reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Co najlepiej nosić po porodzie?

Czy to jest zgodne z naszym prawem? Wydaje mi się że nie. Tylko w przypadku stwierdzonej śmierci pnia mózgu. Ja kiedyś śledziłam losy dziewczynki która urodziła się z ciężka zamartwica. Ani jednego dnia nawet palcem nie poruszyła. I żyła tak chyba 5 albo 6 lat.
Jest zgodne z prawem. Prawda jest taka, że jeśli dziecka nie podejmiesz pod aparaturę to ono umiera, nie ma żadnej szansy na samodzielne życie. Urodzone przedwcześnie dziecko niebywale cierpi. Ból jest tak okrutny, że na początku podaje się im sedacje, podaje się leki uśmierzające ból i usiłuje ratować trochę wbrew naturze. Nie macie pojęcia jaki to jest ból. Ja o tym mówię, bo na to patrzyłam, ale prawda taka, że sama nie mam pojęcia jaki to ból. Dlatego nie mówi się o stanie stabilnym. Jest dobrze na tu i teraz, by np za godzinę walczyć o każdy oddech. Moje dziecię było tak niestabilne, że zaledwie 4 razy przez 2 miesiące mogłam ja kangurowac. Dotyk jakikolwiek równa się potężny ból, bo układ nerwowy jest niedojrzały, jeszcze nie do końca zmienilizowany. Dlatego tu nie mówimy o eutanazji, tylko o terapii uporczywej podtrzymującej życie z nadzieją, że się uda. Moja córka miała 10% szans na przeżycie. Po wylewie mimo sedacji mózg ulega degeneracji. Ten proces najczęściej się zatrzymuje, ale czasami się nie zatrzymuje pochłaniając cały narząd. To kolejny ból. Mogłabym tak wymieniać, ale większość rzeczy sprowadza się niestety do cierpienia. U nas pani neonatolog wchodziła na salę i pierwsze co robiła, to patrzyła na buziaki maluchów. Jak tylko któryś płakał albo się krzywił to od razu reagowała. Dzieci muszą być spokojne, by poradzić sobie z tym, co czują, by ciało mogło dojrzewać i powoli rosnąć zwiększając szansę na przeżycie. Moim zdaniem to nie eutanazja. Jeśli jednak dziecko powoli umiera, a lekarz to widzi po badaniach, to podawanie leków wydłuża agonie, dlatego pyta się rodziców o odstąpienie od uporczywej terapii.

Jak kręci nam się w głowie, to trudno wytrzymać. Przy wylewie ta część mózgu ulega uszkodzeniu. Robi się obrzęk. To naprawdę boli, jest niedobrze, nie ma siły na oddech, to naprawdę ciężkie stany, a te maluchy są same. Nie potrafią się ogrzać, wtedy nie podaje się pokarmu doustnie, by nie obciążać dodatkowo ciała. Te procedury są naprawdę skomplikowane.
 
reklama
Okropne to wszystko 😭 ogólnie to przypomina to sytuację z dziećmi z Anglii. Tam lekarze też odstawili leki i czekali aż serce przestanie bić. Bardzo Ci współczuję i z całych sił będę trzymać kciuki za udaną ciążę a jak ogólnie się czujesz?
Ale ja nie mam żalu. W sensie zastanawiam się czy dałoby się coś zrobić, ale sama nie wiem jak bym zareagowała gdybym w efekcie dostała dziecko z bardzo ciężką niepełnosprawnością i upośledzeniem umysłowym. I tak ciężko i tak ciężko. Szykowałam się na potencjalne fizjoterapie, ale nic gorszego.

