agga86
Happy Mama :)
aureolcia karmiąc piłam melisę, czytałam też, że można. Małemu nic nie jest, był tylko jakiś taki spokojniejszy ale to może byc subiektywne odczucie :-)
Co do tego nieszczęsnego karmienia mam dokładnie te same odczucia co Ty! Tzn. bardzo chciałam karmić ale mleka nie było, jak przyszło to wizja cyców na wierzchu mnie mroziła i zdecydowałam sie na laktator. W momencie kiedy 'laktatorowanie się' zaczęło zabierać pół dnia szlag mnie zaczął trafiać i do tego pojawił się brak czasu bo mama wróciła do pracy, mąż też wrócił do pracy.. a weź ściągaj pokarm z maluchem wrzeszczącym o uwagę, z głodu czy z innych powodów. I tak zaczęłam zabijać swoją laktację półcelowo. Teraz niby walczę ale zastanawiam się głęboko nad przejściem tylko na butlę.
Aby było lepiej, położna u mnie w szpitalu mówiła, że tak naprawdę żadne badania nie potwierdziły, że dzięki mleku matki dzieci są bardziej odporne na choroby a dzieciaki karmione modyfikowanym żyją, rozwijają sie i mają się dobrze, zupełnie jak te na cycku. Fakt, że pokarm matki nie uczula ale zdaje mi się, że jesli w rodzinie nie ma obciążenia genetycznego (tzn. uczulenia na laktozę) to nie ma się czego bać. Ja miałam uczulenie na laktozę ale los chciał, że Młody nie ma (chyba, że się jeszcze nie ujawniła).
Elmoo zazdroszczę pogody :-) no i ogródka! Ja w tym środku lasu ogródka nie mam, pogoda w kratkę i nawet jak z Młodym na spacer nie ma jak wyjść bo w błocie ochoty nie mam się taplać :/ Dzisiaj mimo deszczu M. porwał Małego nad jezioro ale po 40min wrócił cały pogryziony przez maaaaasę komarów. Młody też oberwał dwa ugryzienia, czyli w sumie 3 komary go już ugryzły :|
Maria co do kolek to różne wersje sie spotyka. Raz piszą-mówią od 2tyg raz, że od 6tyg i bądź tu człowieku mądry. U mojego jakieś tam dolegliwości brzuszkowe występowały w 1 tyg juz czy na początku 2tyg i jak pani w aptece spytała się ile ma dzieciaczek dla którego krople chcemy kupić (Espumisan) to nie chciała ich sprzedać
Co do żółtaczki to rzeczywiście dzieciaczki są bardziej ospałe ale to równie dobrze może być uroda Wiktorka . Ostatnio te dzieciaki które się rodzą jakieś takie spokojne i grzeczne są
Wanda ta dieta szpitalna to jakieś nieporozumienie przecież ja bym umarła jakby mnie tak karmili! Ja rozumiem, że szpitale są biedne i w ogóle ale bez przesady...
KachaD, Beniaminka ja również witam nowe słodkie mamusie :-)
Na koniec wrócę jeszcze do wątku diety matki karmiącej i jednak wkleję to, co napisałam wcześniej a nie zamieściłam na forum:
Dieta, dieta... kurcze, co osoba to opinia. Najpierw słyszałam właśnie o diecie eliminacyjnej, później od pediatry, że mam jeść TYLKO drób, czyli wędliny drobiowe, kurczaka gotowanego, rosół, potrawki, biały chleb i wsio - jednym słowem kurczakolandię mam sobie urządzić w kuchni. Potem od położnej, że pomidorówki i inne jarzynowe zupy zjadać... w kółko coinnego. Dochodzę więc do wniosku, że jest kilka szkół czy schematów żywienia i żaden z nich tak naprawdę nie jest gorszy bo wszystkie dzieci żyją i są zdrowe niezależnie od tego jak ich mamy się żywią. Słyszałam o przypadkach kiedy matki żyły w biedzie i aby mieć pokarm piły wodę z cukrem a ich dzieci rosły zdrowo i były silne. Poza tym pomyślmy o powiedzmy czasach 200 lat wstecz (?) kiedy kobiety zajadały się ziemniakami omaszczonymi słoniną, jajkami czy mlekiem i ich dzieci też się dobrze chowały.
