szkrabek, powiem Ci jak to jest u mnie, bo dziewczyny mogą mieć inne zdanie. Ja nie byłam, bo nie mogłam, bo straszyli mnie przedwczesnym porodem. To jest mój pierwszy poród, więc nie bardzo wiem czego mogę się spodziewać, ale podchodzę do tego tak, że tyle kobiet rodzi bez szkół i dają radę. Jeśli chodzi o opiekę nad noworodkiem, bo przyjdzie to samo i dam radę się nauczyć przewijania, karmienia itd. A ćwiczyć to na lalce, która się nie rusza to każdy umie
Poza tym rozmawiałam ze swoim lekarzem i on mi powiedział to samo co piszę - szkoła rodzenia nie nauczy mnie rodzić, bo to sama natura podpowie co i jak i położna, której trzeba słuchać. Z położnymi gadałam i one też stwierdziły, że nie jest potrzebna szkoła, bo i tak muszę słuchać ich przy porodzie i będzie ok. Rozmawiałam z koleżankami i one żałowały, że poszły, bo nic ich te szkoły nie nauczyły. A te które nie były, spokojnie dały sobie radę i na porodówce i w opiece nad dzieckiem.
Poza tym - to nie jest Twój pierwszy poród, więc mniej więcej wiesz jak to wygląda i czego można się spodziewać. Masz wprawę nad opieką nad maleństwem, a Twój drugi mąż poradzi sobie i nauczy się. Uważam, że szkoła rodzenia akurat niewiele facetom pomaga, bo potem jak przychodzi co do czego to się boją i uczą się od początku
Na Twoim miejscu nie poszłabym. A podejście do rodzących po szkole czy bez to chyba nie różni się - przynajmniej u mnie w mieście. Trochę się rozpisałam