Ja synka nigdy nie przegrzewałam. Zawsze stosownie do pogody. On od urodzenia nie lubil być przegrzewany, bo nie dość, że miał AZS, to jak skóra się pociła z ciepła, to przecież mieliśmy masakrę w nocy.
Latem było gorzej, synek nie mógł przebywać na słońcu przez chorobę i drapał się niemiłosiernie po rękach i nogach, musiał pierwsze lato spędzić w długich rękawach...Ale przez jego chorobę rzadko chodzilśmy na dwór, niestety
Musiało być po deszczu, chlodniej i bardzo późnym wieczorem.
Pamiętam jak babcia na mnie siadła, jak syn latem nie mial skarpetek, gołe stópki w wózku i bez czepki
Oj się nasłuchałam. Jednym uchem wleciało, drugim wyleciało
Mój maż za to jest przewrażliwiony na punkcie ubierania. Walczę z nim, bo on to jest na wszystko wrażliwy. Czasem muszę go naprostować. Latem śpię sama, bo on okna nie otworzy, bo go wszystko przewiewa, nawet kratki wentylacyjne. I to mój nerw nawet latem, bo on na krótko a dziecko czasem ubral w długie rękawy. Potem gdera, że będzie chory..Wczoraj syn nie miał szalika, bo miał golf i tylko do samochodu musiał przejść po dworze, co ja się nasłuchałam..Czasem się śmieje, że wyszłam za emeryta, w domu skarpety welnianie, śpi w bluzie, masakra
I syna tez chce tak zabezpieczać.