reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

CZERWCÓWKOLAND ;D - Wątek Główny

Dzagud dziękujemy za życzenia. A z Twoją koleżanką strasznie przykra sprawa:-(
Osobiście radzą pogadać z mężem. Myślę, że zrozumie i chociaż on nie będzie rzucał głupich tekstów to i może inni koledzy też złapią że może to niekoniecznie taktowne było. Miałam podobną sytuację. We wrześniu ubiegłego roku braliśmy ślub i przyjechała do mnie bliska koleżanka, już wcześniej dzwoniła że jest w samym początku ciąży. Ja oczywiście wszystkim powiedziałam z radości, a jak przyjechali ciągle krwawiła a po weselu to jeszcze bardziej i szybko pojechali do siebie i do szpitala i niestety....już nie jest w ciąży:-( No ale ja byłam w tym dniu taka zakręcona, że zapomniałam wszystkich uprzedzić, że to bardzo niepewna ciąża i oczywiście co chwila ktoś wyskakiwał z gratulacjami a mój tata powiedział jej chłopakowi coś w stylu "no to jednak nie masz piasku w jajkach?!"- to miał być chyba komplement:sorry2:
Czułam się z tym strasznie głupio i co chwila ich przepraszałam za innych. A już najgorzej było z Wojtusiem. Tzn. przy nich było mi tak niezręcznie go bawić i tulić, zakochani są strasznie w moim maleństwie. A koleżanka powiedziała, że chyba rzuci narzeczonego dla Wojcia taka jest zakochana;-)
 
reklama
Dzagud...:-( straszna histria :-(
Niestety znam podobną, ich starania o dzieci trwają juz bardzo długo i to własnie metoda in vitro, determinacja Claire (to anglicy) niszczy ich małżeństwo, ona o niczym innym nie myśli i nic innego nie zaprzata jej myśli, kuracja hormonalna nie polepsza sprawy, mimo że jest cudowna inteligentna i błyskotliwa osobą... hormony robia z człwieka potwora, Ben jest inny chciałby żeby było ale na dziecku jego świat się nie kończy, niestety dzagud odkąd zaszłam w ciąże zupełnie urawł się kontakt :(- kilka grzecznościowych maili i cisza:( jest mi baaardzo smutno z tego powodu- byliśmy bardzo bliskmi przyjaciółmi, spedziłam z nimi 1,5 roku ....
 
Ja też miałam styczność z podobną sytuacją. Tylko trochę to wyglądało / wygląda w zasadzie do tej pory inaczej. Otóż mojego męża siostra cioteczna zaszła w ciążę mniej więcej w maju zeszłego roku. Jak sie urodził Krzysio to po paru dniach okazało się że poroniła. Dziewucha sie normalnie załamała. Z nikim się nie kontaktowała, unikała wszystkich rodzinnych spotkań. Na początku wszystkim było smutno i wszyscy jej żałowaliśmy ale sytuacja zrobiła się do jakiegoś czasu wręcz patologiczna. Ja z M nie wiemy jak się mamy zachowywać, bo ona wprost nie może patrzeć na Krzysia. Raz byliśmy u nich w domu (mieszkają z rodzicami) na imieninach wujka, to udawała że nie widzi naszego dziecka. Absolutnie nie mam do niej żalu i rozumiem co może przeżywać, ale przez swoje zachowanie najbardziej skrzywdziła chyba swoich rodziców. Biedaki nie dość że przeżywają razem z nią tą tragedię to jeszcze chcąc jej jakoś ulżyć sami zaczęli komplikować stosunki rodzinne. A muszę przyznać ze rodzina męża i ich byli do tej pory baaaardzo zżyci. Skończyło się wspólne świętowanie, wujostwo już nas do siebie nie zaprasza, nawet np. wigilia zawsze była u cioci a w tym roku robiliśmy oddzielnie i takie tam.... Obawiam się, że to początek końca wspólnych spotkań rodzinnych. Męża siostra bierze ślub w lipcu i podejrzewamy ze też przyjdą tylko wujek z ciocią. To już chyba będzie przegięcie....
No nic bardzo się rozpisałam o rodzinnych sprawach, ale strasznie to wszystkich męczy.
Po każdej tragedii człowiek powinien do siebie dojść prędzej czy później i nie powinno sie swoim zachowaniem ranić najbliższych. I absolutnie nie mówię tutaj o sobie. :no:
 
No wlasnie G ma takich znajomych. Poprostu tak jakos samo wyszlo, ze przestalismy sie z nimi spotykac bo nic tylko rozmowa o tym, ile to hormonow wziela kobita, a jaka metoda on sperme badal... No niesmaczne to juz bylo. :sorry2:

