reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ciężaróweczki po in vitro

reklama
Ale co ja mogę zrobić? Mąż nawet rozmawiać o nich nie chce a co dopiero z nimi... Chciałąbym to wszystko powiedzieć rodzicom co mąż o nich twierdzi ale nie wiem czy to dobry pomysł. Czy jest sens wygadać się przez mamą i powiedzieć jej co mąż o nich myśli i mówi? Czy nie będzie gorzej? W sumie to nie wiem czy się nawet da. Jest mi bardzo przykro bo mąż widzi ze cierpię przez ta całą sytuację ale nic tym nie robi...
Uważam że moze lepiej nie mówić bo jeszcze gorzej będzie. Chyba że masz taką mame której możesz sie wyżalić i nie powie tacie. Bo z tego może wyjść jeszcze większa afera. Cięzka sutuacja bo chyba uparciuch ten Twój mąż. Dziecko nawet tak małe wyczuwa, jeszcE na chrzcie sie pokłocicie. Myślę, że powinnaś postawić sprawe jasno, że to są Twoi rodzice i dzadkowie Anastazji i nie chcesz ograniczac kontaktu z nimi a męża kochasz i powinien to uszanować jeżelu tak to czujesz jak ja napisałam. I nie powinniście obgaduwać męza z rodzicamk czy odwrotnie poprostu zamknac temat. Poza tym co to zmieni jak powiesz rodzica o tym co M mysli? Dolejesz oliwy do ognia. Czy Ty tez tak myslisz ze np wszystko siostrze Tobie nic ? Masz do nich zal?
 
Dziewczyny. Mam ciężki temat i uprzedzam że to będzie długi nie ciążowy post. Piszę bo wiele razy dostałam od was dobrą radę i liczę na to że spojrzycie na sytuację z innej strony niż moja, pozwolicie mi zrozumieć niektóre rzeczy.
A więc... chodzi o relacje między moim mężem a moimi rodzicami. Ja jestem osobą wychowywaną bardzo rodzinnie i dla mnie rodzice dużo znaczą. Opłacali moje studia dzienne, pomogli w drodze do in vitro i co jakiś cas coś kupują małej. Z ich punktu widzenia sytuacja jest ok. Wcześniej bardziej lubili męża teraz przez niedopowedzenia mniej.. albo nawet mało. Wcześniej mama przez telefon jak do mnie dzwoniła to mówiła że mąż się zmienił, że liczą się dla niego pieniądze i że separuje Anastazję od dziadków. Sytuacje przez które mąż kłóci się z moimi rodzicami to np to że Anastazja przyjeżdza do moich rodziców rzadko i nie zawsze mama napali w domu żeby było ciepło (słyszę że emerytura 1500 zł i nie ma z czego, nadmienię że tata ma swoją firmę) Mąż ma też za złe to że faworyzują moją młodszą o 2 lata siostrę (ona jest w porządku po prostu ma 26 lat i żadnego faceta we wszystkim pomagają rodzice i ona bardzo liczy sie z ich zdaniem, mąż twierdzi że siostra swojego zdania nigdy nie ma tylko robi to co mówią rodzice i ze jedyny facet w zyciu siostry to tata w ktorego kulcie zyje - wszyscy mieszkają ode mnie 100 km) mąż twierdzi że żyje w kulcie rodziców.Tak, w kulcie... mąż też podejrzewa że więcej pieniędzy dają siostrze ( pomogli w hipotece - mąż twierdzi że bardzo dużo kasy dali żeby siostra miała mały kredyt, gdy siostra kupiła auto mąż twierdzi że rodzice dali co najmniej połowę poza tym operacja oka, nogi...) nam też pomogli - studia i in vitro ale mąż uważa że siostrze więcej. dodam ze siostra pracuje w firmie taty ale chyba nie zarabia tyle