Nic dodać, nic ująć.Powiązanie SIDS ze szczepionkami wydaje się pomysłem z kosmosu, nawet komentować się nie chce Udowodniony wpływ ma sposób spania dziecka (brzuch bs plecy), podejrzewanych jest masa innych czynników, ale szczepionki wydają się pomysłem tak kuriozalnym jak śmiesznym - korelacja spdającego odsetka przypadków SIDS (wystrczy popatrzyć na badania np. 1960-2000, gdy jeszcze antyszczepionkowcy nie działali tak prężnie) z rosnącym odsetkiem szczepień dzieci w tym okresie jasno przekreśla wszystkie takie bezsensowne teorie.
Wierzę, że ludzie się boją szczepić (choć nie rozumiem tego), ale taka nagonka na szczepionki jaka jest obecnie robi wielką krzywdę - nieszczepionym dzieciom to raz, ale nie mówi się o osobach statrzych, o osobach z niedoborami odporności, w imunosupresji, o osobach z ciężkimi chorobami układowymi - te osoby też zbierają żniwo zasiane przez antyszczepionkowców... To oni umierają na powikłania chorób, których by nie było gdyby dzieci były szczepione. A tu taki GIF pokazujący w jakim tempie rozprzestrzeni się choroba w zależności od % zaszczepionych osób w populacji:
Jeszcze na studiach widziałam dzieci z powikłaniami po chorobach na które (z różnych względów, czasem poza światopoglądem rodziców decydują o nieszczepieniu względy medyczne - np. wrodzone lub nabyte deficyty odporności) nie były zaszczepione. Równocześnie NIGDY nie udowodniono że szczepionki powodują autyzm, SIDS czy inne, a wręcz lekarz (w najgorszym tego słowa znaczeniu), który sfabrykował badania o wpływie MMR na autyzm stracił za to oszustwo prawo wykonywania zawodu. Jak po każdej medycznej interwencji mogą zdarzać się działania nieporządane (np. różnego rodzaju odczyny i reakcje alergiczne) - to czysta statystyka i nikt temu nie przeczy. Ja szczerze żałuję, że nie ma mechanizmu zmuszającego do szczepień dzieci, bo jak przychodzi co do czego to płacz rosziców i błagania o ratowanie dziecka często nie zmieniają już nic Podobnie jak apele rodziców dzieci, które zmarły na chorobę, którą ich dziecko (po przeszczepie szpiku, po splenektomii, z niedoborem odporności) zarodziło się od innego nieszczepionego dziecka.
Odważę się jeszcze (i zapewne narażę ) powiedzieć, że moim zdaniem jest mechanizm, który może nie zapewniłby 100% skuteczności, ale z pewnością zwiększyłby ilość zaszczepionych dzieci. Na początek wystarczyłoby, żeby do żłobków i przedszkoli przyjmowane były dzieciaki z aktualną kartą szczepień. Oczywiście wyłączam sytuacje, gdy dzieci mają poważne przeciwwskazania do szczepień, ale to tak jak pisałaś, właśnie ze względu na nie cała reszta powinna być szczepiona.