A czuję się spoko, są lepsze dni i gorsze, coś mnie zaboli to od razu wpadam w panikę, czasami mam zjazd, że to nie to dziecko co ma być, mam zjazd po stracie, mam zjazd bo tęsknię. Najchętniej bym obwiesiła dom zdjęciami z USG z poprzedniej ciąży, ale to nie pomoże ani mnie ani mężowi. Niby wydawało mi się, że jestem gotowa na kolejną ciążę, a w praktyce wyszło ciut inaczej. Mam jednego z najlepszych lekarzy i świetną terapeutkę i liczę na to, że jak tym razem przebiję ten 22/23 tydzień to już mi będzie lżej.
U mnie do tego jest fakt, że ja w sumie od połowy września nie wychodzę z domu, bo mieszkam na 4 piętrze bez windy i nie powinnam chodzić po schodach, wiec to też mocno dołująco działa, bo przed ciążą byłam bsrdzo aktywna. No ale dzień za dniem, zaraz kolejny dzień minie, jutro się obudzę, jak nie będzie krwi to się uspokoję i będę żyć dalej i czekać na kolejny dzień i kolejny.
Paradoksalnie wcześniej mi tygodnie szybko leciały, bo się bałam tego skracania szyjki i czekałam na prenatalne i szew a teraz jak już nie mam za bardzo na co czekać to mi się tak dłuży wszystko. Mam trochę problem z tym, że wszyscy mi mówią, że tym razem na pewno się uda i że jak mam szew to już będzie ok, a ja wcale takiej pewności nie mam i wcale jej nie czuję, a nie mam z kim nawet o tym pogadać bo jak zaczynam to słyszę, że na pewno będzie dobrze.
Czekam na wizytę i poproszę o hydroksyzynę, to przynajmniej będę spać dobrze :)
 
Ale ja nie mam żalu. W sensie zastanawiam się czy dałoby się coś zrobić, ale sama nie wiem jak bym zareagowała gdybym w efekcie dostała dziecko z bardzo ciężką niepełnosprawnością i upośledzeniem umysłowym. I tak ciężko i tak ciężko. Szykowałam się na potencjalne fizjoterapie, ale nic gorszego.

A czuję się spoko, są lepsze dni i gorsze, coś mnie zaboli to od razu wpadam w panikę, czasami mam zjazd, że to nie to dziecko co ma być, mam zjazd po stracie, mam zjazd bo tęsknię. Najchętniej bym obwiesiła dom zdjęciami z USG z poprzedniej ciąży, ale to nie pomoże ani mnie ani mężowi. Niby wydawało mi się, że jestem gotowa na kolejną ciążę, a w praktyce wyszło ciut inaczej. Mam jednego z najlepszych lekarzy i świetną terapeutkę i liczę na to, że jak tym razem przebiję ten 22/23 tydzień to już mi będzie lżej.
U mnie do tego jest fakt, że ja w sumie od połowy września nie wychodzę z domu, bo mieszkam na 4 piętrze bez windy i nie powinnam chodzić po schodach, wiec to też mocno dołująco działa, bo przed ciążą byłam bsrdzo aktywna. No ale dzień za dniem, zaraz kolejny dzień minie, jutro się obudzę, jak nie będzie krwi to się uspokoję i będę żyć dalej i czekać na kolejny dzień i kolejny.
Paradoksalnie wcześniej mi tygodnie szybko leciały, bo się bałam tego skracania szyjki i czekałam na prenatalne i szew a teraz jak już nie mam za bardzo na co czekać to mi się tak dłuży wszystko. Mam trochę problem z tym, że wszyscy mi mówią, że tym razem na pewno się uda i że jak mam szew to już będzie ok, a ja wcale takiej pewności nie mam i wcale jej nie czuję, a nie mam z kim nawet o tym pogadać bo jak zaczynam to słyszę, że na pewno będzie dobrze.
Czekam na wizytę i poproszę o hydroksyzynę, to przynajmniej będę spać dobrze :)
Że mną możesz o tym pogadać. Nawet na próbę. Trochę cię rozumiem, bo ciąża z synem to ciągle krwawienia i skurcze przeplatane stanami zapalnymi. Synek urodził się w 40tc, ale to była ciężka ciąża, pełna obaw, leków podtrzymujących. Jak urodziłam, to dowiedziałam się, że nie powinna była się udać. Wg mnie niepokój będzie towarzyszył ci do końca. Jednak po tym pamiętnym dniu przedwczesnego porodu może radości i spokoju zacznie być więcej niż obaw. Moim zdaniem dobrze, że jesteś uważna. Daj sobie jednak też przestrzeń na radość, jeśli taka czasem do ciebie dotrze. No i na ile to możliwe, staraj się myśleć pozytywnie. To może pomóc dotrwać do końca. Moim zdaniem musisz mówić o obawach, by cię nie zdominowały, nie zgniotły. Taka ciąża jak twoja do łatwych nie należy. Jeśli masz znajomych i rodzinę, z którymi możesz spędzać czas to korzystaj. Ja niestety byłam cały czas sama. Dopiero wieczorem mąż wracał z pracy
 
Ale ja nie mam żalu. W sensie zastanawiam się czy dałoby się coś zrobić, ale sama nie wiem jak bym zareagowała gdybym w efekcie dostała dziecko z bardzo ciężką niepełnosprawnością i upośledzeniem umysłowym. I tak ciężko i tak ciężko. Szykowałam się na potencjalne fizjoterapie, ale nic gorszego.