Możecie mnie zbesztać ale uważam, że postęp cywilizacji i rozpoczynanie coraz to nowszych badań prowadzi zamiast do poprawy... właśnie, czego poprawy? zdrowia? samopoczucia? może do ułatwienia rozwoju układu pokarmowego? sama nie wiem... W każdym razie zamiast prowadzić do czegoś pozytywnego, badania takie, a później stosowanie się do nich przez matki prowadzi w gruncie rzeczy do tego, że nasze dzieci są coraz słabsze i bardziej wrażliwe na otaczające nas środowisko (bo w końcu skąd się wzięło tyle alergii??). Ta wraliwość z kolei prowadzi do osłabienia gatunku. Gdyby nie to, że mamy fart i razem z rozwojem badań dot. żywienia rozwija się i medycyna to nasze dzieci prawdopodobnie szybciej by umierały niz się rodziły i gatunek ludzki by sie skończył już dawno.
Przepraszam, za naładowaną emocjonalnie wypowiedź, która przy okazji jest dosyć "skrajno-czarna" ale szlag mnie trafia, gdy ciągle się słyszy tego nie wolno bo twoje dziecko >tutaj wstawić wszystkie możliwe komplikacje, choroby itd.< a później my, matki stresujemy się, denerwujemy, obwiniamy i zamiast cieszyć się z macierzyństwa, cały czas zastanawiamy się czy wszystko robimy dobrze. Nie bez przyczyny istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński. Podświadomość kobiecie, która jest matką nie pozwoli dziecku wyrządzić krzywdy i ja się tego będę trzymała. Oczywiście nie w skrajnej formie :-)
Pozdrawiam Mamusie!
P.S. mówi się, że pokarm matki jest najlepszy dla dziecka a tak naprawdę, gdyby nie opakowanie to nie spełniłby żadnych z kilkuset norm i nie zostałby dopuszczony do sprzedaży. Nasz pokarm drogie Mamy zawiera też substancje szkodliwe (nazw nie spamiętałam niestety) i wcale nie jest to nikotyna z papierosów, czy kofeina. Źródło: siostra męża, technolog żywienia.
Co do tego nieszczęsnego karmienia mam dokładnie te same odczucia co Ty! Tzn. bardzo chciałam karmić ale mleka nie było, jak przyszło to wizja cyców na wierzchu mnie mroziła i zdecydowałam sie na laktator. W momencie kiedy 'laktatorowanie się' zaczęło zabierać pół dnia szlag mnie zaczął trafiać i do tego pojawił się brak czasu bo mama wróciła do pracy, mąż też wrócił do pracy.. a weź ściągaj pokarm z maluchem wrzeszczącym o uwagę, z głodu czy z innych powodów. I tak zaczęłam zabijać swoją laktację półcelowo. Teraz niby walczę ale zastanawiam się głęboko nad przejściem tylko na butlę.
Aby było lepiej, położna u mnie w szpitalu mówiła, że tak naprawdę żadne badania nie potwierdziły, że dzięki mleku matki dzieci są bardziej odporne na choroby a dzieciaki karmione modyfikowanym żyją, rozwijają sie i mają się dobrze, zupełnie jak te na cycku. Fakt, że pokarm matki nie uczula ale zdaje mi się, że jesli w rodzinie nie ma obciążenia genetycznego (tzn. uczulenia na laktozę) to nie ma się czego bać. Ja miałam uczulenie na laktozę ale los chciał, że Młody nie ma (chyba, że się jeszcze nie ujawniła).
