Witajcie - czytam Was od jakiegoś czasu i postanowiłam wreszcie się podpiąć

Jestem w ciąży, jak w suwaczku, z ojcem dziecka nie dogadujemy się, od kilku miesięcy zwyczajnie nie mamy ze soba kontaktu - ja nie chcę z tym człowiekiem kontaktu, dlatego tak sobie myślę, czy nie lepiej w ogóle nie podawać go jako ojca przy zapisie dzieciątka? Przede wszystkim - nie mamy ślubu, więc musiałby pójść razem ze mną do usc i uznać maluszka, a to nierealne, skoro ostatni raz widziałam go bodaj podczas poczęcia, po czym zapadł sie pod ziemię.
Dochodzenie ojcostwa zatem odbywałoby się drogą sądową, a tego po prostu nie chcę - nie chcę jego pieniędzy, nie chce kontaktu z nim, a wiadomo że tego typu sprawy bezstresowo się nie odbywają. Chcę oszczędzić sobie i rodzinie całej tej szopki związanej z wykłócaniem się i tak dalej.
Zwłaszcza, że on nie będzie interesował się dzieckiem, tak jak nie interesuje się nim teraz. Nie chcę nadawać mu praw ojcowskich, bo nie jest ojcem tylko dawcą nasienia. A skoro nie umieram z glodu i moja sytuacja nie jest najgorsza, to te kilka stów alimentów z wielkiej łaski naprawdę nie stanowi dla mnie jakiejś dużej wartości - wolę żyć skromniej, ale w spokoju.
Myslicie, że to dobre rozwiązanie?
I jeszcze jedna kwestia - gdybym za jakiś czas, rok, dwa, trzy... wyszła za mąż to jak wygląda kwestia nazwiska dziecka? Ja przyjmuję nazwisko partnera, dziecko automatycznie też? I jak wygląda kwestia wpisu do aktu urodzenia mojego maleństwa - dopisuje się mojego męża jako tatę, czy musi on w jakiś sposób "adoptować" moje dziecko?