by mieć takie wydatki. ostatnia nasza wizyta w moim rodzinnym domu i znów kłótnia - tata mój w trakcie rozmowy powiedział ze ***** wiemy o życiu bo mamy 30 lat a tata 60... pokłócili się i juz mielismy wychodzic ale jakos ich uspokoilam. W aucie uslyszalam wszystkie zale meza. Mąż przez takie sytuację wyraża się o nich: ci ludzie, mowi ze dla niego nie istnieją i jeszcze gorzej...kiedy mowie ze to sa dziadkowie Anastazji ( juz jacy by nie byli jednak mnie urodzili) to mowi ze Anastazja bedzi wiedziec jak sie zachowują i ma móiwć do nich "ci państwo, ci ludzie... Mąz żeby si wyzalic wygadał wszystko swojej mamie i bratu. jego mama nie szczedziła przykrych uwag na ich temat a ja to wszystko slyszalam... To nie chodzi o to ze ja tego nie widze - nie rozliczam siostry - nie moja sprawa. jednak moim marzeniem jest zeby oni wszyscy porozmwiali i wywalili sobie wszystkie zale... wiem ze tego nie bedzie i dla mnie to beda tragiczne sweta, dodam ze mama meza bardzo go popiera, tez zle o nich mowi.. ale kiedy ja cos zaczynam (moj tata to andrzej - dzis andrzejki) to od razu wiazanka ze ci ludzie dla niego nie istnieja... Mam nie mowic o wypadku Anastazji o jej bioderkach i nie wysylac zdjec... bardzo mnie to wszystko boli. Maz mowi ze jesli znow stane za rodzicami to zabierze mi wszystko z corka... mamy zamrozony 1 zarodek i myslelismy by po nio wrocic to jest zly bo Anastazja przypomnina jego ( i jego rodzine co za tym idzie) a kolejne dziecko moze byc podobne do mnie i do moich rodzicow... Ja czuję że wewnętrznie umarłam. Mam dziecko i dla niej żyję ale to wegetacja. teskinie za telefonem do mamy i Chialabym zadzwonić do niej i jej coś powiedzieć, zapytać co słychać... to on sie od razu wkurza.. a jeszcze robimy 16.12 chrzest małej... dla mnie okazje jak chrzest czy święta powinny być radością a wiem że będą meką i katorgą. Juz nie wiem co robić... podpowiedzcie.. czy za dużo wymagam żeby oni porozmawiali?tak zupełnie szczerze? wiem ze mąż nie chce - mówi że dużo szans im dawał o oni nie.. bardziej musiałabym rozmawiać z mamą żeby gdy JAKIMŚ CUDEM ich odwiedzimy to zeby ona zaczela temat ale tez powiedziała tacie by wystopował czasem ( tata jest gruboskórny i czasem powie zanim pomyśli) pomóżcie mi zrozumieć ta sytuację i ogarnąć ją bo ja wyjścia nie widzę...
Mi i mojemu mężowi powiedział kiedyś ksiądz, że po ślubie jesteśmy teraz tylko my ważni a nie nasi rodzice. Jednak to się tyczyło nas a nie dziecka. Nie będę nigdy w stanie zrozumieć takiego zachowania jak Twojego męża. I jeszcze szantaż do tego. Ja najpierw porozmawiałabym z mężem, na spokojnie i wyjaśniła czego Ty oczekujesz a czego on. Ewidentnie chce Cię od nich odseparować. Nie daj się i upieraj przy swoim. Nastka będzie starsza i wtedy sama podejmie decyzję czy chce utrzymywać kontakt z dziadkami czy nie.
 
Dziewczyny. Mam ciężki temat i uprzedzam że to będzie długi nie ciążowy post. Piszę bo wiele razy dostałam od was dobrą radę i liczę na to że spojrzycie na sytuację z innej strony niż moja, pozwolicie mi zrozumieć niektóre rzeczy.
