Dokładnie tak jak mówisz. Trochę to wina tego że ciąża trwa aż 9 miesięcy. To kupa czasu na knucie scenariuszy i planów oraz algorytmów co zrobię jak będzie tak, a co zrobię jak będzie tak prawie na każdy temat okołonoworodkowy. A potem przychodzi zderzenie z rzeczywistością, z polskim szpitalem nawet w połowie nie przypominającym tych z filmów czy nawet blogów parentingowych. Masz w głowie tonę teorii. Jesteś przygotowana jak mało kto. Dostajesz do rąk małą istotkę, która nawet nie chce się obudzić do piersi a miała przecież ciągle płakać, domagać się bliskości. Każą ci ją klepać po twarzy żeby się ocknęła i ściągać mleko laktatorem. Maszyna, którą słychać trzy pokoje dalej, w środku nocy, w niewygodnej pozycji. Nic nie leci, włączasz mocniejszy tryb jest jeszcze głośniej. Nic nie leci. O jest! Parę pierwszych kropel super. Po kilku godzinach masz 5 ml. Próbujesz podać dziecku. Wszystko płynie po policzku i zmarnowała się cała noc pracy. Masz dość. Idziesz po mm, bo ponad doba a to dziecko nic nie jadło. Karcą cię że trzeba dostawiać. Próbować obudzić dziecko. Aż w końcu łapiesz doła bo nie tak miało być a wszystkie dzieci wokół non stop przy piersi, matki wkurzone bo chcialyby trochę odpocząć a ty patrzysz na to swoje dziecko w misce obok i widzisz że non stop śpi i ma wszystko koło ucha... I musisz przy sobie non stop meza który będzie latał po butelki do pielęgniarek bo one matce nie chcą dać.
Tak więc nie ma sensu kompletnie zakładać że będzie się karmić tak czy siak. Możesz być pewna karmienia butelką a dziecko okaże sie antybutelkowe i i tak będziesz musiała się zmusić do piersi. Są takie przypadki. Życie pokaże a Kinderbueno dobrze pisze. Kup butelkę i mleko. Ale kup też nakładki na piersi, laktator i stanik do karmienia i podążaj za dzieckiem. Ono samo wybierze czego chce. To nie jest droga na skróty, to jest wsłuchanie się w potrzeby dziecka.