Elmoo zazdroszczę pogody :-) no i ogródka! Ja w tym środku lasu ogródka nie mam, pogoda w kratkę i nawet jak z Młodym na spacer nie ma jak wyjść bo w błocie ochoty nie mam się taplać :/ Dzisiaj mimo deszczu M. porwał Małego nad jezioro ale po 40min wrócił cały pogryziony przez maaaaasę komarów. Młody też oberwał dwa ugryzienia, czyli w sumie 3 komary go już ugryzły :|
Maria co do kolek to różne wersje sie spotyka. Raz piszą-mówią od 2tyg raz, że od 6tyg i bądź tu człowieku mądry. U mojego jakieś tam dolegliwości brzuszkowe występowały w 1 tyg juz czy na początku 2tyg i jak pani w aptece spytała się ile ma dzieciaczek dla którego krople chcemy kupić (Espumisan) to nie chciała ich sprzedać
Co do żółtaczki to rzeczywiście dzieciaczki są bardziej ospałe ale to równie dobrze może być uroda Wiktorka . Ostatnio te dzieciaki które się rodzą jakieś takie spokojne i grzeczne są
Wanda ta dieta szpitalna to jakieś nieporozumienie przecież ja bym umarła jakby mnie tak karmili! Ja rozumiem, że szpitale są biedne i w ogóle ale bez przesady...
KachaD, Beniaminka ja również witam nowe słodkie mamusie :-)
Na koniec wrócę jeszcze do wątku diety matki karmiącej i jednak wkleję to, co napisałam wcześniej a nie zamieściłam na forum:
Dieta, dieta... kurcze, co osoba to opinia. Najpierw słyszałam właśnie o diecie eliminacyjnej, później od pediatry, że mam jeść TYLKO drób, czyli wędliny drobiowe, kurczaka gotowanego, rosół, potrawki, biały chleb i wsio - jednym słowem kurczakolandię mam sobie urządzić w kuchni. Potem od położnej, że pomidorówki i inne jarzynowe zupy zjadać... w kółko coinnego. Dochodzę więc do wniosku, że jest kilka szkół czy schematów żywienia i żaden z nich tak naprawdę nie jest gorszy bo wszystkie dzieci żyją i są zdrowe niezależnie od tego jak ich mamy się żywią. Słyszałam o przypadkach kiedy matki żyły w biedzie i aby mieć pokarm piły wodę z cukrem a ich dzieci rosły zdrowo i były silne. Poza tym pomyślmy o powiedzmy czasach 200 lat wstecz (?) kiedy kobiety zajadały się ziemniakami omaszczonymi słoniną, jajkami czy mlekiem i ich dzieci też się dobrze chowały.
Możecie mnie zbesztać ale uważam, że postęp cywilizacji i rozpoczynanie coraz to nowszych badań prowadzi zamiast do poprawy... właśnie, czego poprawy? zdrowia? samopoczucia? może do ułatwienia rozwoju układu pokarmowego? sama nie wiem... W każdym razie zamiast prowadzić do czegoś pozytywnego, badania takie, a później stosowanie się do nich przez matki prowadzi w gruncie rzeczy do tego, że nasze dzieci są coraz słabsze i bardziej wrażliwe na otaczające nas środowisko (bo w końcu skąd się wzięło tyle alergii??). Ta wraliwość z kolei prowadzi do osłabienia gatunku. Gdyby nie to, że mamy fart i razem z rozwojem badań dot. żywienia rozwija się i medycyna to nasze dzieci prawdopodobnie szybciej by umierały niz się rodziły i gatunek ludzki by sie skończył już dawno.
Przepraszam, za naładowaną emocjonalnie wypowiedź, która przy okazji jest dosyć "skrajno-czarna" ale szlag mnie trafia, gdy ciągle się słyszy tego nie wolno bo twoje dziecko >tutaj wstawić wszystkie możliwe komplikacje, choroby itd.< a później my, matki stresujemy się, denerwujemy, obwiniamy i zamiast cieszyć się z macierzyństwa, cały czas zastanawiamy się czy wszystko robimy dobrze. Nie bez przyczyny istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński. Podświadomość kobiecie, która jest matką nie pozwoli dziecku wyrządzić krzywdy i ja się tego będę trzymała. Oczywiście nie w skrajnej formie :-)
Pozdrawiam Mamusie!
P.S. mówi się, że pokarm matki jest najlepszy dla dziecka a tak naprawdę, gdyby nie opakowanie to nie spełniłby żadnych z kilkuset norm i nie zostałby dopuszczony do sprzedaży. Nasz pokarm drogie Mamy zawiera też substancje szkodliwe (nazw nie spamiętałam niestety) i wcale nie jest to nikotyna z papierosów, czy kofeina. Źródło: siostra męża, technolog żywienia.
Ostatnia edycja: