To prawda.
Na tym etapie ciąży nie ma musi.
Znam dziewczynę, która jednego dnia na usg dowiedziała się, że od ostatniej wizyty zarodek prawie nie urósł, poleciała od razu na usg do kogoś innego i okazało się, że jest piękny zarodek odpowiedni do wieku ciąży i serduszko [emoji2272]
Naprawdę na tym etapie liczą się milimetry, wystarczy gorsze usg i już katastrofa
Biorąc pod uwagę ich wyliczenia 0.64cm (6.4mm) to nawet te dziesiąte milimetra może być ważne. Co zabawne wielkość mojego pęcherzyka został oceniony na 6tc+6d (niedawno się dopatrzyłam na USG) a wielkość malucha właśnie na 6tc+3d... Tylko na sprzęcie dopisek +/-5dni (i tak lepiej - na pierwszym USG miałam dokładność +/-8d)
Tyle w teorii, ale sama też się ciągle gdzieś tam stresuję - chociaż zarówno mój partner i mój przyjaciel pocieszają mnie, że wygląda ok, że będzie dobrze i mam o siebie zacząć bardziej uważać, bo w tej chwili już dbam nie tylko o siebie...
No ok - uważam na siebie, zawsze w jakimś zakresie uważałam :-)
To, że uważałam, że mogę być odporna na covida - bo ogólnie wirusowki mnie nie tykają, nie oznaczało, że pchałam się w zaludnione miejsca lub do szpitala covidowego, aby udowodnić coś sobie lub komuś
Zaszczepiłam się też tylko dla otoczenia - aby oni czuli się bezpieczniej w mojej obecności, niż żyli w obawie "ale ona nie szczepiona"...
A wirusowki mnie nie tykają bo ogólnie mam baaardzo bogatą florę bakteryjną (stety/niestety poszpitalne dziadostwo, odporne na wszelkie antybiotyki - robiony antybiogram) i cokolwiek nowego chciałoby się dostać zostaje zjedzone na śniadanie - taka symbioza na swój sposób - jak nie możesz się pozbyć swojego wroga, zaprzyjaźnij się z nim
(taka moja teoria)...