My sie poprostu czulismy winni. Ja w koncu nei wytrzymalam i powiedzialam co mysle.. Bo moja przyjaciolka z mlodosci ma podobne problemy - tyle, ze ona zdrowo do tego pochodzi. Sa z mezem szczesliwym malzenstwem i doszli do wniosku, ze jezeli im nie wyjdzie do za 2 lata - tak mialo byc i poprostu adoptuja. W miedzy czasie uzywaja zycia - zwiedzili chyba caaaly swiat, maja duzo hobby i ...naprawde poprostu ciesza sie soba. Iza nie ma problemu z tym by rozpieszczac moja mala i ja uwielbia. I tak jest fajnie. Nie traktuja swojego "problemu" jako jakas tam "ulomnosc". Ciesza sie zyciem. Znowu mojego taty dziewczyna (jest od niego sporo mlodsza) spowodowala to, ze moj ojciec zerwal kontakty z wlasna siostra bo jej syn ma 4 dzieci. A ta kretynka nie moze nawet sie na dzieci patrzec. (ma problemy z zajsciem w ciaze) No normalnie idiotka... Tego nie rozumiem poprostu...:wściekła/y:
 
Mały apel - uważajmy na słowa...
Problem niepłodności/bezpłodności to koszmar, nie każdy jest w stanie dobrze sobie z tym radzić. Nie wiemy tego, co kto przeszedł, jak go życie skopało - pewnymi rzeczami nie każdy dzieli się nawet z najbliższą rodziną...
Ja rozumiem, że ktoś może zerwać kontakty z ludźmi mającymi dzieci, choć sama bym tak nie zrobiła. Czasem może to być lepsze, niż morderczy ból w sercu - a takie reakcje też znam.
Wiem, że szał "chcę-mieć-dziecko" bywa destrukcyjny, ale wtedy to już robota dla psychologa, samemu ciężko się wygrzebać. I wiem także, że są ludzie, dla których życie bez dziecka jest pozbawione sensu. A nie każdy może adoptować.
To są dramatyczne sprawy, myślę że nie ma co oceniać tych, którzy się z nimi borykają...
To moja opinia na ten temat :sorry2:
 
Esia - ja nie zmieniam swojego zdania..idiotka :-D:-D:-D Bo poprostu jest samolubna- dobra nie chce widziec rodziny mojego taty oki - ale zabrania takze jemu. Swieta zawsze moj tato spedzal ze swoja rodzina. Teraz dzwonie do nich a rodzina w kupie nie ma taty... No wiesz... poprostu postwaila go na ostrzu noza i ojciec dokonal wyboru - ok... ale jest samolubna. Moze jestem nie delikatna, ale nie rozumiem pewnych zachowan. I nie mam nic przeciwko by poszla do psychologa lub psychiatry. Wydaje mi sie jednak, ze ona nie tego nie zrobi.
 
Właściwie wszystkie macie po trosze rację. Ja sama nie wiem jak bym się zachowywała, gdybym nie miała dzieci. Kiedyś mi ginekolog mówił, że będą problemy, ale jakoś w miarę szybko mi się udało je pokonać.
Moja przyjaciółka (póki co) nie miała nigdy takich "jazd" i nigdy w sposób "destrukcyjny" nie podchodziła do swoich problemów. Jak ktoś pytał, to mówiła że ma kłopoty zdrowotne i prawdopodobnie nigdy dzieci mieć nie będzie (nie powiem, przykro jej było, ale cóż...). Dzieci zawsze lubiła i lubiła się nimi zajmować, ale nie było jakby nacisku na własną ciążę. Dlatego pisałam Wam, że kiedy mi powiedziała że zdecydowali się na zabieg, tak bardzo byłam zaskoczona. Po prostu nigdy wcześniej nie przeżywała, nie naciskała i nie płakała z powodu braku dzieci. Nawet gdy mi powiedziała jakieś 2 miesiące temu, to zastanawiałam się, czy ja bym się zdecydowała gdybym nie mogła mieć dzieci, czy byłabym gotowa na taką decyzję. I dlatego tak Ją podziwiałam. Powiedziała mi po prostu, że musi spróbować, bo w tym roku skończyła 30 lat i nie chce czekać dalej aż np. będzie kasa, bo potem gdyby jej lekarz powiedział że to za późno na takie starania to plułaby sobie w brodę.
No a ja nie bardzo wiem póki co jak się zachować. Wiadomo, sama mam dwoje dzieci i często w czasie spotkania nie da się uniknąć powiedzenia czegoś na ich temat. I mam wrażenie - być może mylne - że w jakimś stopniu ją to zrani. To taka moja schiza, bo jest mi strasznie przykro. Bardzo trzymałam kciuki żeby się udało i naprawdę bardzo się cieszyłam jej powodzeniem. Kiedy mi powiedziała przez telefon o szpitalu to mnie zatkało chyba na pół minuty i nie mogłam głosu wydobyć. No nic, zobaczymy co będzie. Najgorsze jest to, że dalsze próby wiążą się z następnymi dużymi wydatkami, a wiem, że z tym będzie ciężko. No i dlatego też tak się martwię.
 
reklama
Anni, chyba po prostu musisz sprawić Suri nowy suwaczek, a ten usunąć.
Ja to nie jestem jakiś talen komputerowy, więc jak mi się coś zepsuje to nie naprawiam, tylko usuwam stary i robię nowy. Czyli z buta go.;-)
 
Do góry