Witam się późno, ale nie bez powodu.
Miałam dzisiaj rano wizytę u lekarza - byłam zapisana na 8:15. Przyszłam do rejestracji, kobieta mnie wysłała do położnej na wagę i ciśnienie. No ok, poszłam. Z tym, że już było po tej 8:15 i bałam się, że mi się ktoś wpitoli w kolejkę i potem nie wiadomo ile miałabym czekać. Pod gabinetem byłam jakieś :25 po. Głupio mi było zajrzeć czy ktoś jest więc czekałam, i nagle patrzę idzie kobieta z kartami chodzi do środka, a tam... dr nie ma!
No myślę, ok poczekam, 10 minut to jeszcze nie katastrofa. W międzyczasie doszły 2 kobitki do tego dr. No ale ja tak sobie siedzę i siedzę i już zaczęła się robić godz. 9. Idę zrobić wywiad gdzie dr., a kobietka z rejestracji mi odp. "nie wiem czy będzie dr, przyjdzie kierownik, wyjaśni" i uciekła. No żesz kurr zapiał!!
Okazało się, że Pan dr jest od dzisiaj na zwolnieniu, więc jakby samo przez się wynika, że dr nie będzie - a info te miała jedna z Pań czekających do dr - dziwne, że pacjentka wiedziala, a pracownik szpitala nie. Echh... No i tak sobie czekamy co z nami dalej, w końcu JEST! zapraszamy pod gabinet nr 2. No to pędzimy, a tam... giga kolejka!! Panie czekające i zapisane na bieżące godziny nie były skłonne ustąpić 3 Paniom, które czekają de facto od rana. No cóż... Ustaliłyśmy szybko, która po kim wchodzi, i juz każda następna Pani, nawet zapisana wchodziła po nas, problemu nie było. Jedną matronę tylko opitoliłam, bo się skarżyła, że ona na 9:30, (a przyszła już jak my siedziałyśmy pod "nowym" gabinetem) a my się wzięłyśmy z powietrza i pewnie nie wejdzie (a już w chwili tej dyskusji była 10:20...). To jej tam coś szepnęłam i spokój.
Była chyba jakaś 10:40 jak weszłam do gabinetu!! Pff A i jeszcze w międzyczasie dr 2 razy wychodził, bo...siadł komputer!! No jak pech to pech!!
No ale dalej też miałam chwilę grozy...
Dr bada, czy wsio ok. Powiedziałam mu o krwawieniach, mega mdłościach itd. Usiadł wypisuje leki (dostałam duphaston ale 2x dziennie po 1) i mówi, że usg to trzeba zrobić nie za m-c tylko jeszcze przed świętami no bo "ma pani tego KRWIAKA". Ja oczy na wytrzeszcz, czuję jak mi serducho wali a jednocześnie mi słabo i pytam, a chyba i naet krzyknęłam "boże jakiego krwiaka?!!!!"
a dr na to spokojnym, rozwalającym mnie głosem "no, jest to rozwarstwienie". Co za ulgaa... Bo przecież o tym wiem, i nie jest ono duże. Ale jak mi wyjechał z tym krwiakiem to myślałam, że mnie z gabinetu nogami do przodu wyniosą... :-(No niby skąd miałam wiedzieć, że na rozwarstwienie można mówić i krwiak???!!
Poza tymi "kwiatkami" już było ok. Nawet dr się pod koniec rozgadał i żartował,chyba widział, że ja zestrachana.
Reasumując - wyszłam z receptą na pakę duphastonu i vitB6 (ma pomóc na mdłości). Nadal mam brać folik i w potrzebie nospę, nie więcej niż 2 na dzień.
To tyle
A, oczywiście ten "mój" artysta, taki pokrzydzony przeze mnie, że nawet nie zapytał gdy wróciłam czy wszystko ok - a nie było mnie ze 3 godziny. Jedynie smsa napisał, jak byłam jeszcze w szpitalu, bo mu tam coś było potrzebne. Nic, zero, olewka totalna!!
sattin, witaj