A więc... chodzi o relacje między moim mężem a moimi rodzicami. Ja jestem osobą wychowywaną bardzo rodzinnie i dla mnie rodzice dużo znaczą. Opłacali moje studia dzienne, pomogli w drodze do in vitro i co jakiś cas coś kupują małej. Z ich punktu widzenia sytuacja jest ok. Wcześniej bardziej lubili męża teraz przez niedopowedzenia mniej.. albo nawet mało. Wcześniej mama przez telefon jak do mnie dzwoniła to mówiła że mąż się zmienił, że liczą się dla niego pieniądze i że separuje Anastazję od dziadków. Sytuacje przez które mąż kłóci się z moimi rodzicami to np to że Anastazja przyjeżdza do moich rodziców rzadko i nie zawsze mama napali w domu żeby było ciepło (słyszę że emerytura 1500 zł i nie ma z czego, nadmienię że tata ma swoją firmę) Mąż ma też za złe to że faworyzują moją młodszą o 2 lata siostrę (ona jest w porządku po prostu ma 26 lat i żadnego faceta we wszystkim pomagają rodzice i ona bardzo liczy sie z ich zdaniem, mąż twierdzi że siostra swojego zdania nigdy nie ma tylko robi to co mówią rodzice i ze jedyny facet w zyciu siostry to tata w ktorego kulcie zyje - wszyscy mieszkają ode mnie 100 km) mąż twierdzi że żyje w kulcie rodziców.Tak, w kulcie... mąż też podejrzewa że więcej pieniędzy dają siostrze ( pomogli w hipotece - mąż twierdzi że bardzo dużo kasy dali żeby siostra miała mały kredyt, gdy siostra kupiła auto mąż twierdzi że rodzice dali co najmniej połowę poza tym operacja oka, nogi...) nam też pomogli - studia i in vitro ale mąż uważa że siostrze więcej. dodam ze siostra pracuje w firmie taty ale chyba nie zarabia tyle by mieć takie wydatki. ostatnia nasza wizyta w moim rodzinnym domu i znów kłótnia - tata mój w trakcie rozmowy powiedział ze ***** wiemy o życiu bo mamy 30 lat a tata 60... pokłócili się i juz mielismy wychodzic ale jakos ich uspokoilam. W aucie uslyszalam wszystkie zale meza. Mąż przez takie sytuację wyraża się o nich: ci ludzie, mowi ze dla niego nie istnieją i jeszcze gorzej...kiedy mowie ze to sa dziadkowie Anastazji ( juz jacy by nie byli jednak mnie urodzili) to mowi ze Anastazja bedzi wiedziec jak sie zachowują i ma móiwć do nich "ci państwo, ci ludzie... Mąz żeby si wyzalic wygadał wszystko swojej mamie i bratu. jego mama nie szczedziła przykrych uwag na ich temat a ja to wszystko slyszalam... To nie chodzi o to ze ja tego nie widze - nie rozliczam siostry - nie moja sprawa. jednak moim marzeniem jest zeby oni wszyscy porozmwiali i wywalili sobie wszystkie zale... wiem ze tego nie bedzie i dla mnie to beda tragiczne sweta, dodam ze mama meza bardzo go popiera, tez zle o nich mowi.. ale kiedy ja cos zaczynam (moj tata to andrzej - dzis andrzejki) to od razu wiazanka ze ci ludzie dla niego nie istnieja... Mam nie mowic o wypadku Anastazji o jej bioderkach i nie wysylac zdjec... bardzo mnie to wszystko boli. Maz mowi ze jesli znow stane za rodzicami to zabierze mi wszystko z corka... mamy zamrozony 1 zarodek i myslelismy by po nio wrocic to jest zly bo Anastazja przypomnina jego ( i jego rodzine co za tym idzie) a kolejne dziecko moze byc podobne do mnie i do moich rodzicow... Ja czuję że wewnętrznie umarłam. Mam dziecko i dla niej żyję ale to wegetacja. teskinie za telefonem do mamy i Chialabym zadzwonić do niej i jej coś powiedzieć, zapytać co słychać... to on sie od razu wkurza.. a jeszcze robimy 16.12 chrzest małej... dla mnie okazje jak chrzest czy święta powinny być radością a wiem że będą meką i katorgą. Juz nie wiem co robić... podpowiedzcie.. czy za dużo wymagam żeby oni porozmawiali?tak zupełnie szczerze? wiem ze mąż nie chce - mówi że dużo szans im dawał o oni nie.. bardziej musiałabym rozmawiać z mamą żeby gdy JAKIMŚ CUDEM ich odwiedzimy to zeby ona zaczela temat ale tez powiedziała tacie by wystopował czasem ( tata jest gruboskórny i czasem powie zanim pomyśli) pomóżcie mi zrozumieć ta sytuację i ogarnąć ją bo ja wyjścia nie widzę...
