Jola, cieszę się, że humor Ci dopisuje
:-)
Ja tylko na chwilkę więc napiszę tylko o zabiegu na siusiaku, bo widziałam, że się dziewczyny interesują.
Więc, Wojtuś miał tylko taką małą dziurkę tą którą się siusiu robi, reszta była tak jakby zarośnięta taką błonką cienką. Ja już w lipcu po bilansie dostałam skierowanie do chirurga, ale chciałam jeszcze poczekać, smarowałam też tym Atecortinem i nic to nie dało.
Więc się zdecydowałam teraz w poniedziałek, poszłam niby tylko na konsultacje, ale jednak się zdecydowałam na zabieg.
Sam zabieg trwał może 2 min. , posmarowali siusiaczka żelem znieczulającym, i do roboty. Wątpię żeby ten żel coś dał tak naprawdę
Ja byłam cały czas przy Misiu i trzymałam w pasie i przytulałam patrzyłam mu się w zapłakane oczka, bo boleć to na bank bolało,ale bardzo szybko przestało. Jak spojrzałam tylko na sekundkę co mu tam lekarz robi, to niezbyt przyjemny widok, normalnie mu takimi szczypcami podważał i odklejał tą skórkę przyrośniętą brrrrrr
Za chwilę było po wszystkim i ...mój mężczyzna zaczął wojować po gabinecie, czyli niezbyt go bolało.
Pierwsze dni to najgorzej było z siusianiem, bo Go szczypało, kazał sobie dmuchać a raz to mało sam do wanny nie wskoczył bo chciał umyć żeby nie szczypało.
No i teraz systematyczne ściąganie skórki podczas kąpieli najlepiej, na początku musiałam niestety na siłę to robić, choć nie bardzo go bolało bardziej był wystraszony, ale teraz to już sam sobie nawet ściąga, aczkolwiek nie do końca.
No mówię Wam co ja przeżyłam prze te dni przez tego siusiora
;-)