- Dołączył(a)
- 1 Marzec 2020
- Postów
- 2
Cześć Dziewczyny,
Znalazłam to forum przypadkiem wertując Internet w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje problemy.
Czytanie Waszych wpisów bardzo mi pomogło, zwłaszcza myśl, że nie jestem sama.
Dlatego postanowiłam napisać. Kilka ładnych lat temu, w wyniku różnych komplikacji życiowych dostałam nerwicy lękowej. Klasycznie na początku objawy były typowo somatyczne, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być kwestia psychiki. Oczywiście okazało się, ze była. Chodziłam rok czasu na terapie, z marnym skutkiem- myślę, że głównie przez moje ówczesne nastawienie. Chciałam rozwiązania problemy tu i teraz, a jak wszystkie dobrze wiecie, gdyby to było tylko możliwe...
Jakoś przetrwałam tamten okres i nerwica odzywała się głównie w sytuacjach bardzo stresujących (egzaminy na studiach, problemy rodzinne itp) w postaci ataków paniki.
Teraz jestem w 28 tyg planowanej ciąży i znosiłam ją psychicznie całkiem dobrze. Oczywiście miałam obawy przed każdym USG i tak jak Wy nad interpretowałam każdą sytuację, ale było to do opanowania.
Sytuacja zmieniła się kilka tygodni temu. Najpierw ginekolog skierowała mnie na dodatkowe badania po USG połówkowym- w celu wykluczenia wady serca. Okazało się, że wszystko jest ok, ale stres był ogromny. Następnie dostałam któregoś wieczoru bólu pleców i brzucha, że trafiłam na SOR i przez tydzień byłam leczona silnymi lekami p/bólowymi. Plecy nadal bolą, bo to prawdopodobnie ucisk dziecka na jakieś nerwy, nie śpię w nocy praktycznie wcale, bo boli przeokrutnie. Czasami biorę 1 tabl paracetamolu, żeby jakoś przetrwać ten ból. Niestety po tygodniu od wizyty w szpitalu doszły straszne wyrzuty sumienia, że brałam silne leki, które na pewno zaszkodziły dziecku. Zaczęłam sobie wmawiać, że przecież mogłam dać radę bez tego. (Mimo, że wymiotowałam z bólu). Kiedy ból odrobinę zelżał (boli nadal, ale jakoś funkcjonuję) pojawiły się niesamowite lęki, dół psychiczny, kołatania serca, przyspieszony oddech czyli klasyka nerwicy. Dostałam hydroksyzynę, którą mam jakiś czas pobrać, aż się wyciszę, ale mam wrażenie, że nic nie daje.. poza tym jak ją biorę to znowu się obwiniam, że nie powinnam nic brać, bo szkodzę dziecku, chociaż wiem, że teoretycznie jest bezpiecznym lekiem, nie można jej brać tylko przed samym porodem.
Proszę Was o poradę.. brały byście dalej te hydroksyzynę? Czy próbowały dać radę bez niej?
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie.
Znalazłam to forum przypadkiem wertując Internet w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje problemy.
Czytanie Waszych wpisów bardzo mi pomogło, zwłaszcza myśl, że nie jestem sama.
Dlatego postanowiłam napisać. Kilka ładnych lat temu, w wyniku różnych komplikacji życiowych dostałam nerwicy lękowej. Klasycznie na początku objawy były typowo somatyczne, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być kwestia psychiki. Oczywiście okazało się, ze była. Chodziłam rok czasu na terapie, z marnym skutkiem- myślę, że głównie przez moje ówczesne nastawienie. Chciałam rozwiązania problemy tu i teraz, a jak wszystkie dobrze wiecie, gdyby to było tylko możliwe...
Jakoś przetrwałam tamten okres i nerwica odzywała się głównie w sytuacjach bardzo stresujących (egzaminy na studiach, problemy rodzinne itp) w postaci ataków paniki.
Teraz jestem w 28 tyg planowanej ciąży i znosiłam ją psychicznie całkiem dobrze. Oczywiście miałam obawy przed każdym USG i tak jak Wy nad interpretowałam każdą sytuację, ale było to do opanowania.
Sytuacja zmieniła się kilka tygodni temu. Najpierw ginekolog skierowała mnie na dodatkowe badania po USG połówkowym- w celu wykluczenia wady serca. Okazało się, że wszystko jest ok, ale stres był ogromny. Następnie dostałam któregoś wieczoru bólu pleców i brzucha, że trafiłam na SOR i przez tydzień byłam leczona silnymi lekami p/bólowymi. Plecy nadal bolą, bo to prawdopodobnie ucisk dziecka na jakieś nerwy, nie śpię w nocy praktycznie wcale, bo boli przeokrutnie. Czasami biorę 1 tabl paracetamolu, żeby jakoś przetrwać ten ból. Niestety po tygodniu od wizyty w szpitalu doszły straszne wyrzuty sumienia, że brałam silne leki, które na pewno zaszkodziły dziecku. Zaczęłam sobie wmawiać, że przecież mogłam dać radę bez tego. (Mimo, że wymiotowałam z bólu). Kiedy ból odrobinę zelżał (boli nadal, ale jakoś funkcjonuję) pojawiły się niesamowite lęki, dół psychiczny, kołatania serca, przyspieszony oddech czyli klasyka nerwicy. Dostałam hydroksyzynę, którą mam jakiś czas pobrać, aż się wyciszę, ale mam wrażenie, że nic nie daje.. poza tym jak ją biorę to znowu się obwiniam, że nie powinnam nic brać, bo szkodzę dziecku, chociaż wiem, że teoretycznie jest bezpiecznym lekiem, nie można jej brać tylko przed samym porodem.
Proszę Was o poradę.. brały byście dalej te hydroksyzynę? Czy próbowały dać radę bez niej?
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie.