Tak Was czytam i dochodzę do wniosku że ze mną chyba jest coś nie tak. Ja mam momenty ze trzymam się za brzuch i uśmiecham i cieszę że tam rośnie mały człowiek ale zdecydowanie więcej jest tych gorszych chwil że jak ja to ogarnę, już nie będę taka niezależna (bo moje starsze dzieci są już w takim wieku że sporo same ogarniają i nie potrzebuje mnie na każdym kroku) że od nowa nieprzespane noce, kolki, kupy itp.. Mam mnóstwo obaw i czarnych scenariuszy w głowie... Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim..