reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

CZERWCÓWKOLAND ;D - Wątek Główny

reklama
Oj, niestety najgorzej gdy już się nawet nie chce chcieć :baffled: Póki się wściekasz, robisz awantury, szlag trafia itp. to jeszcze nie jest tak źle. Ale chłodne wzruszenie ramion i pójście dalej to krok w złą stronę. Bo strasznie ciężko potem wrócić i zacząć rozmawiać. Zwłaszcza jeśli to drugie jest z natury milczkiem i kocha ciszę i spokój. To nawet nie zauważa, że właściwie to już nie ma do kogo się odezwać. U nas to Małż jest takim milczkiem, więc doskonale znam ten ból. Idziesz, a tu cisza - nikt nie zatrzymuje...
Wiecie, pojawienie się dziecka to straszna trauma dla faceta. Dostaje solidnego kopa prosto w męską dumę - musi się dzielić "swoją kobietą" z kimś trzecim. Zaczynają się niespotykane wymagania, kończy natomiast stuprocentowa uwaga kobiety. Bańka próżności pęka. I nawet najkochańszy, najbardziej troskliwy i cierpliwy tata może podświadomie ześwirować. Trochę pomaga (u nas pomogło) porządne potrząśnięcie i kop w zadek - w wykonaniu osoby trzeciej. Bo moje potrząsanie szło w próżnię.
Mam nadzieję, że jednak jakoś to się wszystko Wam poukłada.
Kachasku, to co piszesz bardzo mi wygląda właśnie na podświadomą zazdrość o dziecko. Może jak mu to uświadomisz, to się ocknie?
Ale się rozpisałam :zawstydzona/y: Chyba czuję, że znowu u nas nie najlepiej...
 
Kochane moje, jak mi smutno, że wam smutno :zawstydzona/y::baffled:. Rozweselcie się, już niedługo znów wiosna a potem lato...
A tak na poważnie - to chyba ta pogoda, znów zrobiło się buro i szaro. Ja też mam jakiegoś doła i męża mam ochotę zabić, bo Karolka marudna, Adę trzeba zaprowadzać i odbierać z przedszkola a on zapisał się na kurs komputerowy i jezdzi dwa razy w tygodniu do Lublina (90 km) i nie ma go cały dzień. Ech ci faceci, dlaczego oni nie są, tak jak my, z Wenus, tylko z Marsa ...:sorry2:
 
Esiu nie chciałam pisać tego, że jest zazdrosny o Miśka, ale chyba trzeba to nazwać po imieniu... tak mi się wydaje, że jest zazdrosny... tylko kto ma nim wstrząsnąć? moi rodzice nie mogą, bo będzie, że się wtrącają, jego też nie bardzo, bo teściowa stanie po jego stronie, a dla teścia jestem złą synową (nie wiem, jak teraz, ale kiedyś dobitnie mi to powiedział, że jestem złą żoną dla jego syna, wykład mi zrobił na maxa - wyłam wtedy jak bóbr, a mąż tylko dwa razy powiedział "tato") więc pewnie też się nie odezwą:-(
inna sprawa (zamurowało mnie jak to usłyszałam): dowiedziałam się przedwczoraj, że teściu nie trzymał na rękach ani mojego męża ani jego siostry jak byli mali:szok: bo ponoć się bał, wszystko przy nich robiła teściowa ("bo przecież kiedyś mężczyźni nic nie robili w domu, ani przy dzieciach, bo takie było wychowanie" słowa teściowej)
więc jeśli takie wzorce miało się w domu...
 
to ja wkleję zdjęcie mojego mężczyzny, który niestety też jest z Marsa (pewnie się nie pogniewacie, że tutaj;-))
 
