Witam serdecznie, przepraszam ze sie tak wcinam w wasze codzienne tematy ale poyrzebuje pomocy, sama sobie ze soba juz nie radzem w badzo krotkim skrocie przedstawie wam o co chodzi...
Otoz, mam problem z moim facetem, chodzi o to ze w 7-8 miesiacu coazy wyszlo ze ma inna - nic nadzwyaczajnego, ale sama do tego doszlam wszystkiego z jego bilingow, poniewaz mieszkamy razem, smsow i innych takich. zaczelo sie normalnie, poznal ja przez brata bo u niego pracuje, zaczal znikac na noce niby u brata niby z kolegami, ale to sie nie konczylo, co weekend to go nie bylo, rozmow z nia nie bylo konca i smsow, zebym sie nie zorwientowala zapisal ja pod numerem naszego kolegi i tak na poczatku bylo ale jesli chodzi o takie rzeczy to ja mam dobrego czuje i wszystko wywacham i moja intuicja jest nie zawodna...wyprawke i wszystko dla dziecka kupowalam z rodzicami bo on byl dla mnie nie obecny, wiecznie w pracy a po pracy z nia ichodziaz mowil cos innego. co rusz dochodzily do mnie nowe fakty, plotki, sama nie wiem ile w tym prawdy. doszlismy w koncu do porozumienia po tych wszystkich jego "daj spokoj, uspokoj sie i innych klamstawach ty[u kocham cie, nie zostawie, nikogo nie ma" ze odejdzie ode mnie po porodzie i wyprowadzi sie z mojego mieszkania (mam kawalerke - male ciasne ale wlasne) i tak nie bylo, po porodzie stwierdzil ze zmienia zdanie, nie bedzie sie z nia kontaktowal bo lezy obok nasze male cudo i nie zostawi go i bylo ok jakis czas, ale znowu zaczely sie telelfony, smsy, spotkania...po chyba 6 tygodniach pogonilam go bo mialam serecznie dosyc tych klamstw. poszedl na dwa tygodnie i potem jego mama zaaranzowala z S kuzynka ktora na wakacje przyjechala do nich z rodzina i sciagneli mnie do nich, jego oczy po prostu blyszczaly na moj widok, jak ktos zadzwonil to biegl zazdrosny pote wypil powiedzial ze kocha mnie, ze zaluje, czy mu wybacze i takie tam jak z serialu teksty... ja sie zgodzilam przyjelam spowrotem pod swoj dach i wytrzymal bez telelfonow do niej 3 dni:/ po jakims czasie znowu go pogonilam juz tak na amen rzeczy zostaly u mnie. potrafil sie nie odzywac do mnine nie interesowac dzieckiem, ani mna czy mam cos jesc wiedzac ze nie mam pracy i zyje tylko z macierzynskiego, przyjechal raz po swoje faktury do ksiegowej i po tygodniu po pasek. ja w miedzy czasie sama zorganizowalam chrzciny, sama za nie zaplacilam nawet napoi nie kupil! wrrr az sie we mnie gotuje jak o tym mysle, po chrzcinach chyba ponownie do mnie wrocil ale znowy bylo to samo jak wczesniej...calkiem bo tym razem spakowalam dziada, ryczalam i wylam kilka dni bo placzem tego nie da sie opisac, nie jadlam nie spalam, tylko tyle ile musialam...calymi dnami siedzialam z julka na dworze zeby nie myslec akurat trafilo sie ze to bylo lato wiec i tak w mieszkaniu sie nie dalo wysiedziec bo duchota. on nie dzwonil ie pisal, dalej sie nie oteresowal czy mam na pieluchy i mleko - Jula w pewnym momenci sie zbuntowala i nie chciala ssac mi piersi i musialam ja dopajac sztucznym. od czasu do czasu przyjechal wzial ja na dwor oi tyle, potem zaczal sie odzywac czesciej bo przestal mu cos ta laska pasowac, dochodzily plotki do niego do mnie ze ona jest piuszczalska, ze nie spotyka sie tylko z nim i chcial wszystko wiedziec bo jak on to mowil ze nie ufa jej i nie wierzy jak mi, ze ze mna to jednak bylo inaczej, ze mimo wszystko jemu na niej zalezy ale zebym mu powiedziala wszystko co wiem bo to mu pomoze podjac decyzje .... i tak w kolko, raz mowil - czy pisal na gg, ze nie wyobraza sobie zycia beze mnie, ze zaluje, ze juz trudno stalo sie bo ja do niego nie wroce, potem mowil ze zalezy mu na niej - doszlam do wniosku ze chcialby nas obie i sam nie wie czego chce, czy mloda, glupia ktorej nie ufa, czy mnie - wymagajaca, znajaca jego i jego potrzeby i wymagania z dzieckiem... dochodzilo tez do tego ze mnie obrazal, wyzywal przez internet ze dobrze postapil odchodzac, ze jestem nienormalna itp. i teraz pewnie was zaskocze - od 19 wrzesnia jestesmy razem... napisal mi z 18/19 ze mnie kocha ze teraz to wie po tym co zobaczyl (chyba ja spotkal na dniach miasta z dowma innymi) i czy bede chciala czy nie z nim byc on i tak mnie nie opusci... noi tak jestesmy do dzis, ale od dwoch tygodni on [racuje u brata z nia !! i dzis sie przypadkiem dowiedzialam ze zaprosil ja na kawe i ona niby nie chciala ale jednak napisala mu sms co z kawa, ja mialam nosa wejsc na jego billing czego dawo nie robilam bo widzialam dowod ze z nia skonczyl jak ja "pojechal" w sms , wiec mialam pewnosc ze juz koniec, ale znowu zaczyna sie krecenie, motanie, ale teraz nie bede miala juz jak sprawdzac bo wtedy sie urwal z domu praltycznie codziennie o tych samych porach wychodzil i wracal, golil sie i szykowal wiec wiedzialam ze jedzie do niej! a teraz jak pracuja razem nie mam takiej mozliwosci, noi osoby ktore mi donosily tez juz ich nie ma;/ ehh powiedzcie mi, czy ma to sens? ja czessciowo czuje ze sie wypalam , zrobilam i dalam mu wszystko co moglam zeby ten zwiazek byl, istnial. ja nie wiem jestem bez silna, znowu zaczelam z nerwow palic jak smok, mam trzesiawki. nie wiem co o mnie pomyslicie, ale wydawalo mi sie ze to ten faet z ktorym chce byc juz do konca ale chyba nie, chyba jednak to prawda ze cialo puszczone raz puszcza sie caly czas, powiedzialam mu ze wiem o tej kawie i wyparl sie wszystkiego, mowil ze jaka kawa, on nigdzie z nia nie pojdzie... bla bla bla, daje znaki ze chce byc ze mna ale mimo wszystko juz mu nie wierze.... ma to sens waszym zdaniem? wiem ze nie mozecie mi mowic co robic, ale moze ktos sie spotkal z podobna sytuacja! bylo wszystko ok, bylismy szczesliwi do momentu az poszedl do pracy do brata czemu ja bylam bardzo przeciwna, ale on mnie zapewnial ze do niej nie wroci ze to skonczone i w ogole!
zanudzilam pewnie, przepraszam ale ja czuje sie bezsilna juz !