Ciężki temat. Powinnaś krótko ucinać tematy finansowe twoich rodziców. To są ich pieniądze i ich sprawa co z nimi robią. Nie wyobrażam sobie aby mój mąż wypominał coś moim siostrom. Tylko ja mogę mieć jakiś żal i pretensje. Twój mąż ma swoich rodziców i niech ewentualnie od nich dochodzi swoich "roszczeń".
 
Ostatnia edycja:
Dziewczyny. Mam ciężki temat i uprzedzam że to będzie długi nie ciążowy post. Piszę bo wiele razy dostałam od was dobrą radę i liczę na to że spojrzycie na sytuację z innej strony niż moja, pozwolicie mi zrozumieć niektóre rzeczy.
A więc... chodzi o relacje między moim mężem a moimi rodzicami. Ja jestem osobą wychowywaną bardzo rodzinnie i dla mnie rodzice dużo znaczą. Opłacali moje studia dzienne, pomogli w drodze do in vitro i co jakiś cas coś kupują małej. Z ich punktu widzenia sytuacja jest ok. Wcześniej bardziej lubili męża teraz przez niedopowedzenia mniej.. albo nawet mało. Wcześniej mama przez telefon jak do mnie dzwoniła to mówiła że mąż się zmienił, że liczą się dla niego pieniądze i że separuje Anastazję od dziadków. Sytuacje przez które mąż kłóci się z moimi rodzicami to np to że Anastazja przyjeżdza do moich rodziców rzadko i nie zawsze mama napali w domu żeby było ciepło (słyszę że emerytura 1500 zł i nie ma z czego, nadmienię że tata ma swoją firmę) Mąż ma też za złe to że faworyzują moją młodszą o 2 lata siostrę (ona jest w porządku po prostu ma 26 lat i żadnego faceta we wszystkim pomagają rodzice i ona bardzo liczy sie z ich zdaniem, mąż twierdzi że siostra swojego zdania nigdy nie ma tylko robi to co mówią rodzice i ze jedyny facet w zyciu siostry to tata w ktorego kulcie zyje - wszyscy mieszkają ode mnie 100 km) mąż twierdzi że żyje w kulcie rodziców.Tak, w kulcie... mąż też podejrzewa że więcej pieniędzy dają siostrze ( pomogli w hipotece - mąż twierdzi że bardzo dużo kasy dali żeby siostra miała mały kredyt, gdy siostra kupiła auto mąż twierdzi że rodzice dali co najmniej połowę poza tym operacja oka, nogi...) nam też pomogli - studia i in vitro ale mąż uważa że siostrze więcej. dodam ze siostra pracuje w firmie taty ale chyba nie zarabia tyle by mieć takie wydatki. ostatnia nasza wizyta w moim rodzinnym domu i znów kłótnia - tata mój w trakcie rozmowy powiedział ze ***** wiemy o życiu bo mamy 30 lat a tata 60... pokłócili się i juz mielismy wychodzic ale jakos ich uspokoilam. W aucie uslyszalam wszystkie zale meza. Mąż przez takie sytuację wyraża się o nich: ci ludzie, mowi ze dla niego nie istnieją i jeszcze gorzej...kiedy mowie ze to sa dziadkowie Anastazji ( juz jacy by nie byli jednak mnie urodzili) to mowi ze Anastazja bedzi wiedziec jak sie zachowują i ma móiwć do nich "ci państwo, ci ludzie... Mąz żeby si wyzalic wygadał wszystko swojej mamie i bratu. jego mama nie szczedziła przykrych uwag na ich temat a ja to wszystko slyszalam... To nie chodzi o to ze ja tego nie widze - nie rozliczam siostry - nie moja sprawa. jednak moim marzeniem jest zeby oni wszyscy porozmwiali i wywalili sobie wszystkie zale... wiem ze tego nie bedzie i dla mnie to beda tragiczne sweta, dodam ze mama meza bardzo go popiera, tez zle o nich mowi.. ale kiedy ja cos zaczynam (moj tata to andrzej - dzis andrzejki) to od razu wiazanka ze ci ludzie dla niego nie istnieja... Mam nie mowic o wypadku Anastazji o jej bioderkach i nie wysylac zdjec... bardzo mnie to wszystko boli. Maz mowi ze jesli znow stane za rodzicami to zabierze mi wszystko z corka... mamy zamrozony 1 zarodek i myslelismy by po nio wrocic to jest zly bo Anastazja przypomnina jego ( i jego rodzine co za tym idzie) a kolejne dziecko moze byc podobne do mnie i do moich rodzicow... Ja czuję że wewnętrznie umarłam. Mam dziecko i dla niej żyję ale to wegetacja. teskinie za telefonem do mamy i Chialabym zadzwonić do niej i jej coś powiedzieć, zapytać co słychać... to on sie od razu wkurza.. a jeszcze robimy 16.12 chrzest małej... dla mnie okazje jak chrzest czy święta powinny być radością a wiem że będą meką i katorgą. Juz nie wiem co robić... podpowiedzcie.. czy za dużo wymagam żeby oni porozmawiali?tak zupełnie szczerze? wiem ze mąż nie chce - mówi że dużo szans im dawał o oni nie.. bardziej musiałabym rozmawiać z mamą żeby gdy JAKIMŚ CUDEM ich odwiedzimy to zeby ona zaczela temat ale tez powiedziała tacie by wystopował czasem ( tata jest gruboskórny i czasem powie zanim pomyśli) pomóżcie mi zrozumieć ta sytuację i ogarnąć ją bo ja wyjścia nie widzę...
Wybacz mi kochana, ale Twój mąż jest trochę niepoważny. Jak można w małżeństwie dopuścić się szantażu i to jeszcze w tak okrutny sposób. Kwestii pieniądza nie pojmuje, to wy macie robić tak, aby ten pieniądz był, a nie o rodziców się dopraszać i rozliczać komu więcej dadzą. Oni już was wychowali i jesteście dorośli. Ręce i nogi ma to może zarobić. Jak oni dają to ich sprawa i dobra wola.

Nie wiem co doradzić, wychodzi na to, że on chce Ciebie odseparować od rodziców. Czy chciałby mieć takiego zięcia? Że Anastazja miałaby wybierać?
 
Mnie się wydaje że rodzice dają więcej siostrze bo jej się trochę życie nie układa: ma 26 lat pracuje firmie taty mieszkanie pomógł Tata załatwić i cały czas przebywa z rodzicami a w zasadzie w tym wieku mogłaby już mieć męża i dziecko tak naprawdę mnie się wydaje że rodzice chcą jej zrekompensować to że ona jest taka Zamknięta na świat ale tym bardziej ona nikogo nie pozna siedząc cały czas z rodzicami ja ogólnie żalu nie mam bo u mnie nie były w rodzinie tak żebym rozliczyła każdego co do złotówki jeśli rodzice chcą jej pomagać ok jeśli nam też ok.. to są ich pieniądze i robią co chcą ja nikogo rozliczać nie mogę takie mam zdanie. Tylko co robić żeby podjąć rozmowę z mężem jeśli tylko zamierzam podjąć on się odcina i mówi o nich same złe rzeczy i bardzo ciężko się tego słucha a w domu żyjemy w sposób taki że tematu nie ma a jeśli tematu nie ma to jest wzglednie normalnie według niego bo mnie wszystko w środku cały czas boli
Wyzsj napisalas ze rodzice maja meza szanowac. Jak chce byc szanowany to niech zacznie od siebie. Skomplikowana sytuacja nie znam twojego meza ale z tego co piszesz to przepraszam wyzej sra niz dupe ma. Dlaczego Ty masz sie odseparowac. Nie mieszaj w to tesciowa sama z nim porozmawiaj potem ewentualnie z tata ze m sie denerwuje itd. Zadzwon do mamy szybciej ze bedziesz by napalila i juz. Bo te wasze problemuy rosna do rangi level hard. A serio sa wazniejsze rzeczy na tym swiecie. Moze jestem naiwna ale swieta to idealny czas na pogodzenie. Pierwsze z corka warto sie dogadac.
