Wszystkiego Naj dla Krzysia i Wojtusia z okazji ukończenia 3 kwartału życia
Muszę się Wam wyżalić, bo naprawdę nie mam komu...
Jestem strasznie smutna i wściekła na to jakie życie jest niesprawiedliwe!!! Mam przyjaciółkę, która nie może mieć dzieci. Problem tkwi w tym, że po wielu zapaleniach przydatków, torbielach a przez to operacjach ma niedrożne jajowody. Próbowano jej udrożnić operacyjnie ale się nie dało. W końcu podjęli z chłopakiem decyzję o in vitro. Wzięli kredyt z banku, zaczęło się leczenie, zastrzyki, badania i inne przyjemności. Byłam strasznie zaskoczona jej determinacją, ale jednocześnie dumna i szczęśliwa i strrrrasznie trzymałam za Nią kciuki. Wzięła potworne ilości leków, podwójne zresztą (i podwójnie kosztowne) bo normalnym trybem nie dawało się zmusić jajników do pracy. Po końskich dawkach udało się "wyprodukować" dwie komórki (gdzie innym wychodzi po 10-12). W końcu na początku marca był zabieg. 18tego testowała, a ja przez te dwa tygodnie codzień powtarzałam jak mantrę "żeby się udało, żeby się udało". I udało się! Zaszła w ciążę, testy pozytywne, testy bety z krwi super, wszystko rosło. Śmiałyśmy się że będą na pewno bliźniaki. Cieszyłam się jakbym to ja była w ciąży. Już w myślach odkładałam dla Maluszków rzeczy po Magdzie. Dziś miała mieć pierwsze USG. Zadzwoniłam koło południa dowiedzieć się jak badanie... Okazało się że jest w szpitalu... To była ciąża pozamaciczna... Siedzę i łzy mi lecą. Nie wiem, czy będzie próbować dalej, bo nie wiadomo czy starczy kasy, na następne próby, a nie ma zamrożonych jajeczek, bo były tylko dwa. Nie wiem jak z Nią rozmawiać, jak pocieszyć. Może to głupie, ale czuję się - może nie winna, ale niezręcznie, bo ja mam dwoje dzieci i to bez wysiłku, a ona tyle starań i nic. Nawet przy Niej będę się bała powiedzieć cokolwiek o dzieciach, aby Jej nie urazić.
A najgorsze jest to, że nie wiem co zrobić z moim Mężem. Moja przyjaciółka pracuje z T. w jednej firmie, są też zaprzyjaźnieni, ale prosiła aby mu nie mówić, bo do 3ciego miesiąca nie chce zapeszać. Nie powiedziałam oczywiście (choć jak pytał co się z Nią dzieje, bo tyle jest na zwolnieniu to mi się sama gęba śmiała), ale chłopy są strasznie niedelikatne. Wielkokrotnie mój mądry Mąż i jego koledzy nagabywali ją kiedy sobie ze swoim chłopem dziecko zafundują, że to czas, trzeba się brać za robotę itd... Boję się, że znowu te debile z czymś takim wyskoczą...
Kurczę, nie mogę sobie wyobrazić co Ona przeżywa. Ja się od kilku godzin nie mogę pozbierać.
Sorki że tak marudzę, ale musiałam się wygadać, a przed T. nie mogę....