Hej dziewczyny
Wczoraj moje dolegliwości miały swoje apogeum... całkiem dobrze się czułam od rana, pierwszy raz od dawna, więc posprzątałam chatę, poszliśmy na dłuuugi niedzielny spacer i zakupy. Po powrocie do domu dramat. Skurcze takie jak nigdy dotąd. Zaczęłam je liczyć, było ich 20 (!) w ciągu godziny, w miarę regularnie. Do tego okropne kłucie w kroku jakbym miała tam wykałaczkę, conajmniej. Pojechałam do lekarza o godzinie 20, pobeczana i spanikowana, skurcze były tak mocne że nie mogłam oddychać. Zrobiono mi KTG i faktycznie skurcze wyszły dość mocne, ale serduszko biło tak jak miało, na szczęście. Trafiłam na SUPER lekarkę jak na warunki tutaj, zrobiła mi USG, wybadała mnie tak jak tylko mogła. Z szyjką w miarę ok, 27mm więc jeszcze nie ma paniki. Ale te skurcze... Lekarka sama stwierdziła że są niepokojące, dostałam tabletki (nie wiem co to, podejrzewam że coś jak Polska no-spa) i mam ograniczać aktywność która powoduje u mnie skurcze. I z każdym takim epizodem przyjeżdżać na KTG. A kłucie? Moja córcia ułożyła się w pionie, przy czym główkę ma u góry a nóżki na dole... a że jest super aktywnym bobasem, to mam.
I o ile nażarłam się stresu jak nigdy dotąd, to W KOŃCU poczułam się zbadana i zaopiekowana, pierwszy raz odkąd jestem w ciąży...
Napisane na SM-G955F w aplikacji Forum BabyBoom