 
Dziewczyny. Mam ciężki temat i uprzedzam że to będzie długi nie ciążowy post. Piszę bo wiele razy dostałam od was dobrą radę i liczę na to że spojrzycie na sytuację z innej strony niż moja, pozwolicie mi zrozumieć niektóre rzeczy.
A więc... chodzi o relacje między moim mężem a moimi rodzicami. Ja jestem osobą wychowywaną bardzo rodzinnie i dla mnie rodzice dużo znaczą. Opłacali moje studia dzienne, pomogli w drodze do in vitro i co jakiś cas coś kupują małej. Z ich punktu widzenia sytuacja jest ok. Wcześniej bardziej lubili męża teraz przez niedopowedzenia mniej.. albo nawet mało. Wcześniej mama przez telefon jak do mnie dzwoniła to mówiła że mąż się zmienił, że liczą się dla niego pieniądze i że separuje Anastazję od dziadków. Sytuacje przez które mąż kłóci się z moimi rodzicami to np to że Anastazja przyjeżdza do moich rodziców rzadko i nie zawsze mama napali w domu żeby było ciepło (słyszę że emerytura 1500 zł i nie ma z czego, nadmienię że tata ma swoją firmę) Mąż ma też za złe to że faworyzują moją młodszą o 2 lata siostrę (ona jest w porządku po prostu ma 26 lat i żadnego faceta we wszystkim pomagają rodzice i ona bardzo liczy sie z ich zdaniem, mąż twierdzi że siostra swojego zdania nigdy nie ma tylko robi to co mówią rodzice i ze jedyny facet w zyciu siostry to tata w ktorego kulcie zyje - wszyscy mieszkają ode mnie 100 km) mąż twierdzi że żyje w kulcie rodziców.Tak, w kulcie... mąż też podejrzewa że więcej pieniędzy dają siostrze ( pomogli w hipotece - mąż twierdzi że bardzo dużo kasy dali żeby siostra miała mały kredyt, gdy siostra kupiła auto mąż twierdzi że rodzice dali co najmniej połowę poza tym operacja oka, nogi...) nam też pomogli - studia i in vitro ale mąż uważa że siostrze więcej. dodam ze siostra pracuje w firmie taty ale chyba nie zarabia tyle by mieć takie wydatki. ostatnia nasza wizyta w moim rodzinnym domu i znów kłótnia - tata mój w trakcie rozmowy powiedział ze ***** wiemy o życiu bo mamy 30 lat a tata 60... pokłócili się i juz mielismy wychodzic ale jakos ich uspokoilam. W aucie uslyszalam wszystkie zale meza. Mąż przez takie sytuację wyraża się o nich: ci ludzie, mowi ze dla niego nie istnieją i jeszcze gorzej...kiedy mowie ze to sa dziadkowie Anastazji ( juz jacy by nie byli jednak mnie urodzili) to mowi ze Anastazja bedzi wiedziec jak sie zachowują i ma móiwć do nich "ci państwo, ci ludzie... Mąz żeby si wyzalic wygadał wszystko swojej mamie i bratu. jego mama nie szczedziła przykrych uwag na ich temat a ja to wszystko slyszalam... To nie chodzi o to ze ja tego nie widze - nie rozliczam siostry - nie moja sprawa. jednak moim marzeniem jest zeby oni wszyscy porozmwiali i wywalili sobie wszystkie zale... wiem ze tego nie bedzie i dla mnie to beda tragiczne sweta, dodam ze mama meza bardzo go popiera, tez zle o nich mowi.. ale kiedy ja cos zaczynam (moj tata to andrzej - dzis andrzejki) to od razu wiazanka ze ci ludzie dla niego nie istnieja... Mam nie mowic o wypadku Anastazji o jej bioderkach i nie wysylac zdjec... bardzo mnie to wszystko boli. Maz mowi ze jesli znow stane za rodzicami to zabierze mi wszystko z corka... mamy zamrozony 1 zarodek i myslelismy by po nio wrocic to jest zly bo Anastazja przypomnina jego ( i jego rodzine co za tym idzie) a kolejne dziecko moze byc podobne do mnie i do moich rodzicow... Ja czuję że wewnętrznie umarłam. Mam dziecko i dla niej żyję ale to wegetacja. teskinie za telefonem do mamy i Chialabym zadzwonić do niej i jej coś powiedzieć, zapytać co słychać... to on sie od razu wkurza.. a