimi dziewiętnastoma pozostałymi włosami, szarpiąca sie z zamkiem kurtki, upocona, wściekła, skrajnie wyczerpana, a przecież jest rano - że walnę cytatem.
Ogólnie ciągle czuję się kiepską matką, która dzieci hoduje zamiast wychowywać i nie wiem czy przejdzie. Walczę z tym, rzadko o tym mówię, bo energia idzie za uwagą, ale tygodnia nie ma bez pretensji do siebie.
Je.ać to rodzicielstwo bliskości z rolek na Instagramie! Niech żyje rodzicielstwo autentyczności!