Najpierw chciałam się przyłączyć do zawodzących, bo:
* nie mam roboty, nie wiem kiedy będę ją mieć, a co za tym idzie
* z kasą nieciekawie
* nie mam zielonego pojęcia jak sobie poradzimy z dzieckiem, a szczególnie, jak ja sobie poradzę, kiedy M akurat nie będzie
* nic jeszcze nie przygotowałam dla malucha
* mąż ma doła, ja go przejmuję
* seksu zero ( a śni mi się, że go zdradzam z byłymi moimi)
*śni mi się, że jestem facetem
![szok :szok: :szok:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/shocked.gif)
(jako domorosły dr Freud odczytuję to jako wypieranie podświadome obecnego stanu megakobiecości)
* mam straszne rozstępiory i twarz jak księżyc w pełni, pstrokato usianą syfem jak nastolatka (córeczka ewidentnie mi odbiera urodę)
*...
ale potem poczytałam
Flexy i mało nie wpadłam pod stół ze smiechu ("... lubiłem te skarpetki!")
I przypomniało mi się, że:
* jestem zdrowa, wg wszelkich badań mała też
* mam super męża, który nie jest ideałem, ale z takim byłoby nudno
* mam wokół samych życzliwych ludzi ( z innymi nie gadam)
* rodzina mnie wspiera (Brat nie chce jechać na wakacyjne saksy, dopuki nie urodzę mu chrześnicy)
* wsłu****ę się w siebie i czytam, a chyba to podstawy do opieki nad dzieckiem
* jak się po porodzie wezmę za siebie, to będę taką lasencją...!
* a dziś pierszy raz od niewiadomo kiedy przegadałam godzinę z moja Babcią, do której zwykle wpadałam na "dzień dobry". I jestem z siebie dumna!
Sa lepsze i gorsze dni, ale jak sobie człowiek pomyśli ile energii i czasu traci na marudzenie...
magdziara,
agacina,
Flexy, dołaczam do grupy Nastawionych Na Pozytyw, a niech tam!
EDYTKO, SUPER!!!!