jeszcze robimy 16.12 chrzest małej... dla mnie okazje jak chrzest czy święta powinny być radością a wiem że będą meką i katorgą. Juz nie wiem co robić... podpowiedzcie.. czy za dużo wymagam żeby oni porozmawiali?tak zupełnie szczerze? wiem ze mąż nie chce - mówi że dużo szans im dawał o oni nie.. bardziej musiałabym rozmawiać z mamą żeby gdy JAKIMŚ CUDEM ich odwiedzimy to zeby ona zaczela temat ale tez powiedziała tacie by wystopował czasem ( tata jest gruboskórny i czasem powie zanim pomyśli) pomóżcie mi zrozumieć ta sytuację i ogarnąć ją bo ja wyjścia nie widzę...
Barburka nie wiem czy Ty nam wszystko piszesz, bo aż mi się wierzyć nie chce, że Twój mąż ma takie negatywne emocje z powodu finansowania Twojej siostry. Rodzice mają obowiązek utrzymywać dzieci do 18rż, potem to tylko ich dobra wola. Mąż chciał założyć rodzinę to niech sam o nią dba, a nie wypomina teściom jak zarządzają swoimi funduszami. A tekst, że nie chce mieć drugiego dziecka bo będzie podobne do Ciebie jest już w ogóle poniżej wszelkiej krytyki. Jak tak ich nie lubi to niech do nich nie jeździ, ale Twoje relacje z nimi powinien szanować.
No chyba że nie chodzi tylko o ich kasę, ale np Twój tata wtrąca się ciągle w Wasze życie "bo on jest starszy i wie lepiej", to uważam że powinnaś bezwzględnie stawać po stronie męża.
Ciężki temat z tymi relacjami rodzinnymi. Mój też za moją nie przepada (nawet nie wiem czemu) i jak chcę ich odwiedzić to zawsze się ujojczy i mnie zniechęca:(. Ale nie chcę żeby Jaś się chował sam, dlatego trzeba będzie odnowić relacje z kuzynostwem:).
 
Mój mąż wie że się z nimi nie pogodzi i nawet nie chce twierdzi że dawało im tyle szans że nie zamierza się z nimi godzić. Mąż mówi że już tyle razy moim rodzicom dawał szanse że tyle razy go zawiedli bo faktycznie kiedyś nam nie pomogli jak potrzebowaliśmy pomocy za co mama przeprosiła ale żal pozostał. ja wierzyłam w to że w święta będzie lepiej ale wiem że nie będzie ja nawet tych świąt nie chce. Ja już po prostu nie wiem co robić czy pogadać z siostrą czy pogadać o tym jeszcze z bratowa? bo samemu to trzymać w tajemnicy to ciężko chociaż wam się wygadałam... mam też wrażenie że się od siebie bardzo oddaliliśmy.. naprawdę bardzo...kiedyś to było nie do pomyślenia a teraz on byłby w stanie ode mnie odejść i zabrać mi dziecko ot tak bo chciałabym pogadać z rodzicami to jest dla mnie bardzo krzywdzące
Ale w każdej rodzinie czasem coś się wydarzy i jest jakaś zadra ale jesteśmy tylko ludźmi. Głupie gadanie że zabierze Ci dziecko, który sąd mu je da brutalne ale prawdziwe. Jak on w ogóle tak może. Tymi słowami on Cie na maksa rani. Dziewczyny Ci już pisały i z każdą się zgadzam. On nie musi ich lubić ma ich szanować. To są rodzice i dziadkowie Anastazji i on tego nie zmieni. A co on jest taki idealny i piękny że dzieci muszą być jak on. Dzueci się zmieniają. Po drugie mówisz że u Was sie popsuło i może tak skoro on potrafi powiedzieć Ci tak przykre rzeczy. Dziecko wiele zmienia my też się sprzeczaliśmy ale to wynikało z nieprzespanych nocy i przemęczenia. Może głupia jestem ale jesem zafiksowana na fajna rodzine taką której nie miałam bo tak jak mówiłam moi rodzice rozeszly się gdy miałam 3latka i nie chce tego powielać od razu sobie zrobie terapie :p A dziecko czuje, widzi powinniście się cieszyć rodzicielstwem a częścią też są dziadkowie. Myślcie przyszłościowo np taki dzień dziadka i babci w przedszkolu dzieci aż skaczą z radiści że dziadkowie przychodzą wiesz jak Anastazja będzie się czuła jak ją odseparujecie.