Z wzorcami trzeba walczyć! Da się - gwarantuję! Gdyby nie, to mój Małż powinien właśnie chlać gdzieś w drugim końcu Polski...
Skoro nie ma kto nim potrząsnąć, to chyba Ty bedziesz musiała. Bo prawdopodobnie on nie zdaje sobie sprawy z tego, dlaczego tak się zachowuje. Gdy mu spokojnie wyjaśnisz, że to normalne, że większość młodych ojców to przechodzi, poczuje się pewniej i jakoś pozbiera. Musi mieć świadomość, że "bycie dla siebie" już się skończyło - teraz musi być ojcem, być wzorem dla Syna. Musi zaopiekować się Tobą i Synkiem, era Twojego "opiekowania się" nim jest już przeszłością. I już nigdy nie będzie chodziło o niego - bo teraz chodzi o Miśka. I Tobie i jemu - a Wasz związek też musi się do tego dostosować. A to wymaga świadomej pracy, bo "tak samo z siebie" to rzadko cokolwiek wychodzi.
No i sądzę, że naśladowanie własnego ojca to też dla niego mało pożądana opcja - może i z tego nie zdaje sobie sprawy.
To już zupełnie nie te czasy, gdy facet siedział na kanapie przed tv, a kobieta zasuwała przy dzieciach - ani Ty nie jesteś taką kobietą, ani on facetem (bo inaczej byś go nie wybrała) - tylko musi to sobie uświadomić. Z moich doświadczeń wynika, że faceci często są mało refleksyjni - czują, przeżywają ale nie analizują i nie starają się diagnozować własnych uczuć. Od tego mają nas ;-)
Ja mam dodatkowe szczęście posiadania Przyjaciółki, która jest naszą "domową terapeutką" i sporo rzeczy układa Małżowi w głowie. Szkoda że mieszka na drugim końcu świata i tak rzadko może nad nim pracować (jest z tym o niebo lepsza ode mnie - bo nie zaangażowana bezpośrednio).

A Mężczyznę masz wyjątkowo przystojnego :-)
 
Dzięki dziewczyny, wiecie jakoś mi sie raźniej zrobiło jak sie w koncu wygadałam. To przykre ile przez facetów musimy wycierpieć. Współczuje wam tych problemów przyznaję że macie dużo gorzej ode mnie a ja tu sie marze, wstyd mi teraz... Choć nie ukrywam ze sama się obawiam tego jak juz w koncu po raz pierwszy zamieszkamy sami. Ale tak jak pisze Esia najlepiej jest rozmawiac o wszystkim i w razie konieczności wstrząsnąc facetem zeby do niego dotarło. Życzę wam wytrwałości aby udało sie wam rozwiązać tą sytuację i żeby było już tylko lepiej.
Ps. Kachasku jasne że się nie pogniewamy:-), mimo iż jest z marsa jest super facetem!
 
Esiu po raz kolejny dzisiaj piszę "dzięki":tak: jakoś to będzie (oby nie "jakoś" tylko "dobrze", ale do tego musimy dojść, chociaż po ostatniej rozmowie było jakby troszkę lepiej. było, bo dzisiaj znów coś tam zazgrzytało)
eh... będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze... będę to sobie powtarzać jak mantrę;-):-D
a komplement Miśkowi przekażę:tak:
 
Kotek, spoko, możesz się mazać (chociaż lepiej nie, lepiej się uśmiechnij;-))
a problem w tym, że mój mąż nie potrafi rozmawiać, woli rzucić focha i nic nie mówić, albo "pewnie, ty zawsze masz rację" i to wszystko
ale jak już napisałam, będzie dobrze, będzie dobrze...:-)
 
reklama
Kotek nic tak nie pomaga, jak spojrzenie z dystansu ;-)
A rozmowa ponoć dobra na wszystko - wciąż się tego uczę... ;-)

Kachasku jasne że będzie dobrze! Męża trzeba solidnie kopnąć i zawsze dopytywać "a w czym to mam rację i dlaczego?". Zbaranieje :-D A Miśka wycałuj od e-ciotki (tylko ostrożnie, coby licha nie zbudzić :-D).

Dobrej nocki, uciekam :-)
 
Do góry