Widać, każdy ma w rodzinie takie "czarne owieczki". No cóż bywa...
mam i ja !
Witam
W naszej sprawie nic nowego narazie. Jak cis to będę pisała.
Natomiat jeśli chodzi o czarne owce to bym mogła epopeję napisać. Nas jest sześcioro. Każde z nas jest wykształcone, bo każde tym chciało zaskarbić sobie miilosc rodziców. Każde z nas żyje na jakimś poziomie. Ale moja siostra niestety di każdego ma żal, o wszystko. Jako pierwsi i narazie jedyni zbudowaliśmy dom. Jakbym miała robić to jeszcze raz to w życiu bym nie zrobiła. Nerwy przy tym nieziemskie. Która ma swoje 4 ściany albo jest w trakcie ich stawiania to wie o czym mowie. Wiec moja kochana siostra potrafiła dzwonić do mnie pięć razy dziennie żeby grać na nerwach. Ciągle tylko a po co wam taki duży dom, a jak się rizejdziecie to ci wtedy? I takie różne.
Do tego ciągle pytała skąd mamy tyle kasy. Miarka się przebrala jak w kolejnym telefonie prosiła o pożyczenie 40 tysięcy na samochód. Naturalnie odmówiłam. Oszczędności topnialy, kredyt też juz trzeba byli spłacać a zaczęliśmy kłaść elewacje. Tak też jej powiedziałam, rzuciła słuchawka obrazona, chwile po tym jak wyzwala mnie od skner. No i się zaczęło. Przyjechała kilka miesięcy temu i powiedziała do Irka, ze nikt nie jest głupi i wiejak młode studentki zaliczają kolokwia. Patrząc na mnie wycedzila ze cały dziekanat wie ze Irek żadnej nie przepuści. Rozplakalam się, a mój maz, mistrz ciętej riposty odpowiedział na to spokojnie, ze nie jest tajemnica jak ona przechodziła przez sesje i w dziekanacie to juz legedy o niej wypisują.
Suma sumarum bardzo w nas ugodzila, bo nie uwierzę ze żadna kobieta nie zastanawialaby się czy w tych słowach nie ma ziarnka prawdy. Ufam Irkowi, ale znam życie... I znam mężczyzn...
Fakt jest taki ze najlepiej dogaduje się z bratowa. Jest dla mnie niczym siostra. Mówią ze bratowa nie rodzina, ale ja się z tm nie zgodzę.