He, he, he, kurier był, tylko nie u mnie :-) Zostawił przesyłkę naprzeciwko (sąsiad przyniósł, jak Aro wrócił z pracy).
Morena – dla mnie to też był żart. Absolutnie się nie gniewam, bo i o co?
Ankaka – ja tam u Ciebie teraz?
Mama Wikusi, dobrze, że się papierek znalazł. Tak to bywa z facetami. Mój były szef przez miesiąc woził moje L4 w aucie, a miał je od razu do ZUSu zawieźć. Zapomniał. W ogóle by nie pomyślał, gdyby nie to, że żona zaczęła się wypytywać mnie gdzie ten papierek…
Korba – trzymaj się dzielnie. Już jutro będziesz tulić Zosię. Kciuki zaciśnięte – i czekam na info…
Madzia – u nas Aro połowę okien umył, jak miał wenę, a połowę (akurat te od ulicy) zostały nieruszone. I pewnie tak zostanie aż do po wakacjach. Wstyd…
My też codziennie po trochu lodów wsuwamy – kupujemy 1,4 l Algidy, smak nugatu. Pycha (a za lodami już od kilku lat nie przepadałam).
Popołudniu mnie zmuliło. Aro twierdzi, że chrapałam na całe mieszkanie
Wieczorem zabrałam się w końcu za pakowanie torby o przenosin, przygotowałam sobie ciuchy, które chcę zabrać (przymierzyłam wszystkie spodnie sprzed ciąży; te, które mi weszły na 4 litery zabiorę ze sobą – jak Mikołaj „wyjdzie” to na pewno je dopnę i będzie w czym chodzić), Aro złapał doła, więc odpuściłam sobie na dziś. Jutro dokończę, jak on będzie w pracy.
Ale zaskok – wczoraj kupiliśmy zgrzewkę wody źródlanej, niegazowanej. Dziś otwieram butelkę – słyszę syk. Pierwsze łyki – i okazuje się, że jest lekko gazowana. Wytrąbiłam prawie całą na raz (jak mnie się gazu chciało…)
Zmykam do wyrka, poprzytulać się do męża, puki go jeszcze mam przy sobie ;-) Dobrej nocy. Buziaki ***