Dobra laski zaczynam świrować ...
Jutro o 9.00 mam wizytę. Teoretycznie 6+5.
Podchodziłam na luzaka do dzisiaj i z godziny na godzinę mi gorzej... nie robiłam żadnych bhcg i przyrostów, bo stwierdziłam, ze co ma być, to będzie... to już moja 5 ciąża, a dzieci z tego dwoje jak na razie, wiec trochę się już nalatałam po lekarzach betach i innych sprawdzaniach...
teraz żałuje, że jednak tej bety nie sprawdzałam, bo przynajmniej bym wiedziała z jakim nastawieniem mam iść... jakoś tak do tej pory z takim spokojem wewnętrznym byłam i czułam, ze wszystko jest dobrze...
... ale dzisiaj zaczęły mnie nachodzić jakieś takie myśli, że co jak jutro się okaże, ze to wszystko, to tylko jakieś głupie przeczucia i że nie widać serduszka, albo w ogóle ciąża pozamaciczna albo inne cudo...
Do dzisiaj jakoś tak żyłam w przeświadczeniu, że już tyle przeszłam, że mnie to nie ruszy, bo to dopiero początek, ale chyba jednak jakby coś było nie tak, to mnie JEDNAK ruszy [emoji33]
zaczynam się schizować [emoji24][emoji24]