A czuję się spoko, są lepsze dni i gorsze, coś mnie zaboli to od razu wpadam w panikę, czasami mam zjazd, że to nie to dziecko co ma być, mam zjazd po stracie, mam zjazd bo tęsknię. Najchętniej bym obwiesiła dom zdjęciami z USG z poprzedniej ciąży, ale to nie pomoże ani mnie ani mężowi. Niby wydawało mi się, że jestem gotowa na kolejną ciążę, a w praktyce wyszło ciut inaczej. Mam jednego z najlepszych lekarzy i świetną terapeutkę i liczę na to, że jak tym razem przebiję ten 22/23 tydzień to już mi będzie lżej.
U mnie do tego jest fakt, że ja w sumie od połowy września nie wychodzę z domu, bo mieszkam na 4 piętrze bez windy i nie powinnam chodzić po schodach, wiec to też mocno dołująco działa, bo przed ciążą byłam bsrdzo aktywna. No ale dzień za dniem, zaraz kolejny dzień minie, jutro się obudzę, jak nie będzie krwi to się uspokoję i będę żyć dalej i czekać na kolejny dzień i kolejny.
Paradoksalnie wcześniej mi tygodnie szybko leciały, bo się bałam tego skracania szyjki i czekałam na prenatalne i szew a teraz jak już nie mam za bardzo na co czekać to mi się tak dłuży wszystko. Mam trochę problem z tym, że wszyscy mi mówią, że tym razem na pewno się uda i że jak mam szew to już będzie ok, a ja wcale takiej pewności nie mam i wcale jej nie czuję, a nie mam z kim nawet o tym pogadać bo jak zaczynam to słyszę, że na pewno będzie dobrze.
Czekam na wizytę i poproszę o hydroksyzynę, to przynajmniej będę spać dobrze :)
My mieszkamy na 3 piętrze. Po tym jak mi założyli szew to mieszkaliśmy u moich rodziców i tak do 32 tyg. Wtedy już wróciłam do domu zaczęłam prac i prasować ubranka i już czekałam na poród. Wtedy czułam że dotrwam jeszcze trochę i z każdym dniem byłam już coraz spokojniejsza. W szpitalu korzystałam z pomocy psychologa cały czas czarne mysli. Nigdy nie miałam żadnej operacji a tu 3 w niedługim odstępie czasu. No to był szok dla mnie. To wszystko spadło na mnie tak nagle. Nadal mam gorsze dni bo chwilami mnie boli to wszystko musi się zagoić. Już zawsze będę się trzęsła jak będę szła zrobić cytologię
 
@Lady Loka @Coffe88 bardzo współczuję Wam tego co przeżyłyście, to straszne ;(
Ale na prawdę sądzicie że to odpowiedni wątek na takie historie? Dziecko walczy o życie, młoda pogubiona dziewczyna próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji. musi być dobrej myśli, by wszystko skończyło się dobrze... Nie trzeba jej dodatkowo straszyć historiami które skończyły się tragiczne. Powinnyśmy się wspierać... Nie dobijać;(
 
Ja bardzo wierzę że wszystko będzie dobrze skoro lekarze są dobrej myśli i tylko trzeba podawać leki na rozwój płuc to na pewno tak jest. Trzeba wierzyć że wszystko będzie dobrze i Lilianka bedzie w przyszłości będzie zdrowym dzieckiem
 
@Lady Loka @Coffe88 bardzo współczuję Wam tego co przeżyłyście, to straszne ;(
Ale na prawdę sądzicie że to odpowiedni wątek na takie historie? Dziecko walczy o życie, młoda pogubiona dziewczyna próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji. musi być dobrej myśli, by wszystko skończyło się dobrze... Nie trzeba jej dodatkowo straszyć historiami które skończyły się tragiczne. Powinnyśmy się wspierać... Nie dobijać;(
Serio myślisz ze to na celu miał mój komentarz ? … No comment …
 
reklama
Do góry