 
Mój mąż wie że się z nimi nie pogodzi i nawet nie chce twierdzi że dawało im tyle szans że nie zamierza się z nimi godzić. Mąż mówi że już tyle razy moim rodzicom dawał szanse że tyle razy go zawiedli bo faktycznie kiedyś nam nie pomogli jak potrzebowaliśmy pomocy za co mama przeprosiła ale żal pozostał. ja wierzyłam w to że w święta będzie lepiej ale wiem że nie będzie ja nawet tych świąt nie chce. Ja już po prostu nie wiem co robić czy pogadać z siostrą czy pogadać o tym jeszcze z bratowa? bo samemu to trzymać w tajemnicy to ciężko chociaż wam się wygadałam... mam też wrażenie że się od siebie bardzo oddaliliśmy.. naprawdę bardzo...kiedyś to było nie do pomyślenia a teraz on byłby w stanie ode mnie odejść i zabrać mi dziecko ot tak bo chciałabym pogadać z rodzicami to jest dla mnie bardzo krzywdzące
Może powinniście się udać razem z mężem na terapię. Może rodzice to temat zastępczy, a powód jego frustracji to coś co jest między Wami. Prawda zawsze jest gdzieś po środku, a tylko osoba obiektywna, wysluchując obu stron będzie Wam w stanie obiektywnie doradzić. Jak tego nie rozwiążecie, to zawsze temat będzie stał między Wami i wracał jak bumerang przyprzy byle kłótni.
 
reklama
Mój mąż wie że się z nimi nie pogodzi i nawet nie chce twierdzi że dawało im tyle szans że nie zamierza się z nimi godzić. Mąż mówi że już tyle razy moim rodzicom dawał szanse że tyle razy go zawiedli bo faktycznie kiedyś nam nie pomogli jak potrzebowaliśmy pomocy za co mama przeprosiła ale żal pozostał. ja wierzyłam w to że w święta będzie lepiej ale wiem że nie będzie ja nawet tych świąt nie chce. Ja już po prostu nie wiem co robić czy pogadać z siostrą czy pogadać o tym jeszcze z bratowa? bo samemu to trzymać w tajemnicy to ciężko chociaż wam się wygadałam... mam też wrażenie że się od siebie bardzo oddaliliśmy.. naprawdę bardzo...kiedyś to było nie do pomyślenia a teraz on byłby w stanie ode mnie odejść i zabrać mi dziecko ot tak bo chciałabym pogadać z rodzicami to jest dla mnie bardzo krzywdzące
Nie bardzo rozumiem te sytuacje. Twój mąż nie prawa obrażać Ciebie ani Twojej rodziny. Dziewczyno Twój facet Ci mówi, ze nie chce kolejnego dziecko bo może być podobne do Ciebie, wypomina Ci, że sobie nie radzisz, szantażuje Cię, że Ci dziecko zabierze. Wydaje mi się, że tu jest coś bardzo nie tak. Nie pozwól na to. Jeżeli zalezy Wam na poprawie relacji to może jakaś terapia rodzinna?
 
Do góry